niedziela, 24 marca 2013

Days Are Numbered






  Nagle ktoś zapukał do drzwi. 'Ktoś' znaczy oczywiście dziadkowie. Jak gdyby nigdy nic, otworzyłam drzwi.
-Oj, witaj Taylor ! - babcia mocno mnie przytuliła.
   Troszeczkę za mocno, bo w pewnym momencie przed oczami zrobiła mi się biało.
-Cześć skarbie ! - przywitał się dziadek.
-Cześć, wchodźcie - zaprosiłam gości.
-Dzień dobry. Nazywam się Andy..
-A któż to taki ? - babcia mu przerwała.
-Nazywam się..
-Taylor, kto to ?
-Babciu, to jest Andy B..
-I co on tutaj robi ?!
-Słucham ?
-Co on tutaj robi ?! W twoim domu ?! W takim dniu ?! Chodź, musimy porozmawiać - babcia złapała mnie za rękę i pociągnęła do gabinetu, zamknęła drzwi i usiadła na kanapie.
  Stanęłam naprzeciwko jej.
-Kto to jest ? Co on tu robi ? Dlaczego ? I po co ?
-Babciu, to jest Andy. Jest dla mnie w tym momencie najbliższą osobą, bardzo go kocham, mieszkamy razem i pomaga mi - niczego nie ukrywałam.
-Czyli twoi rodzice wyjechali, a ty sobie chłopaka znalazłaś, tak ?
-Babciu, miałam tu sama siedzieć ? Mam zaraz 18 lat !
-I mieszkasz z nim ?
-Tak babciu, mieszkam. Uważam, że to jest moja decyzja, a ja nie mam zamiaru ukrywać tego przed tobą.
-Dobrze Taylor, czyli jedziesz z nami.
-Co ?! Nigdzie z wami nie jadę !
-Taylor, proszę grzecznie.
-Babciu, tak szczerze mówiąc to widzę cie pierwszy raz od chyba 5 lat, wchodzisz do mnie niby chcąc porozmawiać o rodzicach, a teraz wtrącasz się w moje życie ?! Przez ten cały czas, sama sobie radziłam, byłam tu sama ! Nikt się mną nie interesował ! Nikt, oprócz Andy'iego i jego, teraz to już naszych, przyjaciół ! Gdyby nie on, to nie wiem, co ja bym teraz robiła ! Babcie, zrozum..
    Widać było, że babci zrobiło się głupio.
-Przepraszam.. - zawstydziłam się.
-To ja przepraszam.. Ja po prostu zobaczyłam go tu nagle i.. Przepraszam. Zapomniałam, że mam już tak dorosłą wnuczkę. Świetnie sobie sama radzisz i jeśli się kochacie.. To nie mam nic przeciwko żebyście nawet razem mieszkali, żebyś tylko była szczęśliwa.
  Uśmiechnęłyśmy się do siebie.
-Chodź, wytłumaczymy ci jeszcze wszystko i musimy jechać - wyszliśmy do salonu.
        Na stole czekała już kawa, ciasto. Andy jest wspaniały.
Uśmiechnęłam się do niego i usiadłam przy nim.
-Taylor.. - w tym momencie babcia zaczęła mi tłumaczyć tą całą sprawę, co dalej robimy.
   Nie chcę szczerze mówiąc tam jechać i tego oglądać. Pojadę do nich, jak już będzie po wszystkim. Uzgodniliśmy, że nie będzie żadnej uroczystości, ani nic. Co tutaj niby świętować. Modlitwa, światełko.. To będzie o wiele lepsze.
  Pożegnałam się z dziadkami i umówiliśmy się, że będziemy się częściej spotykać.

  Usiedliśmy obok siebie na kanapie.
-Dzisiaj u mnie śpimy - powiadomiłam Andy'iego.
-Chyba że ty nie chcesz to oczywiście cię nie zmuszam - dodałam.
-Ja nie chcę ? - Andy uśmiechnął się i dał mi buziaka w policzek.
  Nagle ktoś do mnie zadzwonił.
-Słucham ?
-Dobry wieczór. Dzwonimy ze szpitala. Stan pańskiego przyjaciela, Oliver'a, pogorszył się. Jest pani jedyną znaną nam, krewną osobą. Czy mogłaby pani do nas przyjechać ?
-Tak, oczywiście. Już jadę - szybko zerwałam się z kanapy.
-Co się stało ? - zapytał Andy.
-Coś jest z Oliver'em, muszę tam jechać - powiedziałam przerażonym głosem.
-Dobra, to chodź.
  Po chwili byliśmy w samochodzie. Widać było, że Andy jest poddenerwowany. Ja już nie miałam siły. Tutaj nie ma rodziców, tutaj z Oliver'em gorzej.. Gdyby jeszcze było coś nie tak z Andy'im, to nie wiem, jak poradziłabym sobie z tym wszystkim.
-Wiadomo co się stało ? - zapytał w końcu.
-Nie.. Ale strasznie się boję.. Co jak to coś bardzo poważnego..
   Andy nic nie odpowiedział.
Po chwili byliśmy przy szpitalu.
 Wysiadłam z samochodu.
-Idziesz ze mną ? - zapytałam.
-Tak, już..

-Przepraszam.. - zaczepiłam jakąś pielęgniarkę.
-Ja do Oliver'a..
-Tak, tak. Sala 32. Prosto i w lewo.
-Dziękuję bardzo.

  Stanęliśmy przed drzwiami.
-Ty wejdź. On chciał ciebie nie mnie, więc ja tutaj zostanę - zdenerwowany usiadł na krześle.
   Pokiwałam głową na tak i weszłam do sali.
-Dobry wieczór..
-Taylor Evans ? - podeszła do mnie jakaś lekarka.
-Tak.. Co z nim ?
-Z badań wynika, że to tymczasowa śpiączka. Nie wiemy co się dokładnie stało. Za kilka dni, powinien się wybudzić. Chodzi o to, że nie mamy jego paru dokumentów. Oliver dał mi tylko na wszelki wypadek klucze od domu, właśnie gdyby coś takiego się stało. Ja przecież nie mogę tam jechać więc czy mogłaby..
-Tak, oczywiście - odpowiedziałam i szybko wybiegłam na korytarz.
  Podeszłam do Andy'iego.
-Andy słuchaj.. Mam do ciebie tylko jeszcze jedną prośbę.. Możesz mnie zawieźć do domu Oliver'a ? - zapytałam niepewnie.
   Andy bez słowa wstał i poszliśmy do samochodu.
-Jaki adres ?
   Podałam mu kartkę.
 Dalej jechaliśmy bez słowa.
-Andy.. Co się dzieje ? - zapytałam w końcu.
-Nic.
-Przecież widzę..
-No przecież mówię, że nic. Już jesteśmy.
  Tą wypowiedzą, Andy wyraźnie miał na myśli to, żebym jak najszybciej opuściła jego samochód.
Szybko wysiadłam i popędziłam do domu Oliver'a.
   Dobra tu są jakieś papiery.. Jest jakaś teczka. Dokumenty ! Jest ! 
 Ponieważ nie wiedziałam co powinnam zabrać, wzięłam całą teczkę.
Szybko wsiadłam z powrotem do samochodu.
-Możemy jechać.. - zakomunikowałam.
   Andy oczywiście nic się nie odezwał.
Jechaliśmy i jechaliśmy. Droga dłużyła się, jak tylko mogła.
W końcu dojechaliśmy. Wysiadłam z samochodu, tym razem sama.
-Idź sobie do Oliver'a. Ja nie mam zamiaru spędzić całej nocy w szpitalu, bo jemu się coś nagle stało - po chwili Andy odjechał.
  Rozpadało się jak nigdy. Mnie po prostu zamurowało. Stałam i przyglądałam się, jak Andy odjeżdża.

