Niby zupełnie znane mi miejsce, ale dziwnie niebezpieczne. Wszędzie było ciemno, za oknem szaro.. Weszłam do salonu. Na kanapie siedział zamyślony Andy. Wyglądał, jak rzeźba. Nic się nie odzywał, w ogóle się nie ruszał.
-Wszystko jest w porządku - zza mojego ramienia, usłyszałam głos Oliver'a.
-Co.. ? - nagle Andy zniknął.
-Na dachu - wskazał mi Jinxx.
Przed moimi oczami pojawiła się drabina, prowadząca na dach. Bez zastanowienia na nią weszłam. Ujrzałam piękny krajobraz Nowego Jorku. Ten widok, który dało się zaobserwować z gigantycznego wieżowca, był niesamowity. W pewnym momencie ujrzałam Andy'iego, stojącego na skraju dachu. Prędko do niego podbiegłam.
-Co się dzieje ? - zapytałam z przerażeniem, łapiąc go za dłoń, która wydawała się strasznie zimna.
Andy wskazał palcem, na coś lub kogoś, znajdującego się za moimi plecami. Był to Ashley, wraz z Oliver'em.
-Musisz wybrać - głos Ashley'a wydawał się niezwykle poważny.
Andy, Oliver, albo ja - kontynuował.
-O czym wy mówicie ?!
Basista bez zastanowienia, podszedł do Andy'ego i zepchnął go z dachu.
-Ja czy Oliver ?
-Andy ! Boże !
-Skoro nie chcesz żadnego z nas, to nikogo nie będziesz już chciała.
Andy spadał dziwnie powoli, więc zdążyłam złapać go za rękę.
-Ciebie wybieram - powiedziałam po cichu.
Nagle siedzieliśmy w samolocie, który natychmiast zaczął się palić. Widziałam tylko Andy'iego stojącego w ogniu, ale nie palącego się. Jakby otaczał go, jakiś magiczny krąg. Panika pasażerów, sprawiała, że ja także nie byłam spokojna, chociaż przede mną stał mój bohater.
-Andy, pomóż mi ! Błagam !
-Taylor, wszystko gra ? - głos wokalisty, wydawał się bardzo spokojny.
-Tak, tak.. - podniosłam głowę z jego kolan.
-Lądujemy.
Na lotnisku, czekał już na nas specjalny, ekskluzywny autobus, który miał nas zawieźć do hotelu. Bez namysłu, zajęłam miejsce obok Andy'iego i wpatrywałam się w okno, rozmyślając o tym dziwnym śnie. Czemu niby miałabym wybierać ? Sprawa z Ash'em jest już załatwiona, ale co tam robił Oliver ? Przecież jest tylko moim przyjacielem, nikim więcej.
-Co tam tak rozmyślasz ? - zagadał Andy.
-A nic, nic..
-A widzę, widzę - zaśmialiśmy się.
-Śniły mi się dziwne rzeczy..
-Mi też się często śnią różne zjawy, które zabijają najpierw ciebie, a potem.. A nie ważne - rozkręcił się Andy.
-Trochę zmniejszymy liczbę horrorów - podsumowałam.
-Nie ma sprawy. I tak dzisiaj jestem już tak zmęczony, że od razu pójdę się położyć.
W końcu, autokar się zatrzymał. 'Las Palmas', to właśnie była nazwa naszego hotelu, na którą od razu zwróciłam uwagę. Piękny hotel, ogrodzony palmami, pięknymi ogrodami, sprawiał wrażenie wręcz magicznego. Recepcja była gigantyczna. Idealnie wypastowane podłogi, zastępowały tu najprawdopodobniej lustra. Wszystko wydawało się takie czyste, jak w muzeum. Wszędzie można było jednak zauważyć, ciekawskich turystów, którzy rozluźniali całą atmosferę, najróżniejszymi pytaniami, na przykład : Czemu pizza w barze przy basenie, nie jest wypieczona tak jak wczoraj ?
W końcu dostaliśmy długo oczekiwane klucze do naszego pokoju. Naszego, mam tu na myśli oczywiście mnie i Andy'iego. Robiło się coraz ciemniej więc zanim zobaczyliśmy nasz 'nowy dom', poszliśmy wszyscy razem na kolację, która zaraz się kończyła. Mało kto je kolację o 22.
Nasz pokój był przepiękny. Łóżko pokryte, cienką, milutką kołderką, śliczna, dość duża szafa, plazmowy telewizor, wszędzie różne małe szafeczki, obrazy.. Mimo, że pokój miał być urządzony w stylu Hawajskim, sprawiał wrażenie nadzwyczajnie nowoczesnego. Śliczna wanna, znajdująca się na środku drewnianej łazienki, wyglądała przeuroczo. Delikatny zlew i pięknie złożone ręczniki nadawały pomieszczeniu, przytulny nastrój.
Nie ukrywając, krępowała mnie dwuosobowe łóżko. Byliśmy z Andy'im dość długo, byliśmy dorośli - wiem. Ale mimo wszystko, wolałabym z tym trochę poczekać.
Po skorzystaniu z ekskluzywnej łazienki i wypakowaniu się, w końcu mogliśmy się spokojnie położyć.
Za oknami słychać było delikatny powiew wiatru oraz cichą muzykę. Widok mieliśmy na niebieściutką wodę, która aż błagała, żeby natychmiast do niej wskoczyć. To dlatego wszyscy tak marzą o przyjeździe na Hawaje. To było coś pięknego.
-I jak ? Podoba się ? - zapytał Andy, odwracając głowę w moją stronę.
-Tak, jest pięknie. Nawet nie miałam chyba za bardzo okazji, żeby ci podziękować..
-Cała przyjemność, po mojej stronie - uśmiechnął się.
-Kochany jeste.. - przerwałam czując, że Andy coraz bardziej się do mnie przybliża.
W pewnym momencie objął mnie delikatnie ramieniem.
-Kocham cię bardzo, wiesz ? - zapytał słodko.
Uśmiechnęłam się i poczułam jego rękę, dotykającą gołej skóry moich pleców. Po chwili pocałował mnie. Zrobił to w jakiś inny sposób. Bardziej.. Prawdziwy.
_________________________________________________________________________________
Przepraszam, za dość krótki rozdział, ale chciałam dodać cokolwiek przed moim wyjazdem.
Do poniedziałku nie ma mnie w domu, w związku z długim weekend'em, więc wątpię, że do tego czasu uda mi się dodać nowy rozdział.
Więc jeszcze raz bardzo przepraszam, ale mam nadzieję, że rozumiecie :)