środa, 6 marca 2013

Nobody's hero



    Cichutko zajrzałam do pokoju Andy'iego. Jeszcze spokojnie sobie spał. W sumie, to nie ma się co dziwić. Poszedł spać jakieś cztery godziny temu. Goście nieźle szaleli.
 Na palcach weszłam na dół.
Porozrzucane pudełka po pizzy, porozlewane sosy, wszędzie pełno puszek po napojach.. Rozpierducha na całego. Szybko wzięłam się za sprzątanie.
       W sumie, nie zajęło mi to zbyt wiele czasu. Po półgodzinnej pracy, wszystko lśniło. Wróciłam do swojego pokoju i położyłam się jeszcze na chwilkę, na pachnącej, białej pościeli.
  Byłam zadowolona, że w końcu zrobiłam coś dla Andy'iego, mimo, że nie było to nic specjalnego.
 Nagle do pokoju wszedł mój idol.
-Taylor, sama to wszystko zrobiłaś ? - zapytał jeszcze zaspanym głosem.
-Musiałam ci się jakoś odwdzięczyć za to wszystko - odpowiedziałam, wtapiając się w pościel.
-Przecież nie trzeba było. Po sprzątaczkę bym zadzwonił. Za co ty chcesz mi się odwdzięczyć ? - Andy 'rzucił' się na moją pościel.
-Na przykład za to - z uśmiechem, odwróciłam się w jego stronę.
-Dziękuję bardzo - powiedział, dając mi buziaka w czoło.
-A tak zmieniając temat.. Musimy zaraz jechać do studia... Chłopaki mają tam jakiś pomysł - dodał.
-Dobra. To ja może zrobię śniadanie ? - zaproponowałam.
-Zjemy w mieście, hmm ?
 Pokiwałam głową, na tak.
     Po chwili zaczęliśmy się zbierać do wyjścia.
Nie minęło zbyt wiele czasu, a byliśmy już gotowi.
 Andy, w samochodzie, włączył ich starą płytę. Zadowoleni i głodni jechaliśmy do restauracji.

Głośne trąbienie i dźwięki zderzających się samochodów.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------

  Lekko otworzyłam oczy.. Potem spróbowałam jeszcze raz.. Nie ukrywam, sprawiało mi to wielką trudność.
-Wszystko w porządku. Jesteś w szpitalu w Nowym Jorku. Mieliście wypadek - powiedział jakiś mężczyzna w białym fartuchu.
-A co z Andy'im ?! - zerwałam się z łóżka.
-Spokojnie. Nie możesz się teraz denerwować, ani wstawać. Andy jest cały i zdrowy. Tak naprawdę skończyło się tylko na kilku siniakach i zadrapaniach. Jest tutaj w poczekalni - powiedział z uśmiechem lekarz.
-A czy mógłby pan go tutaj wpuścić ? - ledwo zapytałam.
  Czułam się jakby ktoś wyssał ze mnie całą energię. Nie miałam siły ruszyć ręką.
-Oczywiście - odpowiedział lekarz i po chwili wyszedł.