Zaniosłam dokumenty. Trochę się osuszyłam. Uświadomiłam sobie, że klucze od domu zostawiłam w samochodzie oraz, że nie mam gdzie spędzić nocy. Telefon - w samochodzie. Nie ma jak zadzwonić po taksówkę. Nie spędzę nocy w szpitalu.. Zostało tylko jedno wyjście.. Pójść do Andy'iego, wszystko mu wyjaśnić i przeprosić.

  Po minucie bycia na zewnątrz, przemokłam do suchej nitki, a na oko, będę szła przynajmniej godzinę.

 Widok był piękny. Nowy Jork w nocy wygląda przecudnie. Centrum - jak z pocztówki. W końcu przestało padać. Usiadłam na jakiejś ławce.
  Nagle podeszła do mnie jakaś banda. Same chłopaki.
-Co taka ładne dziewczyna robi o tej porze sama w mieście ? Odprowadzić cię gdzieś ? - zapytał jakiś chłopak.
-Nie dzięki - odpowiedziałam i chciałam jak najszybciej opuścić ich towarzystwo.
-Nie tak prędko - jakiś chłopak zatamował mi drogę.
  Miałam łzy w oczach.
-Śpieszy ci się gdzieś ? - zapytał ponownie.
 Nic nie odpowiedziałam.
Nagle ktoś pociągnął mnie za biodra. Wylądowałam na kolanach jednego z bandy.
-Puść mnie !
-Nie ?
-Masz jakieś plany na wieczór ?
-Może mam..
-Ale związane z nami - jakiś chłopak przyciągnął mnie do siebie.
-Puść ją ! - wszędzie rozpoznam ten głos.
-Kogo my tu mamy ? Oooo.. Jaki słodki. Twój chłopiec ?
 Andy podszedł do niego i z całej siły uderzył do pięścią w twarz.
Szybko wyrwałam się i podbiegłam do Andy'iego. Mocno go przytuliłam i z łzami w oczach przeprosiłam, chociaż może i to nie był najlepszy moment. Andy złapał mnie za rękę i obydwoje kierowaliśmy do jakiejś kawiarni.
Andy zatrzymał się, przyciągnął mnie do siebie i pocałował. Pocałował tak, jak nigdy.




niedziela, 17 marca 2013

Don't go








   W końcu wypuścili mnie do domu. Nareszcie ! Nie ukrywam, że połamane żebra jeszcze troszkę bolą, ale lekarz stwierdził, że nie ma sensu tu leżeć, bo nic poważnego mi nie jest.
 Zadowoleni wróciliśmy do domu Andy'iego. O 13 mamy być w studiu. Premiera płyty już niedługo, a chłopaki nie mają jeszcze kilku piosenek.
-Na pewno chce ci się jechać ? - zapytał Andy.
-Tak, jasne - uśmiechnęłam się.
-Przecież wiesz, że uwielbiam tam jeździć !
-Dobra, to ja czekam w samochodzie ! - uśmiechnięty Andy kierował się w stronę swojej czerwonej 'limuzyny'.
  Ja w tym czasie szybko ogarnęłam pokój. Nagle ktoś zadzwonił.
-Mama ? - zapytałam sama siebie.
  Na telefonie wyraźnie tak pisało. Zaczęłam się bać.
Może wrócili ?! A tam nikogo nie ma ?! Może szkoła ?! Boże !
  Zdenerwowana odebrałam.
-Słucham ?
-Taylor Evans ? - zapytał jakiś mężczyzna.
-Tak.. Ale.. Ale o co chodzi ?
-Pańscy rodzice.. Oni.. Mieli wypadek.. I..
-Co ?! Przecież to niemożliwe ! Oni są..
-W Anglii. Tak wiem..
-Skąd w ogóle ma pan telefon mojej mamy ?!
-Pańscy rodzice zginęli ! Musieliśmy się jakoś skontaktować z rodziną ! Pańska babcia powiedziała nam przez telefon, żebyśmy do pani zadzwonili ! Ma pani szczęście, że telefon pańskiej mamy ocalał. Inaczej nie wiem, czy tak łatwo byśmy do pani dotarli z tą informacją..
-Czyli co ja mam teraz zrobić ?
-Ja.. Ja nie potrafię pani pomóc.. Może pani tutaj przyjechać..
-Nie.. Nie mogę.. Ja bym nie zniosła tego widoku.. Przepraszam ja.. - rozpłakałam się.
Jeśli chce pani, to zawsze proszę dzwonić..Przyśle pani numer sms'em z mojego telefonu.. Do widzenia..
 
  Cały czas trzymałam telefon przy uchu. Serce biło mi tak mocno, jak nigdy.. Łzy leciały mi ciurkiem. W końcu 'wybuchłam'. Wybuchłam płaczem. Wtuliłam się w pościel i nie byłam w stanie się ruszyć. Płakałam. Tylko to mogłam teraz robić.

   'Nawet do mnie nie dzwonili. Olewali mnie. Zawsze byłam sama, sama wszędzie musiałam sobie radzić.. I teraz jeszcze to ! Co ja takiego zrobiłam ?!'

Nagle do pokoju wszedł Andy.
-Boże ! Co się stało ?! - usiadł koło mnie.
  Wstałam i mocno go przytuliłam.
-Taylor.. Co się stało ?!
-Oni nie żyją.. Nie ma ich już !
-Ale kto.. ?
-Nie mam po co wracać do domu.. Nie mam tam nikogo !
   Andy nie wiedział co powiedzieć. Nagle znowu zadzwonił telefon. Zerwałam się żeby jak najszybciej go znaleźć. Jest ! Babcia ?
-Halo ?
-Taylor, skarbie.. Słuchaj..
-Tak wiem - powiedziałam dość niesympatycznym głosem.
-My.. My zaraz u ciebie będziemy..
-Co ?!
-Będziemy za jakąś godzinkę.. Musimy wszystko uzgodnić. Do zobaczenia kochanie !

    Jeszcze tego brakowało !
-Andy.. Dziadkowie zaraz u mnie będą Muszę wszystko ogarnąć.. Jezuuu... - usiadłam koło niego i złapałam się za głowę.
-Spokojnie.. Zaraz wracam - Andy wyszedł na korytarz i zamknął drzwi.
   Ja nie miałam siły szukać jakiegoś rozwiązania. Siedziałam i czekałam na cud. Po chwili Andy wrócił.
-Chodź.. Pokażę ci coś - złapał mnie za rękę i szybko poszliśmy do samochodu.
-Andy, ale ja muszę do domu jechać.. Muszę to wszystko ogarnąć.. - znowu zaczęłam płakać.
-Taylor, spokojnie. Niczym się nie martw. Wszystko jest już załatwione - uśmiechnął się w moją stronę.
-A dokąd w ogóle jedziemy - nagle zauważyłam, że wyjeżdżamy z miasta.
-Zaraz będziemy na miejscu.
      'Zaraz' nabrało innego znaczenia. Zawsze moje 'zaraz' oznaczało godzinę, dwie. W jego słowniku, były to dwie minutki.
  Wysiedliśmy z samochodu. Byliśmy na jakimś wzgórzu. Wychyliłam się w dół. Wielkie fale odbijały się o potężne skały. Wspaniały widok. Andy usiadł nad przepaścią.
-Chodź - uśmiechnął się.
   Usiadłam koło niego, chodź nie ukrywam, że bardzo się bałam. Jeden fałszywy ruch i zaraz ja rozbiję się o te skały na dole.
-Gdzie my jesteśmy ? - zapytałam.
-Zawsze kiedy nie mam pomysłu na piosenkę, czy ogólnie chciałbym sobie sam w ciszy pomyśleć, to właśnie tu przychodzę. Nikomu nigdy tego miejsca nie pokazywałem, ale ty.. Tobie po prostu muszę.
   Oparłam się o jego ramię.
-Andy.. Ja ci robię tyle problemów. Naprawdę.. Musicie dokończyć płytę, a ja wam tylko w tym przeszkadzam.. Nie możesz żyć moimi problemami.. Ja.. - łzy zaczęły lecieć mi jak z jakiegoś wodospadu.
-Taylor, gdybym nie chciał być z tobą, to uwierz mi, powiedziałbym ci to prosto w twarz. Ale jak tam mówisz, to odczuwam wrażenie, że coś robię źle..
-No co ty, Andy ! Przecież wiesz, że.. Nie mam teraz nikogo, oprócz ciebie. W tym momencie, nic milszego, nie mogło mnie spotkać. Bardzo cie kocham - mocno go przytuliłam.
-Ja ciebie też - Andy dał mi buziaka w głowę.
  Uśmiechnęłam się pod nosem.

*********************************************************************************

     Weszliśmy do mojego domu.
-Co ty się stało ?!
   Wszystko była tak czyste, jak nigdy. Podłoga lśniła, wszędzie ład i porządek.
-A może to był jakiś głupi żart i rodzice tak naprawdę wrócili ?! - zawsze trzeba mieć nadzieję.
-Poprosiłem moją sprzątaczkę, żeby tu ogarnęła.. Mam nadzieję, że się nie gniewasz..
-Nie no co ty. Bardzo ci dziękuję - uśmiechnęłam się.
  Po chwili usiedliśmy na kanapie.
-Nie chce mi się z nimi rozmawiać.. - westchnęłam.
-A może ja pojadę do domu ?
-Nigdy ! Musisz być przy tej rozmowie. Wiesz jacy są dziadkowie.. Zaraz będą chcieli żebym z nimi zamieszkała. Co mam im powiedzieć o szkole ?
-Wiesz.. Z tą twoją szkołą to jest już załatwione.. - powiedział niepewnie Andy.
-Mówiłaś, że już nie chcesz do niej chodzić, więc któregoś dnia, zadzwoniłem do wujka. Okazało się, że jest dyrektorem twojej szkoły i wszystko załatwiłem.. W razie czego, masz dyplom na koniec..
-Andy ! Boże dziękuję ci ! - mocno go przytuliłam.
-Bardzo za wszystko ci dziękuję..


sobota, 16 marca 2013

Sleepwalking








    
PUNKT WIDZENIA ANDY'IEGO

  Zestresowany wszedłem do sali Oliver'a.
-Cześć.. - usiadłem na krześle obok jego łóżka.
-Cześć.. Słuchaj, nie martw się, nie będę się wtrącał między was.. - zaczął mówić Oliver.
-Ale mi już o to nie chodzi ! Wtedy trochę przegiołem, przepraszam. Taylor była bardzo smutna. Ważny dla niej jesteś i.. I no, potrzebuje on ciebie. To ja nie powinienem się wtrącać. Jeszcze raz, przepraszam..
-Nie no spoko przecież.. Rozumiem cię. Po prostu bardzo ją kochasz.. - uśmiechnął się Oliver.
-Tak, zgadza się - odwzajemniłem uśmiech.
  
       Przed Taylor miałem pare dziewczyn, ale na żadnej tak mi nie zależało. Jedne obściskiwały się z jakimiś menelami, inne miały mnie w dupie, a jeszcze inne robiły to tylko po to, żeby wyjść na scenę podczas naszego koncertu, i powiedzieć : Kocham cię mamo !.
 Taylor jest inna. Jest wyrozumiała, rozsądna, no i oczywiście przemiła, przekochana i przesympatyczna, jak to mówi Ashley. Trochę to wkurzające, że ta manga, cały czas dodaj no jakiś wyrazów początek 'prze'. Ale to Ashley. 

-Wracaj do Taylor, ja sobie tu poradzę - uśmiechnął się Oliver.
-I dzięki, że w ogóle do mnie przyszedłeś.. No... Nie spodziewałem się - dodał.
-Hahaha, ja też nie - odwzajemniłem uśmiech.
-Dobra, to ja lecę do Taylor, bo jeszcze chłopaki mają przyjść.. Ciebie też odwiedzą, jeśli chcesz.
-Dobra, fajnie. Dzięki wielkie !

   Po chwili wróciłem do sali Taylor.
-I jak rozmowa z Oliver'em ? - zapytała.
-Bardzo dobrze - usiadłem obok niej.
-A chłopaków jeszcze nie ma ? - dodałem.
-Nie, ale zaraz na pewno przyjadą.
   Nagle do sali wkroczył zespół Black Veil Brides.
-Czy wszyscy żyją ?! - Ashley wydarł się na cały szpital.
-Tak ?!
-To dobrze - Ash usiadł obok mnie.
-Co się stało ? - zapytał CC.
-Długa historia.. - odpowiedziałem.
-No, ale najważniejsze, że wszyscy żyją. Przeżyją - uśmiechnął się Ash.
-Ta.

  Ktoś zapukał do drzwi. Tak, to była Juliet.
-Przepraszam, Andy, możesz jeszcze na chwile ? Proszę.
     O Boże, co za człowiek ?!
-Dobra. Zaraz wrócę.

   Wyszliśmy na korytarz.
-Tak ? - zapytałem.
-Bo mi jest teraz strasznie głupio.. Ja nie chciałam, żeby to tak wyszło..
-Słuchaj, i ty do mnie z tymi przeprosinami ?! Wiesz, mi się nic nie stało. Widziałaś Olivera ? Juliet, ja mam do ciebie taką wielką prośbę. Powiem to spokojnie, bez używania tzw nieładnych słów. To, że kiedyś byliśmy przyjaciółmi, nie ma już teraz znaczenia. Tak wiem, byliśmy nawet kiedyś razem, ale po tym wszystkim uważasz, że znowu możemy razem spędzać czas ? Dziewczyno, ośmieszyłaś mnie ! Byłaś ze mną tylko dla sławy ! Żebym ci rozgłos dał. Jeśli mam być szczery, to jesteś lepszą aktorką, niż tą całą piosenkarką za którą się uważasz. Ja teraz rozpocząłem nowy rozdział w życiu i w spisie treści, nie ma rozdziału 'Powrót do przeszłości'.
   Juliet trochę zatkało. Nie wiedziała, co powiedzieć.
-Gdyby nie te wszystkie sytuacje z Taylor, myślę, że moglibyśmy być kumplami - chciałem jakoś rozluźnić sytuacje.
  Nie żeby mi zależało, ale chyba czasem byłem dla niej zbyt ostry.
-Przepraszam.. Przepraszam ciebie, Taylor.. Oliver'a.. Ja.. Przepraszam - Juliet odeszła z łzami w oczach.
 
   Nagle podszedł do mnie jakiś lekarz.
-No zerwać w szpitalu.. Nie ładnie - uśmiechnął się.
   Taa..

  Wróciłem na salę. Taylor nie poruszała tematu Juliet.
Coś źle zrobiłem ? Jakoś zupełnie mnie olewała.. Chciałem jak najszybciej wyjaśnić to zachowanie, ale nie chciałem przy chłopakach.  
Trochę pogadaliśmy i chłopaki opuścili nas. Powiedzieli, że jutro też wpadną. I teraz nadszedł czas na wyjaśnienia.
-Coś się stało ? - zapytałem.
-Co Juliet chciała ? - spodziewałem się tego pytania.
-Przeprosić - uśmiechnąłem się.
   Taylor lekko się uśmiechnęła. Uff..
-To dobrze.
-Spokojnie z nią porozmawiałem i .. Podziałało !
-To świetnie.
-A czemu byłaś taka smutna ? - zapytałem.
-Nie byłam.. Po prostu trochę się martwiłam tą całą sytuacją.. No wiesz, żeby specjalnie wypadek sprowokować..
-Ale to już było i więcej się nie zdarzy.
-Skąd wiesz ?
-Bo znam Juliet.
-Racja, zapomniałam, że kiedyś byliście wielką, kochającą się parą.
-O co ci chodzi ?
-O nic.
-No jak to o nic ? Tak byłem z Juliet. I co w związku z tym ? Może jesteś zła, że nie wygarnąłem jej tak jak wcześniej ?
-Co ?! Nieee no co ty. Przecież nie można być nie miłym dla Juliet.
-Taylor. Ona też jest dziewczyną i nie ukrywając była dla mnie kiedyś bardzo ważna. Ludzie się zmieniają i ona jest na to idealnym przykładem, wiec po prostu wytłumaczyłem jej, tym razem spokojnie, żeby się odczepiła. Co w tym złego ?
-Nic. Nic, przepraszam..- Taylor spuściła głowę w dół.
-Może pogadam z lekarzem, żeby nas już wypuścił ? - zmieniła temat.    
-Ciebie wypuścił. Bo ja mogę już właściwie wracać do domu.
-Ale nie wrócisz, prawda ? - uśmiechnęła się do mnie.
    W końcu humor jej się poprawił.
-Nie no co ty !



*Przepraszam, że tak długo nic nie dodawałam, ale nie miałam czasu. :c W weekend obiecuję dodać nowy rozdział :)


środa, 6 marca 2013

Nobody's hero



    Cichutko zajrzałam do pokoju Andy'iego. Jeszcze spokojnie sobie spał. W sumie, to nie ma się co dziwić. Poszedł spać jakieś cztery godziny temu. Goście nieźle szaleli.
 Na palcach weszłam na dół.
Porozrzucane pudełka po pizzy, porozlewane sosy, wszędzie pełno puszek po napojach.. Rozpierducha na całego. Szybko wzięłam się za sprzątanie.
       W sumie, nie zajęło mi to zbyt wiele czasu. Po półgodzinnej pracy, wszystko lśniło. Wróciłam do swojego pokoju i położyłam się jeszcze na chwilkę, na pachnącej, białej pościeli.
  Byłam zadowolona, że w końcu zrobiłam coś dla Andy'iego, mimo, że nie było to nic specjalnego.
 Nagle do pokoju wszedł mój idol.
-Taylor, sama to wszystko zrobiłaś ? - zapytał jeszcze zaspanym głosem.
-Musiałam ci się jakoś odwdzięczyć za to wszystko - odpowiedziałam, wtapiając się w pościel.
-Przecież nie trzeba było. Po sprzątaczkę bym zadzwonił. Za co ty chcesz mi się odwdzięczyć ? - Andy 'rzucił' się na moją pościel.
-Na przykład za to - z uśmiechem, odwróciłam się w jego stronę.
-Dziękuję bardzo - powiedział, dając mi buziaka w czoło.
-A tak zmieniając temat.. Musimy zaraz jechać do studia... Chłopaki mają tam jakiś pomysł - dodał.
-Dobra. To ja może zrobię śniadanie ? - zaproponowałam.
-Zjemy w mieście, hmm ?
 Pokiwałam głową, na tak.
     Po chwili zaczęliśmy się zbierać do wyjścia.
Nie minęło zbyt wiele czasu, a byliśmy już gotowi.
 Andy, w samochodzie, włączył ich starą płytę. Zadowoleni i głodni jechaliśmy do restauracji.

Głośne trąbienie i dźwięki zderzających się samochodów.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------

  Lekko otworzyłam oczy.. Potem spróbowałam jeszcze raz.. Nie ukrywam, sprawiało mi to wielką trudność.
-Wszystko w porządku. Jesteś w szpitalu w Nowym Jorku. Mieliście wypadek - powiedział jakiś mężczyzna w białym fartuchu.
-A co z Andy'im ?! - zerwałam się z łóżka.
-Spokojnie. Nie możesz się teraz denerwować, ani wstawać. Andy jest cały i zdrowy. Tak naprawdę skończyło się tylko na kilku siniakach i zadrapaniach. Jest tutaj w poczekalni - powiedział z uśmiechem lekarz.
-A czy mógłby pan go tutaj wpuścić ? - ledwo zapytałam.
  Czułam się jakby ktoś wyssał ze mnie całą energię. Nie miałam siły ruszyć ręką.
-Oczywiście - odpowiedział lekarz i po chwili wyszedł.

-Taylor.. - ktoś złapał mnie za rękę.
 Andy.
Lekko otworzyłam oczy.
Nigdy nie widziałem go w takim stanie. Oczy miał podpuchnięte, ręce trzęsły mu się jak nigdy, wystraszony.
-Taylor, ja cię tak przepraszam - powiedział, chowając twarz pomiędzy rękoma.
-Nic.. Nic się nie stało.. Chyba.. Chyba nie jest aż tak źle, prawda ?
-Nie. Nie, nie jest - odpowiedział lekko trzymając mnie za rękę.
-Lekarz powiedział, że nie jest źle. Masz złamane żebra i ogólnie bardzo, bardzo się potłukłaś..
-A co się w ogóle stało ? - zapytałam.
-No zderzenie było.. Ktoś mi zajechał drogę..
-Wiesz kto ?
-Niestety..
  Usiadłam na łóżku.
-Przepraszam !
 Miły pan lekarz do mnie podszedł.
-Proszę się położy..
-Nie, nie o to chodzi. Bo my chcieliśmy wiedzieć, czy tym drugim się coś stało ?
-Tak, chłopak jest w ciężkim stanie.
-A kto to ? Może znamy..
-Oliver.. Oliver.. Kurcze, nazwiska nie pamiętam..
-Tatuaże ?!
-Sykes ?!
-Nie, nie... Sykes nie.. Na pewno nie.. Jakoś inaczej.. Ale tatuaże ma.
  Szybko zerwałam się z łóżka. Dość za późno zorientowałam się, że mam na sobie jakieś szpitalowe wdzianko.
-A, przepraszam, czy mogłabym się jakoś przebrać ?
-Tylko w jakieś luźne rzeczy.. - odpowiedział lekarz.
  Niestety takich tu nie miałam.
-Andy słuchaj, niedaleko jest taki sklep z ubraniami. Tam koło tej kawiarni co byłam z Oliver'em, pamiętasz ?
-Tak, jasne.
-To mógłbyś tam pójść kupić mi jakieś spodnie i koszulkę ?
-Jasne ! Zaraz wracam - powiedział i dał mi buziaka w policzek.
  Nagle zadzwonił mi telefon. Ashley.
-Słucham ?
-Gdzie wy jesteście ?!
-W szpitalu. Dzisiaj to my tam nie przyjedziemy..
-Co ?! W jakim kurwa szpitalu ?! Co się stało ?!
-Mieliśmy wypadek.. No nie będę ci teraz tłumaczyła, bo nie wiem czy tu mogę rozmawiać..
-Dobra, to ja do was przyjadę.. No bo.. Andy żyje nie ?!
-Tak, żyje. Spokojnie - uśmiechnęłam się.
-Dobra, ale w którym szpitalu ?
-No tym przy..
-Dobra już wiem ! Zaraz będę ! - powiedział i szybko odłożył słuchawkę.
 
-A czy wie pan może co mu się dokładnie stało ? - zapytałam lekarza.
-Niestety nie mogę udzielać takich informacji.. Chyba, że on sam pozwoli.. - uśmiechnął się.
-To ja zaraz to załatwię.. - położyłam się i wtuliłam w pościel.
-Ała ! - zapomniałam o tych żebrach.
-Coś się stało ? - zapytał.
-Nie. Wszystko gra.
-To dobrze - uśmiechnął się.
-A tak w ogóle to nazywam się Robert Walker.
-Taylor Evans - odwzajemniłam uśmiech.

  Nie minęło zbyt wiele czasu, a Andy był z powrotem.
-Zaraz padniesz jak zobaczysz co znalazłem ! - powiedział zadowolony.
-Ta dam !
  Andy wyjął z torby śliczną piżamę Bat-man'a. Rurkowate spodnie w małe logo tego superbohatera i luźna czarna koszulka świetnie do siebie pasowały. Do tego jeszcze czarne balerinki z materiału.
Szpitalowy szyk !
-Andy to jest śliczne ! - wstałam, delikatnie, by znowu nie odczuwać bólu, przytuliłam go i pobiegłam do łazienki się przebrać.

Pięknie wystrojona wróciłam na salę.
-No ślicznie ! - krzyknął Andy.
 Pan Walker popatrzył się na mnie.
-Świetna stylówa ! - stwierdził z uśmiechem.
-Dziękuję bardzo, a czy mógłby mi pan powiedzieć, gdzie jest Oliver ? - zapytałam.
-Sala numer 30 - odpowiedział.

  Po chwili byłam już przy drzwiach. Andy wolał zostać w poczekalni. Chyba z wiadomych przyczyn. Ja jednak czułam, że muszę sprawdzić, czy wszystko gra. Weszłam na salę.
-Przepraszam, a pani jest.. - zwróciła się do mnie pielęgniarka.
-Niech wejdzie - powiedział ledwo Oliver.
 Podeszłam do niego.
-Jak.. Jak się czujesz ? - zapytał.
-Wszystko dobrze..
-A.. A Andy ?
-Też..
-A ty ? Jak to się stało ? - zapytałam po chwili.
-Ze mną już tam dobrze nie jest.. Nie wiem.. To nie ja prowadziłem..
-A kto ?
  Nagle do pokoju weszła Juliet. Tego się obawiałam.
-Ojejku.. Skarbie! Już jestem ! Tak przepraszam !  - zaczęła wydzierać się na cały szpital.
-Przepraszam, pani nie może tutuaj wchodzić w takim stroju. Proszę wyjść.
-Ale jak to ?
-Nie można wchodzić w tak brudnych butach.
-No wie pani co ?! - obrażona opuściła sale.

-Ona ? - zapytałam.
-Tak.
-Ale jakim cudem, jej nic się nie stało ?!
-Nie wiem.. Ale powiedz tej pani, żeby jej tu nie wpuszczała.. Proszę.
-Oczywiście.. Ja już muszę iść. Trzymaj się.
-Taylor.. Ja przepraszam wtedy.. Wszystko ci wytłumaczę..
-W porządku..

 Pędem wróciłam do Andy'iego. To wszystko zaczynało przypominać scenę z jakiegoś filmu sensacyjnego.

'Zbuntowana i zazdrosna panna Juliet, spowodowała wypadek, narażając  życie innych'

Przecież to trzeba być jakimś idiotą. Nie chodzi tu o mnie, ale ona mogła nawet zabić Oliver'a. Nie mogłam tak tego zostawić. 
-O ! Taylor ! - proszę, o wilku mowa. 
  Podeszłam do mojej 'koleżanki'.
-Juliet słuchaj, ja chcę to zakończyć raz na zawsze. Ja rozumiem, że ty najchętniej to byś mnie usunęła z życia Andy'iego, rozumiem, że serio mnie nienawidzisz, ale co ty chcesz osiągnąć ? W ten sposób chcesz zwrócić na siebie uwagę Andy'iego ? Narażając jego życie ? Nie wiem jak to się stało, że sobie nic  nie zrobiłaś, ale zobacz co stało się z Oliver'em ! Czy ty możesz w końcu się otrząsnąć ?! Dziewczyno ! - Juliet usiadła na krześle i schowała głowę pomiędzy rękoma. 
  Nagle podszedł do nas wkurzony Andy.
-Czego ty znowu kurwa od nas chcesz ?! Wypadek spowodowałaś specjalnie ! Kurwa, jakim to trzeb być człowiekiem, a ja się z tobą zadawałem ! Jakim ja byłem idiotą ! Czy ty możesz w końcu odpierdolić się od nas wszystkich ?! Kurwa dziewczyno opanuj się ! 
  Andy znowu był wściekły. Nienawidził Juliet, to wiemy wszyscy. 
-Andy.. - zaczęła mówić.
-Nie chcę z tobą rozmawiać ! 
-Andy ! Czy ty możesz raz mnie w końcu wysłuchać ?! 
-Nie nie mogę ! - wściekły odszedł od nas.
  Juliet nie popuściła. Złapała go za rękę.
-Zostaw mnie kurwa ! 
-Andy proszę ! 
  W końcu stanął, ale pokazywał, że nie jest zainteresowany tym, co Juliet ma do powiedzenia.
-Ja..
-Juliet, nie obchodzisz mnie ty, twoje przemyślenia, czy to co masz mi do powiedzenia. Naraziłaś życie moje, Taylor, Oliver'a, dałaś jej jakieś świństwo.. Czy.. Czy ty w ogóle rozumiesz co ty robisz ?! Masz odpiepszyć się od nas, albo zadzwonię na policję i o wszystkim im opowiem ! 
   Juliet odeszła od nas, płacząc. Andy usiadł na krześle. 
-Przegiołem ? - popatrzył na mnie.
-Troszeczkę.. Dobra.. Daj sobie spokój.. Nerwy ci puściły i tyle.. Chodźmy.. Chłopaki zaraz mają do nas przyjechać.
-Ja.. Ja najpierw muszę coś załatwić. Zaraz będę.
  Andy wszedł do sali Oliver'a. 

niedziela, 3 marca 2013

Goodbye kiss


   Resztę koncertu razem obserwowaliśmy w tłumie pełnym fanów. Tym razem, już bez Juliet i jej chłopaka.
-Hej ! - ktoś złapał mnie za ramię.
  Wystraszyłam się jak nigdy dotąd.
-Oj, przepraszam. Nie chciałam - Alice uśmiechnęła się.
-Nic się nie stało.
-Świetnie śpiewasz !
-Taa, yhym.. - zawstydziłam się.
-No oczywiście ! Świetny koncert, nie ?
-Oj, racja.
-Wymiatają ! - wtrącił się Ash.
-Ashley ?
-Oczywiście !
-Purdy ?!
-No, a jaki kurwa ?! - krzyknął zadowolony Ashley.
-Czego się drzesz ?! - do naszej rozmowy dołączył Andy.
-Bo głośno !
-Co ?!
-Bo głośno tu jest !!!!!!!!!!!!!!!!
-Aha.
-Czy mogę autograf ? - zapytała Alice.
-Na ręku, czole, nodze, plecach... ?
-Czy na kartce ? - Ashley'owi przerwał Andy.
-Na kartce.. Tylko znajdę.. - Alice zaczęła grzebać w torbie.
-Czy możesz się w końcu uspokoić ?! - Andy zwrócił się do Ashley'a.
-Czy ja ci w czymś przeszkadzam ?
-Tak ?
-O już mam ! - konwersację przerwała im Alice.
-A długopis ? - zapytał Ashley popijając drink'a.
-Też.
-Dobra, to dawaj - Ash wyrwał jej kartkę wylewając drinka na papier.
-Kurwa - powiedział zakłopotany basista.
-No i co zrobiłeś idioto ? - zapytał Andy.
-Czekaj.. Ja mam chyba jakiś notes - zajrzałam do torby.
-Jest ! - podałam chłopakom kartkę.
-Proszę bardzo ! - Andy wręczył autograf.
-Czekaj no jeszcze ja ?! - Ash szybko narysował jakieś bazgroły.
-Proszę !
-Jejku.. Dzięki wielkie ! - zadowolona Alice podskoczyła z radości.
-Nie ma sprawy - powiedział dumny Ashley.

    Wtedy stało się coś czego nigdy bym się nie spodziewała. Za Ashley'em stał Andy. Nie Biersack. Mój stary przyjaciel.
  Zanim do końca dotarło to do mnie, zaczęłam biec w jego stronę.
-Taylor gdzie pędzisz ?! - zapytał Andy.
-Zaraz wracam !

Nie minęło zbyt wiele czasu, a stałam przed moim przyjacielem 'z ławeczki'.
  Popatrzył na mnie z uśmiechem i mocno przytulił.
Nikomu z nas nie chciało się w tym momencie cokolwiek mówić. Ten gest, mówił sam za siebie.
  Nigdy wcześniej się tak nie czułam .Znałam go.. Tak naprawdę może tydzień. A był dla mnie kimś naprawdę ważnym. Nie tak ważnym jak Andy, ale ważniejszym, niż kiedyś był Oliver.
 Nagle podszedł do nas Andy.
-Andy to jest.. Andrew - chciałam jakoś ich odróżniać.
-To jest Andy Biersack ?! - zapytał zdziwiony Andrew.
-Tak. Jestem Andy Biersack. Chłopak Taylor - widać było, że Andy nie był zbyt zadowolony z zaistniałej sytuacji.
-Łał ! Serio ?! Jesteście razem ?!
-Ta..
-Tak i nikt nie może nas rozdzielić - wtrącił się Andy i położył dłoń na moim ramieniu.
-Racja.. - powiedziałam z uśmiechem, żeby jak najszybciej zakończyć ten temat.
-Ty byłeś jej przyjacielem, tak ? - zapytał Andy.
-Nadal jestem ! - odpowiedział zadowolony Andrew, zupełnie nie zwracając uwagi na nieprzyjemne zachowanie Andy'iego.
-Taylor, mamy iść teraz do Oliver'a - Andy zwrócił się do mnie.
-Po co ?
-Chciał cię na chwilę prosić - Andy złapał mnie za rękę i 'pociągnął' w stronę kulis.

-Andy, o co ci chodzi ? - zapytałam siadając na kanapie.
-O nic.
-Jak to, o nic ? Czemu byłeś dla niego taki nie miły ?
-Nie byłem nie miły. -No jak nie ?
-Koleś nie odzywa się do ciebie od miesięcy i nagle udaje twojego przyjaciela. No coś tu jest nie tak ?
-Dlaczego ty zawsze widzisz drugie dno ?
-Taylor.. - Andy usiadł koło mnie.
-Po prostu..
-Dlaczego zawsze muszę przyjaźnić się z kimś kogo ty mi wybierasz.. ? - przerwałam mu.
-Zawsze kogoś, kogo ty znasz.. ? - dodałam.
-Bo znam ich. Wiem kim oni są. Uwierz mi, ja chcę dla ciebie, jak najlepiej.
-To pozwól mi chociaż spędzić ten jeden wieczór razem z nim. Nie sam na sam. Razem z tobą i resztą, ale żeby on tam też był. Przyjechał tu zapewne dla mnie...
  Andy westchnął.
-Hmmm ?
-No dobrze.. - powiedział w końcu.
  Mocno go przytuliłam.
  Po chwili wyszliśmy do innych.
Nagle zobaczyłam Andrew'a całującego się z Alice. Nie wiedziałam co powiedzieć.
-Andy.. - złapałam go za rękę.
-Jednak chcę tylko z wami spędzić ten wieczór... - dodałam.
-Co ? Czemu ? - Andy zaczął rozglądać się.
-Aha.. Już wiem..
   Łza spłynęła mi po policzku.
-Tak ci zależy ? - zapytał troskliwie Andy.
-Nie.. Już nie.. Ale myślałam, że zrobił to dla mnie..
-Mówiłem. A ja znam się na ludziach.. - powiedział z lekkim uśmiechem.
-Chodź do chłopaków ! Zobaczysz, jeszcze ten wieczór będzie świetny !

-No co tam rybki ? - zapytał Ashley.
-Gdzie reszta chłopaków ? - Andy zaczął rozglądać się po sali.
-Jinxx całuje się za kulisami z jakąś pustą laską, Jake bierze udział w rozbieranej sesji, a CC poszedł nachlać się do baru obok.
  Andy popatrzył na Ashley'a, jak na totalnego debila.
-Rozmawiają z Oliver'em - powiedział z uśmiechem.
-Za kulisami ? - zapytał Andy.
-Tak, ale powiedzieli, że zaraz tu wrócą.. O ! Idą !
-Kiedy skończy się koncert ?
-Za jakieś dwadzieścia minut - odpowiedział Jake.
-A ! No właśnie. Taylor, Oliver ma sprawę do ciebie - przypomniał sobie Jinxx.
-Wiecie może jaką ? - zapytałam.
-Coś tam w kwestii śpiewu - odpowiedział CC.
-O nie.. - westchnęłam.
-Czemu 'o nie' ? Każdy chyba marzy o byciu super gwiazdą ! - powiedział Ashley.
-Ale może nie ja..
-Tak, oczywiście - powiedział sarkastycznie Andy.
-No tak - odpowiedziałam.

                W końcu koncert dobiegł końca. Fani rozeszli się do domu. Na sali było cicho i spokojnie. Tego było mi potrzeba, po tych prawie dwóch godzinach krzyku.
-No i jak się podobało ? - zapytał Oliver.
-Było świetnie !
-Daliście czadu !
-To dobrze. Taylor mam do ciebie sprawę.. Wiesz, bo tak fajnie zaśpiewałaś i w ogóle.. To może chciałabyś nam pomóc w następnym koncercie.. Za tydzień jest dopiero.. Hmm ?
-Dobrze. Nie ma sprawy - uśmiechnęłam się.
-Serio ? To świetnie !

   Po chwili wszyscy pojechaliśmy do domu Andy'iego na małą 'imprezę'. Ekipa BMTH i BVB oraz mała Taylor. No cóż..
 Andrew nawet nie zadzwonił. Na koncert przyszedł tylko dla Alice. Mnie spotkał przypadkiem, a ja leciałam do niego, jak jakaś idiotka.
-Co cię gryzie ? - zapytał Oliver, siadając koło mnie.
-Nic..
-No jak nic, no przecież widzę. Wygadaj się mi, zanim przyjdzie tu twój chłopak - uśmiechnął się.
-Długa historia..
-Martwi się tym, że po prostu miałem rację - wtrącił się zadowolony Andy.
-Zdarza się - odpowiedział Oliver.
  Uśmiechnęłam się.
-Ale rzadko - dodałam.
-Oj, wcale nie - Andy dosiadł się do nas.
  Oparłam głowę na jego ramieniu.
-Ale jak już ma rację, to znaczy, że zawsze mogę na niego liczyć.






sobota, 2 marca 2013

Shadow Moses





-Tak, Oliver śmieszny jesteś - uśmiechnęłam się.
-Tak wiem, ale to na serio - odwzajemnił mój głupi uśmieszek.
-Znasz tekst, nie ? - dodał.
-Nie ?
-Dobra, bierzemy ją !
-Nie ?
-Tak.
-Nie ?
-Ona tak zawsze ? - Oliver zwróciła się do Andy'iego.
-Tak - odpowiedziałam.
-Nie przeszkadza mi to - znowu ten głupi uśmieszek Oliver'a.
   Po chwili 'wręczył' mi tekst i wyszedł do garderoby z resztą zespołu.
-Andy.. Tylko po to miałam tu przyjść ?
-Nie !
  Usiadłam na kanapie.
-Serio nie. Po prostu ktoś jest im potrzebny i..
-I czekali na ostatnią chwilę ? Planowali wyjść na scenę i popytać, kto by chciał z nimi śpiewać, tak ?
-No nie wiem.. Może..
-Andy !
-No Oliver nas tylko zaprosił ! Nie wierzysz mi ?
-Jejku, raz zaśpiewasz i już - dodał.
     Po chwili wszedł Oliver.
-Jeśli naprawdę nie chcesz i im to wytłumaczę - powiedział po cichu Andy.
-Dobra.. Nie trzeba - uśmiechnęłam się i dałam mu buziaka w policzek.
-Rozkręcamy bibę ! - krzyknął na cały głos Oliver.
   Andy popatrzył na niego jak na idiotę.
-Ale ty głupi jesteś - dodał.
-No wiem - głupio uśmiechnął się Oliver.
    Już go polubiłam.
-Pomogę ci ją rozkręcić - wstałam i podeszłam do niego.
-Oczywista oczywistość ! Żółwik !
-Co tu się kurwaa dzieje ?! - do pokoju wszedł Ashley.
-A co by się miało dziać ? - zapytał Andy.
-No nie wiem - zadowolony Ashley zajął moje miejsce na kanapie.
-Żyję wśród debili - stwierdził Andy.
    Popatrzyłam na niego 'zabijającym' wzrokiem.
-Ale nie wszyscy nimi są - dodał z uśmiechem.
-Uwaga ! - zaczął się drzeć Oliver, lecz nikt się tym nie przejął.
-Halo ! - zero reakcji.
-Kurwa !
  W końcu wszyscy ucichli.
-Dziękuję za uwagę. Chciałem powiedzieć, że wychodzimy na scenę. Chodź Taylor ! - Oliver złapał mnie za rękę i zaciągnął na scenę.
-Czekaj ! Kiedy mam wejść ? - zapytałam.
-Najpierw będzie 'It never ends', a potem 'Don't go'. Zapowiem cię.
-Ok.
  Zdenerwowana czekałam na zakończenie piosenki. Nagle podszedł do mnie Andy.
-Dasz radę - uśmiechnął się.
-Ta.. jasne - powiedziałam, trzęsąc się ze strachu.
-'Lost it all' zaśpiewałaś bez problemu - powiedział na pocieszenie.
-Tak, ale wtedy ty byłeś ze mną na scenie.
-A co to ma za znaczenie ?
-Bo wtedy wiedziałam, że nawet jak coś się nie uda, to.. To ty byłeś obok i.. No i po prostu nie bałam się, nie miałam tak dużej tremy..
  Andy uśmiechnął się.

   Rozległ się krzyk fanów.
-Do wykonania następnej piosenki potrzebujemy małej pomocy. Chodź do nas Taylor ! - i znowy głośne okrzyki.
-Taylor ! Taylor ! Taylor !
   Wystraszona popatrzyłam na Andy'iego.
-Dawaj.
    Nie było już odwrotu. Wyszłam na scenę. Zaczęła lecień muzyka.
-Don't gooooooooooooo !
   Pomyślałam, że robię to tylko dla Andy'iego. Że po prostu na mnie liczy. Ale było to nie możliwe. Juliet ! Stała przy barze razem z Oliver'em. Przestałam przejmować się piosenką. Nagle podszedł do niej Andy. Nie miałam zielonego pojęcia o czym rozmawiają. Zasłonił ich jakiś niezwykle wysoki chłopak.
  Oliver puknął mnie w ramię. Zorientowałam się, że za kilka sekund będzie moja kolej.
-Don't goo, don't goo, don't gooo..
   W końcu koniec. Pożegnani brawami, wyszliśmy na przerwę za kulisy.
-Świetna jesteś ! - powiedział z uśmiechem Oliver.
-Prawie zniszczyłam ci występ..
-No co ty ! - Oliver mnie przytulił.
-Zaraz wracam.. - szybko wybiegłam do fanów.
   Rozpoznali mnie i chcieli autografy. Ja chciałam jak najszybciej dotrzeć do Andy'iego. Nie mogłam udawać, że ich nie widziałam. Prawdy, bałam się jak nigdy wcześniej. Stanęłam tak, by mnie nie widzieli. Chciałam usłyszeć o czym mówią.
-Czy ty kurwa rozumiesz, że nie chce cię kurwa nigdy widzieć ?! - krzyczał Andy.
-Jak ty się wyrażasz do mojej dziewczyny ?! - wtrącił się Oliver.
-Przyszłam tutaj, tylko po to, by zobaczyć występ kochanej Taylor. Jest niesamowita.. - głupio uśmiechnęła się Juliet.
-Wypierdalajcie stąd ! Kurwa, macie czelność tutaj w ogóle przychodzić ?! - Andy był tak wściekły jak nigdy wcześniej.
  Uspokoiłam się. On po prostu chciał mnie bronić.
-Wolny kraj.. - odpowiedziała Juliet.
-Wolny kraj, tak ?! Czyli narkotyki kurwa też można sprzedawać, tak ?!
-To moja sprawa..
-Taka twoja sprawa, że zaraz obydwoje pójdziecie do pierdla !
-Nie masz dowodów, skarbie..
-To się kurwa okaże ! - zdenerwowany Andy odszedł od nich i kierował się w stronę kulisów.
  Szybko pobiegłam za nim. Gdyby Juliet z Oliver'em mnie zobaczyli, to nie byłoby zbyt ciekawie.
W końcu dotarłam do kulisów. Andy siedział na kanapie i nadal kipiało z niego wściekłością.
-Słuchaj, możemy ich stąd wypierdolić, jeśli chcesz - powiedział Oliver.
-Lepiej ich wywal - wtrącił się Ashley.
-Bo zaraz może się to źle skończyć - dodał.
-Dobra, to zaraz wracam - powiedział Oliver i szybko gdzieś poszedł.
  Usiadłam obok Andy'iego.
-Dziękuję.
-Za co ? - już nie był tak wściekły.
-Wiesz za co.. - uśmiechnęłam się i położyłam głowę na jego ramieniu.
-Świetny występ - powiedział Andy.
-Taa, yhym - zaśmiałam się.
-No taa. Masz fanów.. I to całkiem dużo - uśmiechnął się.
-Ale to dzięki tobie.
-Nie prawda. Po prostu masz talent.
-Do śpiewu i wybierania właściwych mężczyzn - dodał dumny.
-Hahaha, no ba ! - zaczęliśmy się śmiać.
  Nagle wszedł Oliver.
-Załatwione ! - powiedział.
-Dzięki - odpowiedział Andy.
-Nie ma sprawy. Serio tyle przez nich kłopotów ? - zapytał Oliver.
-Wszystkie kłopoty są przez nich - powiedział Andy.