-Taylor.. - ktoś złapał mnie za rękę.
 Andy.
Lekko otworzyłam oczy.
Nigdy nie widziałem go w takim stanie. Oczy miał podpuchnięte, ręce trzęsły mu się jak nigdy, wystraszony.
-Taylor, ja cię tak przepraszam - powiedział, chowając twarz pomiędzy rękoma.
-Nic.. Nic się nie stało.. Chyba.. Chyba nie jest aż tak źle, prawda ?
-Nie. Nie, nie jest - odpowiedział lekko trzymając mnie za rękę.
-Lekarz powiedział, że nie jest źle. Masz złamane żebra i ogólnie bardzo, bardzo się potłukłaś..
-A co się w ogóle stało ? - zapytałam.
-No zderzenie było.. Ktoś mi zajechał drogę..
-Wiesz kto ?
-Niestety..
  Usiadłam na łóżku.
-Przepraszam !
 Miły pan lekarz do mnie podszedł.
-Proszę się położy..
-Nie, nie o to chodzi. Bo my chcieliśmy wiedzieć, czy tym drugim się coś stało ?
-Tak, chłopak jest w ciężkim stanie.
-A kto to ? Może znamy..
-Oliver.. Oliver.. Kurcze, nazwiska nie pamiętam..
-Tatuaże ?!
-Sykes ?!
-Nie, nie... Sykes nie.. Na pewno nie.. Jakoś inaczej.. Ale tatuaże ma.
  Szybko zerwałam się z łóżka. Dość za późno zorientowałam się, że mam na sobie jakieś szpitalowe wdzianko.
-A, przepraszam, czy mogłabym się jakoś przebrać ?
-Tylko w jakieś luźne rzeczy.. - odpowiedział lekarz.
  Niestety takich tu nie miałam.
-Andy słuchaj, niedaleko jest taki sklep z ubraniami. Tam koło tej kawiarni co byłam z Oliver'em, pamiętasz ?
-Tak, jasne.
-To mógłbyś tam pójść kupić mi jakieś spodnie i koszulkę ?
-Jasne ! Zaraz wracam - powiedział i dał mi buziaka w policzek.
  Nagle zadzwonił mi telefon. Ashley.
-Słucham ?
-Gdzie wy jesteście ?!
-W szpitalu. Dzisiaj to my tam nie przyjedziemy..
-Co ?! W jakim kurwa szpitalu ?! Co się stało ?!
-Mieliśmy wypadek.. No nie będę ci teraz tłumaczyła, bo nie wiem czy tu mogę rozmawiać..
-Dobra, to ja do was przyjadę.. No bo.. Andy żyje nie ?!
-Tak, żyje. Spokojnie - uśmiechnęłam się.
-Dobra, ale w którym szpitalu ?
-No tym przy..
-Dobra już wiem ! Zaraz będę ! - powiedział i szybko odłożył słuchawkę.
 
-A czy wie pan może co mu się dokładnie stało ? - zapytałam lekarza.
-Niestety nie mogę udzielać takich informacji.. Chyba, że on sam pozwoli.. - uśmiechnął się.
-To ja zaraz to załatwię.. - położyłam się i wtuliłam w pościel.
-Ała ! - zapomniałam o tych żebrach.
-Coś się stało ? - zapytał.
-Nie. Wszystko gra.
-To dobrze - uśmiechnął się.
-A tak w ogóle to nazywam się Robert Walker.
-Taylor Evans - odwzajemniłam uśmiech.

  Nie minęło zbyt wiele czasu, a Andy był z powrotem.
-Zaraz padniesz jak zobaczysz co znalazłem ! - powiedział zadowolony.
-Ta dam !
  Andy wyjął z torby śliczną piżamę Bat-man'a. Rurkowate spodnie w małe logo tego superbohatera i luźna czarna koszulka świetnie do siebie pasowały. Do tego jeszcze czarne balerinki z materiału.
Szpitalowy szyk !
-Andy to jest śliczne ! - wstałam, delikatnie, by znowu nie odczuwać bólu, przytuliłam go i pobiegłam do łazienki się przebrać.

Pięknie wystrojona wróciłam na salę.
-No ślicznie ! - krzyknął Andy.
 Pan Walker popatrzył się na mnie.
-Świetna stylówa ! - stwierdził z uśmiechem.
-Dziękuję bardzo, a czy mógłby mi pan powiedzieć, gdzie jest Oliver ? - zapytałam.
-Sala numer 30 - odpowiedział.

  Po chwili byłam już przy drzwiach. Andy wolał zostać w poczekalni. Chyba z wiadomych przyczyn. Ja jednak czułam, że muszę sprawdzić, czy wszystko gra. Weszłam na salę.
-Przepraszam, a pani jest.. - zwróciła się do mnie pielęgniarka.
-Niech wejdzie - powiedział ledwo Oliver.
 Podeszłam do niego.
-Jak.. Jak się czujesz ? - zapytał.
-Wszystko dobrze..
-A.. A Andy ?
-Też..
-A ty ? Jak to się stało ? - zapytałam po chwili.
-Ze mną już tam dobrze nie jest.. Nie wiem.. To nie ja prowadziłem..
-A kto ?
  Nagle do pokoju weszła Juliet. Tego się obawiałam.
-Ojejku.. Skarbie! Już jestem ! Tak przepraszam !  - zaczęła wydzierać się na cały szpital.
-Przepraszam, pani nie może tutuaj wchodzić w takim stroju. Proszę wyjść.
-Ale jak to ?
-Nie można wchodzić w tak brudnych butach.
-No wie pani co ?! - obrażona opuściła sale.

-Ona ? - zapytałam.
-Tak.
-Ale jakim cudem, jej nic się nie stało ?!
-Nie wiem.. Ale powiedz tej pani, żeby jej tu nie wpuszczała.. Proszę.
-Oczywiście.. Ja już muszę iść. Trzymaj się.
-Taylor.. Ja przepraszam wtedy.. Wszystko ci wytłumaczę..
-W porządku..

 Pędem wróciłam do Andy'iego. To wszystko zaczynało przypominać scenę z jakiegoś filmu sensacyjnego.

'Zbuntowana i zazdrosna panna Juliet, spowodowała wypadek, narażając  życie innych'

Przecież to trzeba być jakimś idiotą. Nie chodzi tu o mnie, ale ona mogła nawet zabić Oliver'a. Nie mogłam tak tego zostawić. 
-O ! Taylor ! - proszę, o wilku mowa. 
  Podeszłam do mojej 'koleżanki'.
-Juliet słuchaj, ja chcę to zakończyć raz na zawsze. Ja rozumiem, że ty najchętniej to byś mnie usunęła z życia Andy'iego, rozumiem, że serio mnie nienawidzisz, ale co ty chcesz osiągnąć ? W ten sposób chcesz zwrócić na siebie uwagę Andy'iego ? Narażając jego życie ? Nie wiem jak to się stało, że sobie nic  nie zrobiłaś, ale zobacz co stało się z Oliver'em ! Czy ty możesz w końcu się otrząsnąć ?! Dziewczyno ! - Juliet usiadła na krześle i schowała głowę pomiędzy rękoma. 
  Nagle podszedł do nas wkurzony Andy.
-Czego ty znowu kurwa od nas chcesz ?! Wypadek spowodowałaś specjalnie ! Kurwa, jakim to trzeb być człowiekiem, a ja się z tobą zadawałem ! Jakim ja byłem idiotą ! Czy ty możesz w końcu odpierdolić się od nas wszystkich ?! Kurwa dziewczyno opanuj się ! 
  Andy znowu był wściekły. Nienawidził Juliet, to wiemy wszyscy. 
-Andy.. - zaczęła mówić.
-Nie chcę z tobą rozmawiać ! 
-Andy ! Czy ty możesz raz mnie w końcu wysłuchać ?! 
-Nie nie mogę ! - wściekły odszedł od nas.
  Juliet nie popuściła. Złapała go za rękę.
-Zostaw mnie kurwa ! 
-Andy proszę ! 
  W końcu stanął, ale pokazywał, że nie jest zainteresowany tym, co Juliet ma do powiedzenia.
-Ja..
-Juliet, nie obchodzisz mnie ty, twoje przemyślenia, czy to co masz mi do powiedzenia. Naraziłaś życie moje, Taylor, Oliver'a, dałaś jej jakieś świństwo.. Czy.. Czy ty w ogóle rozumiesz co ty robisz ?! Masz odpiepszyć się od nas, albo zadzwonię na policję i o wszystkim im opowiem ! 
   Juliet odeszła od nas, płacząc. Andy usiadł na krześle. 
-Przegiołem ? - popatrzył na mnie.
-Troszeczkę.. Dobra.. Daj sobie spokój.. Nerwy ci puściły i tyle.. Chodźmy.. Chłopaki zaraz mają do nas przyjechać.
-Ja.. Ja najpierw muszę coś załatwić. Zaraz będę.
  Andy wszedł do sali Oliver'a. 

1 komentarz: