niedziela, 14 września 2014

NOWY BLOG!!

Tak, jak już wcześniej wspominałam powstał nowy blog, który (mam nadzieję) nie będzie gorszy od tego.

Za dużo nie będę zdradzać, ale powiem, że wielką rolę będzie odgrywał tym razem Oliver Sykes, który w życiu głównej bohaterki zmieni bardzo dużo.
Opowiadanie o Laurze Rose, będzie bardzo różniło się od Taylor, ale mam nadzieję, że się wam spodoba :)

Jeśli chodzi o posty, to będą one krótsze, ale postaram się by pojawiały się częściej. Wiadomo, że rozpoczął się rok szkolny i czasu jest mało, więc nie będą one wychodzić codziennie, ale minimum dwa w tygodniu pojawią się na pewno :)

Tak więc zapraszam do czytania, komentowania, oceniania i w ogóle ♥



Nowy rozdział o Taylor - już niedługo!!

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Smutna|Wesoła wiadomość

Kochani!
 Po długim namyśle, uważam, że blog powinien w końcu dobiec końca. Opowiadanie o Tay istnieje już od października 2012 roku, czyli już prawie dwa lata. Jest to naprawdę bardzo, bardzo długo i większość osób, przestała już je czytać. Pod postami pojawia się 1 do 3 komentarzy, a kiedyś było ich o wiele, wiele więcej. Nie ukrywam, że będzie mi bardzo szkoda skończyć tego bloga, bo się do niego przywiązałam, no ale kiedyś trzeba.
 Pojawi się za to nowy blog! Główną bohaterką będzie dziewczyna, która całkowicie różni się od Taylor, ale jedno będzie je łączyć - obydwie niebawem będą obracać się wśród gwiazd, w tym Black Veil Brides czy Bring Me The Horizon :)

Przewiduję, że na blogu pojawią się jeszcze jakoś dwa rozdziały, które zmienią, tak naprawdę, wszystko, a nowy blog pojawi się niebawem.
 Mam nadzieję, że nikt się nie gniewa, że to już koniec, a tym którzy wytrwali do końca - bardzo, ale to bardzo dziękuję! Jesteście wielcy!

EDIT
Jeśli chcecie, by jednak coś tu się jeszcze działo - czekam na komentarze :)
Jak mam dla kogo kontynuować - to nowe rozdziały będą się pojawiać :)
Więc.. To zależy od Was! ♥

sobota, 2 sierpnia 2014

I don't wanna choose

-Powiem ci, że ja nigdy nie znalazłem tej... 'Prawdziwej miłości'.
 Razem z Geo siedzieliśmy na końcu małego molo, nad jeziorem. Powoli robiło się ciemno, ale i bardzo przyjemnie. Pogoda była wręcz idealna, nie chciało się nawet wracać do domu.
-Ty?! Nie żartuj sobie - zaczęłam się śmiać.
-Co nie żartuj?! To prawda. Zawsze jak była ładna to głupia, a jak głupia to ładna... No.. Wiesz o co chodzi.
-Tak, rozumiem. Ale to dziwne. Przecież jesteś mega przystojny no i... - zabrakło mi słowa.
-No i jaki? - zaczął się śmiać.
-No taki, że dziewczyny powinny za tobą latać!
-Ale, wiesz... Mi chyba wcale nie o to chodzi.. - zasmucił się i popatrzył przed siebie.
-A o co?
-Zawsze mi czegoś brakuje.
  Odwrócił się w moją stronę i delikatnie się uśmiechnął.
Nie znałam go zbyt dobrze. Mimo to, zawsze czułam się przy nim miło, bezpiecznie i swobodnie. Zawsze był taki tajemniczy. Ukrywał coś, ale nigdy nie miałam śmiałości zapytać. On także nie wypytywał.
-Serio myślisz, że on da sobie z tobą spokój? - zapytał.
-Bo ja szczerze w to wątpię - dodał.
-Myślę, że tak. On wyjechał Geo. Nie ma o czym rozmyślać.
 Po tych słowach dość długo siedzieliśmy w cieszy. Nikomu z nas nigdzie się nie śpieszyło. Ja mimo to wciąż rozmyślałam o tym wszystkim. Jejku.. Nigdy nie sądziłam, że moje życie może tak wyglądać. Byłam bardzo ciekawa, czy rodzice byliby ze mnie dumni, że sobie tak radzę.. Czy może wręcz przeciwnie? Tego chyba nigdy się nie dowiem.
-Chyba czas wracać.


-No w końcu jesteście! - krzyknął Will i delikatnie mnie przytulił.
-Za wcześnie? - zaśmiał się Geo.
-Chciałbyś!
-Dobra, to ja zmykam! - odpowiedział.
-Wpadnij jutro - powiedzieliśmy równo.
-Haha, postaram się! Trzymajcie się!

 Gdy usiedliśmy razem na kanapie, zaczęłam opowiadać Will'owi o tym wszystkim. Widać było, że był bardzo zdziwiony. Pewnie spodziewał się czegoś innego.
-Wiesz.. Ja chyba pójdę się przespać. A jutro może wrócę do domu..
-Co? Dlaczego?! Po co? Źle ci u mnie? - zapytał i delikatnie się uśmiechnął.
-Skąd, ale to jest przecież też problem dla ciebie i jakieś dodatkowe...
-Tak, tak.. Idź już lepiej spać! - pomachał do mnie dłonią, a ja w tym momencie nie mogłam powstrzymać się od uśmiechu.
  Gdy doszłam do swojego pokoju, czym prędzej rzuciłam torbę na łóżko i zdjęłam bluzę. Wtedy wypadł mi telefon. Byłam pewna, ze cały się potłukł, ale myliłam się (na szczęście!). Wtedy zobaczyłam, że dzwonił do mnie Andy..
-Will! Will! Myliłam się! Andy chce żebym do niego pojechała! Chce żebyśmy do siebie wrócili! Słyszysz?! - zbiegłam ze schodów, prosto do salonu.
-Jejku! Skąd wiesz?!
-Zostawił mi wiadomość! Bilety na samolot są w studiu do którego mam klucze!
-Taylor.. Zastanów się.
-Nad czym? - uśmiech powoli schodził z mojej twarzy.
-Ty już wiesz nad czym.. - zesmutniał i wyszedł na taras.


'Geo mam ci coś mega ważnego do przekazania!! Nie uwierzysz!! Andy dzwonił do mnie i prosił, żebym do niego pojechała!! Mam dwa bilety w studiu na samolot i zupełnie nie wiem co z tym zrobić.. Will jest jakiś dziwny od momentu gdy mu o tym powiedziałam.. Zadzwoń :)'

 Następnego ranka, gdy zeszłam na dół, Will czekał już ze śniadaniem. Był w dużo lepszym nastroju niż wczoraj.
Usiadłam naprzeciwko i zaczęłam konsumować pyszną kanapkę.

-Przepraszam za wczoraj - lekko się uśmiechnął.
-W porządku. W sumie to cie rozumiem. Jednego dnia przez niego płaczę, a gdy tylko coś się odezwie, to pędzę jak oszalała. To głupie, ale po prostu przeczuwam, że jeśli teraz nie zadziałam, to to już będzie koniec.
 Lekko zesmutniał.
-Chociaż wiesz, że bardzo mi na tobie zależy, to sądzę tak samo i chciałbym żebyś pojechała i była po prostu z nim szczęśliwa. Zadzwoniłem do Geo i jutro wieczorem macie samolot.
 Bardzo mi ulżyło. Chciałam do niego pojechać i w końcu zakończyć ten koszmar, ale to co wyznał mi Will było.. Wyjątkowe? Może to dlatego, że nigdy bym się nie spodziewała, że wyzna mi to prosto z mostu. Było mi jednocześnie trochę głupio, że zostawiam go samego.
-A ty nie wolisz ze mną jechać? - zapytałam.
-Nie. Wolałbym, żeby był to Geo. Wiesz, że moje stosunki z Andy'im.. No.. Po prostu Geo jest starszy i lepiej zna Andy'iego. Przepraszam, ale wolałbym, żeby to on pojechał.
 Nastała chwila ciszy. Will wstał od stołu i zaczął wkładać naczynia do zmywarki. podeszłam do niego i popatrzyłam mu prosto w oczy.
-Będę za tobą bardzo tęskniła. Całą noc zastanawiałam się co z tym wszystkim zrobić.. Z Andy'im przeszłam tak wiele.. Kocham go, ale od kiedy ty się pojawiłeś to nie wiedziałam co czuje. Do niego i do ciebie. Chciałabym, żebyś wiedział, że coś do ciebie czuje, pomimo, że mam Andy'iego. Kiedy się z nim pokłóciłam ty byłeś przy mnie, pomogłeś mi. Teraz wybieram pomiędzy wami, a tego wcale nie chce. Nie chcę wybierać. Przepraszam cię.
 Will nic się nie odzywał. Widać było, że był bardzo zdziwiony. Czemu mu to wyznałam? Czemu mu wyznałam, że on TEŻ mi się podoba? Po prostu wiedziałam, że kiedy wrócę do Andy'iego nie będe go za bardzo widywać. Dla dobra naszego związku. Chciałam, żeby wiedział..
 W pewnym momencie objął mnie w talii i pocałował. Całował inaczej.. Delikatniej.

***
Bardzo przepraszam, że dodaje tak rzadko i rozdział jest w dodatku krótki.. Są wakacje - ciągle mnie nie ma i zupełnie nie ma czasu. Przez najbliższe dwa tygodnie także mnie nie będzie, także nie wiem, kiedy pojawi się następny :c Bardzo przepraszam..
A tym co czytają - bardzo, bardzo, bardzo dziękuję! Jesteście kochani! ♥ 


czwartek, 17 lipca 2014

Together forever

-Andy to dupek - podeszłam do Will'a, który przygotowywał właśnie kolację.
-No co ty.. - odpowiedział sarkastycznie.
-Zobacz, co mi napisał - pokazałam mu telefon.
-Chcesz się z nim spotkać? - zapytał.
-Sama nie wiem.
-Wiesz.. - odwrócił się w moją stronę i oparł o blat.
-Ja nie chcę się wtrącać pomiędzy ciebie, a Andy'iego, ponieważ to nie moja sprawa, ale jeśli mogę coś powiedzieć, to zastanów się Tay i to bardzo poważnie. Wasz związek wisi na włosku.
-To co ja mam zrobić?
-Przeszliście z Andy'im bardzo dużo... Przez pewien czas, tylko on istniał dla ciebie. Gdy nie miałaś nikogo - on zawsze był przy tobie.
-Czyli mam się z nim spotkać?
-Uważam, że tak.



 Gdy zbliżałam się do kawiarni, zobaczyłam jego zaparkowany samochód. Musiał być w środku. Byłam bardzo, ale to bardzo zdenerwowana. Powoli otworzyłam drzwi i w końcu go zauważyłam.
Usiadłam na przeciwko.
-Cześć Taylor - powiedział bez żadnego entuzjazmu.
-Hej.
-Chcesz coś do picia?
-Nie, dziękuję.
-Musimy pogadać - zrobił się bardzo poważny.
Kiwnęłam głową.
-Ostatnio ostro przegiąłem i zdaję sobie tego sprawę. Nigdy nie powinienem tak o tobie mówić, ale wpadłem w szał, jak się dowiedziałem, że jesteś z Will'em.
-Dlaczego?
-Jak to dlaczego?! Pokłóciłaś się ze mną, po czym poszłaś do innego faceta! - krzyknął na całą kawiarnię.
-Przepraszam - dodał, ale tym razem cichym tonem.
-Wyjeżdżamy i po prostu chciałem się z tobą spotkać, by rozstać się w zgodzie.
-Co?! - tym razem, to ja podniosłam głos.
-Mamy trasę koncertową po Europie. Black Veil Brides wraca do pracy - delikatnie się uśmiechnął.
-Gratuluję.
-To kiedy się znowu zobaczymy?
-Myślę, że powinniśmy dać sobie spokój. Będziemy dawać koncerty przez jakieś dwa miesiące, po czym jeszcze na miesiąc zostajemy w Londynie, bo tam zaczniemy przygotowania do następnej płyty i chcemy nagrać teledysk.
-Więc zobaczymy się dopiero za trzy miesiące?!
-Masz przecież Will'a i kochasz go. Ja to wiem. Czuję to, gdy o nim mówisz, bo tak samo mówiłaś o mnie. Broniłaś mnie, tak jak i teraz jego. Nie ma osoby, który by cię lepiej znała. Zapomnijmy o sobie i ułóżmy sobie życie od nowa - w tym momencie wstał, podszedł do mnie, delikatnie dał buziaka w policzek i odszedł.
 Ja siedziałam, jak wryta. To był już koniec.

Przez dłuższy czas nie byłam w stanie nawet wyjść z kawiarni. Nigdy tak się nie czułam. Nie byłam smutna, zła, wesoła, byłam nijaka.
 Nagle ktoś usiadł naprzeciwko mnie. Uniosłam wzrok. Był to George.
-Hej! Przechodziłem obok i zauważyłem jak sama siedzisz! Czekasz na kogoś?
-Nie - w tym momencie poczułam, że łza cieknie mi po policzku.
-Coś się stało? - zapytał.
 Pokręciłam przecząco głową.
-Nie, raczej chyba nie - wytarłam policzek i sztucznie się uśmiechnęłam.
-Mhm. Czy ja wyglądam na idiotę? Co jest? Andy? Słuchaj on cię kocha serio. Rozmawiałem z nim i...
-On odszedł.
-Co? Nie za bardzo rozumiem.
-Wyjechał z zespołem w trasę. Ja go już straciłam - zabrałam swoje rzeczy i wyszłam z kawiarni.
 Słyszałam, jak Geo za mną szedł. Mimo to, nie zatrzymałam się. Nie chciałam o tym rozmawiać.
-To niemożliwe. On wróci - zaczął do mnie mówić.
 Łzy leciały mi z oczu jak z jakiegoś wodospadu. Nie mogłam w to wszystko uwierzyć.
-Geo ty nie rozumiesz! To wszystko to moja wina! Ja robiłam mu awantury o byle co! Może Alexandria go pocałowała, może on ją, ale w sumie to ja spędzałam czas z Will'em! To ja poszłam do niego i zostałam u niego na noc po tym jak pokłóciłam się z Andy'im! On by tego nie zrobił! Chciał to naprawić, a ja uważałam się za jakąś świętość! Nie wysłuchałam, więc on też dał sobie spokój! Ja nie mam już nic! Nie żartuje! Co z tego, że mam pieniądze, nie muszę pracować?! Mam je po rodzicach, którzy zginęli! Ale kto był wtedy przy mnie?! Z kim miałam dzielić te pieniądze?!
-Tay! Uspokój się! - podszedł do mnie i mocno mnie przytulił.
-Nie! To jest moja wina! Spieprzyłam sprawę! - zaczęłam strasznie płakać i wyrywać się z jego objęć.
-Zostałam sama.. Zupełnie.. - powoli zaczęłam się uspokajać i wtuliłam się w jego ramie.
-Nie mów tak. Masz mnie, masz Will'a i odzyskasz tez Andy'iego. Obiecuję.
-Ale on wyjechał... Powiedział, żebyśmy ułożyli sobie życie osobno.
-Ty też tego chcesz?
-Ja go kocham. Cokolwiek by zrobił. Kocham go.


Perspektywa Andy'iego

-Kiedy mamy samolot? 
 W studiu panował jeden wielki bałagan. Wszyscy się pakowali, ale ja byłem 'w chmurach'. Cały czas myślałem o Taylor. Powinienem ją zrozumieć. Poza mną praktycznie nie ma nikogo. Kogo? Will'a?
-Nie mogę tego tak zostawić... - szepnąłem.
-To weź to ze sobą - powiedział Ash.
-Co? - 'wróciłem na Ziemie'.
-No to weź tą bluzkę ze sobą - wskazał na koszulkę, którą miałem w rękach.
-Stary, co jest z tobą? Weź się ogarnij! Jedziemy w trasę, a ty przeżywasz co masz zabrać!
-Tak. Tak, wezmę to ze sobą! Nie pozwolę tego zostawić! Ash jesteś moim Bogiem! - mocno go przytuliłem po czym wybiegłem.
-On coś pił? - usłyszałem za plecami.

-Halo Taylor? Taylor ja wiem, że mnie nienawidzisz. Ja to wszystko rozumiem i domyślam się, że nie chcesz mnie teraz widzieć, ale proszę cie, wysłuchaj! Jedziemy teraz do Londynu, za trzy godziny mam samolot. W Londynie będziemy do piątku, potem jedziemy do Niemczech. Ymm.. Do poniedziałku. We wtorek Polska do czwartku. Ja nie mogę odwołać trasy, ale błagam cie. W studiu zostawiam bilet, błagam przyjedz! Ja nie mogę bez ciebie żyć, rozumiesz? Kocham cie.
-Myślisz, że przyjedzie? - podszedł do mnie Jeremy.
-Jeśli mnie kocha to przyjedzie.
-A co jeśli nie?
-To upadniemy.
-Razem?
-My zawsze będziemy razem.



wtorek, 15 lipca 2014

Przeprosiny i następny rozdział ♥

Kochani! Są wakacje, więc postanowiłam kontynuować bloga! Bardzo przepraszam za długą przerwę (znowu), ale pod koniec roku miałam strasznie dużo popraw i nauki, a na początku wakacji musiałam wszystko ogarnąć i co chwilę gdzieś wyjeżdżałam. Mniejsza z tym! Rozdziały (pomimo moich starań) nie będą się pewnie pokazywać regularnie ze względu, że w wakacje często mnie nie ma, ale postaram się by były dosyć często.
 Także mam nadzieję, że mi wybaczycie i będziecie kontynuować czytanie bloga! ♥

niedziela, 18 maja 2014

I will be with you

-I jak tam? - do pokoju wszedł Will ze szklanką gorącej czekolady.
-Zastanawiam się, czy to ma jeszcze jakiś sens.. - odpowiedziałam biorąc kubek.
-Dziękuję - dodałam.
-Nie ma sprawy. Wiesz.. Jeśli mogę coś powiedzieć, to wydaje mi się, że powinnaś się z nim po prostu spotkać i otwarcie porozmawiać.
-Ale ja sama nie wiem, czy to jeszcze ma jakiś sens. Ten nasz związek... Ja chyba nie nadaje się do tego..
-Do związku?
-Do związku z kimś takim. On był moim idolem, chciałam zawsze brać z niego przykład, podążać za marzeniami i w ogóle.. Może po prostu nie było nam pisane. Może on miał być moim idolem, nikim więcej.
-Jesteś dla niego bardzo ważna. On dla ciebie też.
-Niby tak, ale..
-Ja po prostu nie chcę, żebyś później tego żałowała.
-Ty też jesteś dla mnie bardzo ważny - dokończyłam.
 Will popatrzył na mnie zdziwionym wzrokiem.
-Ty dla mnie też - w końcu się uśmiechnął.
-Dziękuję ci bardzo za wszystko - powiedziałam.
-Nie ma za co.
-Właśnie jest! Pomogłeś mi i zawsze jesteś przy mnie, kiedy cię potrzebuje.
-Od tego jestem - wzruszył ramionami.
-Chyba już wiem, czego chcę! - czym prędzej ruszyłam w stronę telefonu, gdy nagle ktoś zadzwonił do drzwi.
Odwróciłam się w stronę Will'a i popatrzyłam na niego wystraszonym wzrokiem. On natomiast był bardzo spokojny i powoli ruszył w kierunki drzwi.
-Co jeśli to Andy?! - zapytałam.
-Nie, spokojnie.
 Will szybciutko zszedł po schodach i po chwili był przy wejściu.
-Siema! - usłyszałam, jak przybił z kimś to swoje 'męskie powitanie'.
Zaciekawiona podeszłam bliżej, by zobaczyć kto stoi za drzwiami.. Był to Ashley.
-Co ty tutaj robisz?! - krzyknęłam.
-Niezbyt miłe powitanie - odpowiedział.
-Ymm.. Przepraszam. Po prostu myślałam, że nikt nie wie, że tutaj jestem.
-Spokojnie. Will powiedział mi to w tajemnicy.
-Skąd wy się tak w ogóle znacie?
-Kiedyś z Will'em byliśmy kumplami.
-Serio? Wy? Kumplami?
-No tak - odpowiedzieli jednocześnie i się zaśmiali.
-Chodziliśmy razem do szkoły. Zaprzyjaźniliśmy się i w ogóle... Kiedy mi opowiedział, że poznał jakąś fajną dziewczynę i zaczął mi ją opisywać. Nie pomyślałem, że chodzi o ciebie. Dopiero kiedy Andy mi powiedział, że uciekłaś stwierdziłem, że do niego zadzwonię.
-Andy wie o tym?
-Nie.
-Uff...
-To może wejdziemy do środka? - wtrącił się Will.
-Chyba nie będziemy rozmawiać w drzwiach.


 Na zewnątrz było bardzo przyjemnie. Ani nie za gorąco, ani nie za zimno. Wręcz idealnie, by posiedzieć nad jeziorem i napić się ciepłej kawy.. Lub tak jak zrobili to chłopcy - drinka.
-Nie chcę być nie miła, ani coś z tych rzeczy, ale czemu tutaj przyjechałeś?
-Chciałem dowiedzieć się, co się stało. Dzwoniłem do Andy'iego, ale on nie chce o tym rozmawiać. Jest tym wszystkim bardzo załamany - w tym momencie zadzwonił mu telefon.
-Andy? - zapytał.
 Popatrzyłam na niego z ciekawością. Chciałam słyszeć wszystko o czym rozmawiali.
-Zadzwoń do niej, a nie do mnie! Możesz mnie w to wszystko nie mieszać?!
 Chwila ciszy.
-To nie twoja sprawa, gdzie teraz jestem! I możesz się tak nie drzeć?!
-Porozmawiaj z nim, błagam cię, bo nie da mi spokoju - Ashley podał mi telefon.
Odeszłam od stołu, by pogadać z nim na osobności.
-Tu Taylor.
-O! Raczyłaś się do mnie odezwać. Wiesz co? Mam tego dosyć! Dlaczego to ty masz rządzić naszym związkiem?! Dlaczego to zawsze ty decydujesz, czy jesteśmy razem, albo też nie?! Zachowujesz się jak rozpieszczona dziewczynka, jak egoistka, która ma wszystko i zawsze musi być w centrum uwagi! Zawsze myślisz tylko o sobie! Uciekasz od problemu, masz w dupie to co ja czuje! Może tym razem to ja podejmę decyzję?!
-Andy, błagam cię.. Uspokój się. Spotkajmy się i porozmawiajmy spokojnie - powiedziałam lekko płacząc.
Dobrze wiedziałam, co Andy chce zrobić, ale nigdy taki nie był. Nigdy, ale to nigdy nie powiedział na mnie tyle złych rzeczy. W końcu mógł mi przekazać, co tak naprawdę o mnie myśli, ale to niesamowicie bolało.
-Nie. Nie będziemy się umawiać, spotykać i robić jakiś dziwnych pierdolonych scen na pokaz, żebyś mogła powiedzieć tym swoim kochasiom, jak ci jest ciężko! To nie ja zniszczyłem to, co miedzy nami było, tylko ty! Nie pocałowałem Alexandrii, tylko ona mnie, żeby doprowadzić właśnie do tego! A tak z innej beczki, to skąd ja mam wiedzieć, że ty nie obściskujesz się z tymi swoimi koleszkami i nie puszczasz się z nimi, kiedy tylko mnie nie ma?! Will i George to niezłe ciacha. Czemu miałabyś tego z nimi nie robić?!
-Andy, przestań! - krzyknęłam najgłośniej jak potrafiłam i dalej nie byłam w stanie już nic powiedzieć.
Łzy leciały mi z oczu, jak z jakiegoś wodospadu. Odwróciłam się do Will'a i Ash'a. Wpatrywali się we mnie współczującym wzrokiem, ale widziałam, że Will był jednocześnie strasznie wściekły.
-Fajne to tak niszczyć kogoś?! Nie rób scen Taylor. Tym razem przegięłaś! Od miesiąca codziennie rano myślę o tym, co zrobić, aby się z tobą pogodzić, aby było jak dawniej! Nie mogę spać w nocy, gdy ty chodzisz sobie na jakieś pierdolone kolacyjki! Z nimi koniec, rozumiesz?! Nie dzwoń do mnie nigdy więcej! Nie chcę cię więcej wiedzieć! Siedź sobie na jakiś zadupiu z Will'em! Ten pedał na pewno z wielka przyjemnością cię przygarnie! - w tym momencie ktoś wyrwał mi telefon.
-Tak! Ten pedał z wielką, ale to wielką przyjemnością ją przygarnie i w końcu będzie miała spokojne, szczęśliwe życie - Will rozłączył się i podał telefon Ashley'owi.
-Taylor, już dobrze - podszedł do mnie ponownie i przejechał mi dłonią po policzku.
Mocno go przytuliłam i nie chciałam, by kiedykolwiek mnie puścił.



-Tay, przepraszam.. - do mojego pokoju wszedł Ashley.
 Był już wieczór. Byłam strasznie, ale to strasznie przygnębiona, po tym wszystkim co się stało.
-Nie masz za co przepraszać - popatrzyłam się w jego stronę.
-Nie powinienem dawać ci tego telefonu. Gdybym tego nie zrobił, może spokojnie porozmawialibyście sonie i w ogóle.Ja jak zwykle musiałem się wtrącić... Nie chciałem.
-Coś ty Ash! To nie jest twoja wina, tylko moja - posmutniałam.
-Będzie dobrze, obiecuje ci to. Masz mnie, George, no i oczywiście Will'a. Nie zmarnuj tego - puścił mi oczko.
-Ja już będę się zbierał, ale mam coś dla ciebie. Zostawiłaś to w szpitalu - podał mi telefon i dał buziaka na pożegnanie.
Z nudów odblokowałam ekran. Było tam chyba z dziesięć wiadomości od Andy'iego.

Andy: Taylor, jeśli to czytasz, to proszę cię, odezwij się. 

Andy: Wiem, że zostawiłaś telefon, ale jak już go odzyskasz, to wiedz, że bardzo cię kocham i zależy mi na tobie...

Andy: Proszę cię, zadzwoń do mnie. 

Andy: Kocham cie. 

Andy: Nie niszczmy tego wszystkiego. Popatrz ile razem przeszliśmy. 

Andy: Brakuje mi ciebie. 

....


Ostatnia wiadomość była wysłana dzisiaj - pół godziny temu.
Andy: Taylor, ja wiem, że nie chcesz mnie znać... W sumie, sam cię o to poprosiłem. Ale proszę cie - spotkajmy się po jutrze w naszej kawiarni na rogu. Bardzo cie przepraszam za te wszystkie słowa, nie wiem co we mnie wstąpiło. One nie były prawdą... Byłem wściekły. Ja nie potrafię bez ciebie żyć.




***
Bardzo przepraszam, za dość krótki rozdział ,ale jak wiecie maj = poprawy i tak dalej... :/
Tak z innej beczki, to chciałabym z całego serca podziękować WSZYSTKIM, którzy czytają te moje wypociny. Jesteście wielcy! ♥
Jedynym minusem jest to, że pojawia się coraz mniej komentarzy :c Nie wiem wtedy, czy podoba Wam się to co pisze, czy też nie. 
Czekam na komentarze, a żeby Was zachęcić, to następny rozdział ukarze się, jak pod tym postem, będzie minimum 5 komentarzy. To nie jest dużo, więc liczę na Was! ♥ 
Jeszcze raz bardzo dziękuję!

5 komentarzy = następny rozdział


środa, 14 maja 2014

Don't lie again, Andy...

-Taylor? - za drzwiami stał Will.
-Wchodź! Zaraz zrobię ci coś ciepłego do picia. Chyba przemarzłaś...
Nic nie odpowiedziałam, tylko podeszłam do niego i mocno go przytuliłam.

-Wszystko w porządku? - usiedliśmy na kanapie, a Will dał mi kubek gorącej herbaty.
-Nie do końca - odpowiedziałam.
-Czemu się nie odzywałaś przez te dwa tygodnie? 
-Jak to czemu. Andy do ciebie nie dzwonił?
-Nie... Czemu miałby dzwonić?
-To ty nic nie wiesz?! 
-Ale o czym? 
-Byłam w szpitalu..
-Co?! 
-Miałam wypadek. Potrąciła mnie ciężarówka i cudem z tego wyszłam.
-Dlaczego ja nic o tym nie wiedziałem..?
-Kiedy się ocknęłam, uwierz mi od razu zapytałam go czy do ciebie dzwonił, a on stwierdził, że cię powiadomił.
-Niestety...
 To było troszkę dziwne. Czemu Andy miałby mnie okłamywać?
-Nic już nie rozumiem.. - podsumowałam.
-Ale skoro miałaś tak poważny wypadek, to dlaczego nie jesteś w szpitalu?
-Uciekłam - odpowiedziałam szeptem.
-Słucham?! Nie ma mowy! Natychmiast wracamy!
-Nie, Will proszę - chwyciłam go za rękę.
-Wszystko jest już w porządku. Po jutrze miałam i tak wracać do domu.
-A Andy wie o wszystkim?
-A czy to ważne? Okłamywał mnie. Nie dotrzymał słowa. Mieliśmy sobie o wszystkim, ale to wszystkim mówić.
-Ale i tak cię tu znajdą. I co jak będę miał jakieś problemy? Albo co gorsza tobie się coś stanie? Zachorujesz, czy cokolwiek i będzie to moja wina..
-Obiecuję, że nic się nie stanie. Biorę wszystko na siebie. Wszystko możliwe konsekwencje.
-Miejmy nadzieję, że nic się nie stanie. Mimo to, nie możesz tutaj zostać, bo przecież Andy się domyśli.
-Wspominałeś kiedyś o jakimś domku nad jeziorem...

 Szybko pojechaliśmy do mojego domu, po jakieś ciuchy. Will stał przed domem i obserwował, czy nikt nie nadjeżdża. Na szczęście na ulicy wiało pustkami. Czym prędzej zabrałam wszystko co potrzebne i pojechaliśmy.
-Ucieczka nie jest rozwiązaniem Tay.
-Wiem. Ja nie uciekam.
-A co robisz?
-Chcę spędzić z tobą trochę czasu.
-Jasne - zaczął się śmiać.
-Nie ufasz mi?
-Tobie? Oczywiście, że ufam.
 Uśmiechnęłam się.
 Może i była to w pewnym sensie ucieczka, ale nie do końca. Chciałam oderwać się od tego wszystkiego, Pobyć z kimś, kto naprawdę mnie rozumie, a w tej sytuacji czułam, że to jest Will.


 Domek był przepiękny. Daleko od wszystkiego. Tylko cisza i spokój. Duży, drewniany, ale w tym bardzo nowoczesny, dom przy samiutkim jeziorze. Tego właśnie było mi trzeba.

-To jest twój pokój - Will wskazał mi drzwi na piętrze.
-Rozgość się. Ja jestem za ścianą, jakby coś...
-Dziękuję bardzo.
 Pokój był dość duży i jak zwykle urządzony w bardzo nowoczesnym stylu. Po środku, znajdowało sie ogromne dwuosobowe łóżko, na którym leżała biała pościel. Wszystkie meble także były podobnych jasnych odcieni. Było po prostu ślicznie i przytulnie.

-Może zadzwonisz do Andy'iego? - zapytał Will.
 Usiadł obok mnie, na malutkim 'molo' przy jego domku.
-Sama nie wiem..
-A tak w ogóle.. Jeśli oczywiście mogę wiedzieć, to dlaczego uciekłaś? Co się stało?
-Niby wszystko było już w porządku, ale wtedy pojawiła się moja była przyjaciółka. Jej zazdrość, co do mojego związku z Andy'im, chyba ja lekko przerosła. Nie udało jej się nigdy znaleźć tej jedynej osoby. Chciała pocałować Andy'iego.
-Ale.. Ale pocałowała?
-Tak.
-Jesteś tego pewna?
-George jak mi o tym mówił, stwierdził, że prawie go pocałowała. Ale jak tu jechaliśmy, pisałam z Ashley'em. Powiedział mi prawdę.
-A.. A jak na ten pocałunek zareagował Andy?
-Ash twierdzi, że ją odepchnął, ale...
-Ale?
-Ja sama nie wiem. Najbardziej boli mnie to, ze on mi nie powiedział.
-A skąd wiesz kto mówi prawdę. George, czy Ashley?
-Widziałam w oczach Geo, jak mi o tym mówił, że coś kręci. W pewnym momencie zaczął się mieszać. Myślę, że nie chciał mnie zranić, bo wiedział co przeszłam.



Perspektywa Andy'iego
-Nie ma jej nigdzie... - zmęczony, usiadłem na kanapie w swoim domu.
-Serio nie wiesz, gdzie mieszka ten cały Will? - zapytał siedzący obok George.
-No mówiłem ci już, że nie... Zaraz przez wypadkiem się o nim dowiedziałem. Nie rozmawialiśmy. 
-A w jej telefonie nie ma jego numeru? 
-Zabrała kartę i baterie. Nie jest taka głupia - odpowiedziałem.
-Ja tak nie twierdzę. 
-Byłem pewien, że pójdzie do Alexandrii. Chyba nie znam jej zbyt dobrze.
-Może jest u Will'a.
-Ale jak to sprawdzimy?!
-Nie wiem. Możesz się nie wydzierać?
-Przepraszam. Po prostu... Ona nie jest jeszcze na tyle zdrowa, żeby gdzieś uciekać... W ogóle po co jej o tym gadałeś?! To twoja wina!
-Ciesz się, że nie powiedziałem jej o tym, że naprawdę ją pocałowałeś!
-A co jej powiedziałeś? - uspokoiłem się.
-Że ona chciała, ale ty ją w porę odepchnąłeś i takie tam. 
-Dzięki. 
-Ale to i tak nie ma znaczenia. Nie ma jej. 
-Może trzeba powiadomić policję? 
 W tym momencie ktoś do mnie zadzwonił. Był to nieznany numer. 
-Odbieraj! - krzyknął George.
-Już, spoko. Halo? 
-Andy? 
-Tak... Kto.. Taylor?! 
-Tak. 
-Co się z tobą do cholery dzieje?! Czy ty jesteś poważna?! Jesteś chora, nie powinnaś wychodzić ze szpitala! Gdzie jesteś?! Zaraz po ciebie jadę!
-Nie. Andy.. Jestem bezpieczna i chcę odpocząć od tego wszystkiego.
-Ale co się stało?! 
-Wiem, że całowałeś się z Alexandrią. Nie od Geo, więc go nie ochrzaniaj. 
-Nie całowałem się! Ona mnie pocałowała.
-To nie ma znaczenia.
-Jak nie ma?! Taylor! Ogarnij się! Dopiero co do siebie wróciliśmy, a ty robisz sobie jakieś żarty!
-Nie prawda. Andy, ja zadzwoniłam tylko po to, żeby ci powiedzieć, że wszystko jest w porządku. Jestem tu bezpieczna i jest mi dobrze. Nie martw się o mnie.
-A dlaczego nie możesz mi powiedzieć gdzie jesteś? No i z kim jesteś?
-Jestem z kimś, kto bardzo dobrze mnie rozumie i jest dla mnie bardzo ważny - wyczułem w jej głosie, że do kogoś się uśmiechnęła.
-Proszę cię, nie martw się. Uznaj to za jakąś... Przerwę?
-Dopiero co mieliśmy przerwę... Taylor, jeśli nie chcesz być ze mną to powiedz mi to prosto w twarz.
-To nie jest tak. Oszukałeś mnie Andy. Mieliśmy nie mieć przed sobą żadnych tajemnic. 

niedziela, 11 maja 2014

#peace #trust #love

-Ashley, proszę cię... Nie teraz. Nie chce mi się z tobą kłócić... - zaczęłam.
-Nie, Taylor zaczekaj chwilkę. Ja czuję się winny za to co się stało. Ostatnio zachowywałem się jak ostatni dupek. Ja nie wiem co się ze mną stało. Byłem chyba zły na to wszystko co się stało z naszym zespołem. Potrzebowałem się na kimś wyżyć, ale nie powinienem. Tym bardziej na tobie.
 Lekko się uśmiechnęłam, a Andy puścił do mnie oczko.
-Ash, ja.. - próbowałam się wtrącić.
 Byłam jednocześnie na niego zła, za to jak się zachowywał w stosunku do mnie, ale teraz zrobiło mi się go szkoda.
-Jesteś moją przyjaciółką Taylor. Zachowałem się jak debil, dupek, frajer, idiota i tak dalej.. Ale ja cie kocham i jesteś dla mnie bardzo ważna.
 Andy popatrzył na niego z uniesioną brwią.
-Kocham, jak siostrę - zaczęli się śmiać.
Uśmiechnęłam się, a wtedy podszedł do mnie Ashley i wręczył mi mały prezent.
-To na przeprosiny. Będzie jak dawniej? - zapytał.
-Tak. Ty też jesteś dla mnie bardzo ważny i bardzo, ale to bardzo mi cię brakowało.
 Delikatnie się zaśmiał.
-Otwórz - poprosił.
-Ash, nie musiałeś mi nic kupować.
-Nic nie kupiłem. Mój budżet ostatnio lekko spadł - zażartował.
-A tak serio, to nic nie kupiłem. Zaraz zobaczysz.
 Z ciekawością odwiązałam wstążkę znajdującą się na pudełku. W środku było zdjęcie. Ja, moja mama, mój tata i Ash. Mieliśmy na tym zdjęciu może sześć, osiem lat. Staliśmy przed rodzicami, którzy byli niezwykle uśmiechnięci i przytulaliśmy się.
 Łzy napłynęły mi do oczu.
-Nie pamiętam tego - odparłam, pocierając oczy.
-Miałaś chyba pięć lat. Ja byłem lekko starszy.
-Dziękuję - szepnęłam.
-Nie ma za co - lekko mnie przytulił.
-Ja chyba muszę już lecieć - dodał ze smutkiem.
-Ash, my też potem musimy pogadać o nas. O zespole - dodał Andy.
-Tak. I to dość szybko. Tracimy fanów...
-Wiem.

_________________________________________________________________________________

-Myślałaś, że pójdzie tak łatwo?
Nie widziałam kto zadał to pytanie. Po głosie mogłam tylko przypuszczać, że był to mężczyzna.
-Nie rozumiem.. - odpowiedziałam.
Wokół było bardzo ciemno. Bałam się ruszyć, bo nic nie widziałam. W każdym momencie mogłam na coś wpaść.
-Black Veil Brides znowu będzie tak znanym zespołem, ty będziesz z Andy'im, Oliver wróci i Ashley będzie twoim najlepszym przyjacielem. Nie uważasz, że zbyt szybko to wszystko odzyskałaś?
-Mieliśmy trudne chwile, ale wszystko można naprawić.
-Oczywiście.
 W tym momencie z ciemności wyłowiło się światło latarki.
Był to George.
-Geo, co ty tu robisz? - podeszłam do niego.
Chyba chciałam go przytulic, bo obawiałam się gorszej osoby. On jednak powoli się odsunął.
-Chcę ci pomóc.
-Ale czemu? Przecież wszystko jest w porządku - niepewnie się uśmiechnęłam.
-Nie mieszaj się w to ponownie. Zaufaj mi. Nie chcę dla ciebie źle. Zauroczyłaś Will'a. On się w tobie zakochał, a ty go wyraźnie olewasz. Zostawiłaś go. On załatwia ci pracę, martwi się, zależy mu na tobie, a ty po prostu go zostawiasz. Przez ten cały czas pomyślałaś o nim? Chociaż jeden raz? Zastanów się Taylor.
-Chyba za bardzo nie wiem o co ci chodzi. Wróciłam do Andy'iego, jestem z nim szczęśliwa. Will o tym wie.
-Skąd wiesz?

_________________________________________________________________________________


-Już pojutrze idziesz do domu Taylor! - do pokoju wpadł zadowolony Andy.
Dni w szpitalu mijały bardzo, ale to bardzo wolno, ale nie sądziłam, że spędziłam tu już tyle czasu.
-Lekarz powiedział, że wszystko idzie w najlepszym kierunku, więc będziemy co drugi dzień wpadać tylko na obserwacje i tyle.
-Jejku, jak się ciesze! - mocno go przytuliłam.
-Wszystko gra? - zapytał po chwili.
-Widzę, że coś cię gryzie - dodał.
-Nie, wszystko w porządku. Po prostu cały czas miewam jakieś dziwne sny i potem mnie męczą... Nic wielkiego.
-No to na przykład dzisiaj co ci się śniło? - usiadł z zaciekawieniem na brzegu łóżka.
-Nic takiego. Nie pamiętam do końca.
-No dawaj! Mów. Mieliśmy nie mieć przed sobą tajemnic.
-Dobra. Śnił mi się George, który próbował mi coś powiedzieć. Ale nie do końca go rozumiałam.
-Co mówił? - spoważniał.
-Coś o tym, że źle potraktowałam Will'a, że nie postępuję właściwie.
-W jakim sensie?
-W takim, że wszystko zbyt szybko wróciło do normy.
-Wiesz... Sny są jakby odzwierciedleniem tego, co mamy w głowie. To nie George tak uważa, lecz ty.
-Ale ja wcale tak nie uważam! Cieszę się z tego, jak jest teraz. Mówiłam mu to.
 Zapadła cisza.
-Dobra. Nie przejmujmy się moimi głupimi snami.
-Masz rację.
 Nagle ktoś wszedł do sali. Był to George.
-Chyba moje sny są prorocze - szepnęłam.
-Chyba tak - odpowiedział szeptem Andy.
-Słucham? - zapytał speszony Geo.
-Nic, nic. Wchodź! Coś się stało?
 Popatrzył podejrzliwie na Andy'iego. Zaczęłam się bać.
-Możemy porozmawiać na osobności? - poprosił.
-Ym.. Tak, jasne.
-To ja będę na korytarzu - powiedział Andy, po czym wyszedł.
George usiadł obok mnie.
-O co chodzi Geo?
-Wiesz, ja nie wiem czy dobrze robię, że ci o tym mówię, ale.. Po prostu wczoraj, jak szedłem na zakupy, zauważyłem Andy'iego. W pewnym momencie podeszła do niego jakaś dziewczyna. Długie, takie jakby czerwone włosy, lekko kręcone, tatuaże...
-Alexandria. I co dalej?
-No ona podeszła do niego i tak jakby.. No... Chciała go pocałować.
Serce zaczęło bić mi tak mocno, że byłam pewna, że zaraz nie wytrzyma. Chciałam jak najszybciej stąd wybiec i ją znaleźć.
-Pocałowała go? - zapytałam lekko drżącym głosem.
-Prawie, ale Andy ją odepchnął i zaczął na nią krzyczeć. Wtedy podbiegł do nich Ashley, o ile dobrze pamiętam jego imię, i wydarł się na tą dziewczynę, że chyba jej kompletnie odbiło i to wszystko to jest jej wina. Potem ktoś do nich podszedł i poprosił, żeby się uspokoili i wyglądało to niezbyt ciekawie.
-Czemu Andy mi o tym nie powiedział? - zapytałam sama siebie.
-Może się bał.
-Czego?
-No nie wiem, tak tylko mówię.
-Jak ją dorwę to nie wiem co jej zrobię.
-Spokojnie.
-Wiesz.. Śniłeś mi się dzisiaj - lekko się uśmiechnęłam.
-Serio? - zaczął się śmiać.
-Już się boję! - dodał.
-Chciałeś mi coś powiedzieć, że wszystko idzie za szybko, że zbyt prędko wszystko się ułożyło.
-Czyli wyszedłem na tego mądrego?
-Dokładnie.
 Zapadła niezręczna cisza.
-Dziękuję, że przyszedłeś i mi o tym powiedziałeś. Nie lubię, jak ludzie maja przede mną tajemnice.
-Ja też nie - odpowiedział i pocałował mnie w policzek.
-Ja już chyba będę szedł - lekko zesmutniał.
-Wszystko w porządku? - zapytałam.
-Tak. Chyba tak.
-Będę już się zbierał.

Perspektywa Andy'iego

 Dobrze wiedziałem, co ten cały George chce powiedzieć Taylor. Widziałem go wtedy. Ale chyba miałem nadzieję, że nie będzie mieszał się w nie swoje sprawy. 
Wtedy właśnie 'wielki pan bohater' wyszedł na korytarz.
-Sam miałem jej o tym powiedzieć - podszedłem do niego.
-Troszkę się spóźniłeś. Ładnie to tak mieć tajemnice przed swoją dziewczyną? 
-A co cie to tak interesuje? 
-Chcesz ją skrzywdzić ponownie? 
-To nie twoja sprawa. 
-Nie wydaje mi się. Spróbuj tylko ją skrzywdzić, a to będzie ostatnia rzecz jaką zrobisz.
-Grozisz mi? - podszedłem bliżej.
-Być może. 
-Panowie, czy wszystko w porządku? - podszedł do nas lekarz.
-Jasne. 
-To dobrze. Wejdę teraz do Taylor, na badania i jak wszystko będzie dobrze, to pojutrze będzie w domu - uśmiechnął się i wszedł do środka. 
-Zadowolony? - zapytałem złośliwie.
-Nie, wcale nie. Jakoś nie sprawia mi to wszystko przyjemności.
-Gdzie jest Taylor?! 
-Jak to gdzie? Była w środku jak od niej wychodziłem! krzyknął George.
Obydwoje weszliśmy do środka. Pościel leżała na podłodze, a ubrania Taylor zniknęły.
-Wyszła przez okno - podszedłem spojrzałem przez otwartą szybę.
-Wiecie dokąd mogła pójść?! Ona nie może wychodzić jeszcze ze szpitala! Wy nawet nie wiecie czym to jej może grozić! To, że powiedziałem, że może pojutrze już wyjść, nie znaczy że jest w stu procentach zdrowa!
-Musimy ją znaleźć - popatrzyłem na George.
-Wiesz gdzie poszła? - sam nie wierzyłem, że pytałem o to akurat jego.
-Być może.. - opowiedział.

wtorek, 29 kwietnia 2014

Second life

 To było dziwne. Nie mogłam się ruszyć, czułam jeden wielki ból, nie mogłam nic powiedzieć, ani otworzyć oczu, praktycznie nie mogłam oddychać, ale z lekkim echem słyszałam co się dzieje.
-Ja nie wiem, jak to się stało! Ona wbiegła na ulicę!
-Boże Taylor, błagam cię! - tak, to był Andy.
-Proszę się odsunąć! Jak ma na imię...?
-Taylor!
-Halo Taylor!


  Lekko otworzyłam oczy, ale zdawały się one być bardzo, ale to bardzo ciężkie. Spróbowałam ponownie. W końcu się udało. Słyszałam tylko pikanie, jakiś urządzeń. Znów uniosłam ciężkie powieki. Z pod białej kołdry pod którą leżałam, wynurzała się masa różnych kabelków. Poczułam, że ktoś trzyma moją dłoń. Był to Andy. Jego podpuchnięte oczy patrzyły na jakieś papiery. Wyglądał na bardzo zmęczonego. Na twarzy miałam chyba maskę tlenową, więc za bardzo nie mogłam nic powiedzieć. Lekko ścisnęłam jego rękę. Zdziwiony popatrzył w moją stronę.
-Taylor?! O Boże! Jezus Maria jak się ciesze! - nie wiedział, co ma zrobić.
Zaczął prawie 'piszczeć' ze szczęścia. Leciutko się uśmiechnęłam. Bardziej nie mogłam... Chciałam jak najszybciej dowiedzieć się o swoim stanie.
-Taylor skarbie, ja za sekundkę wrócę. Muszę powiadomić lekarza - powiedział i delikatnie pocałował mnie w czoło.
 Po chwili na salę wbiegł lekarz.
-Jejku, w końcu mogę spać spokojnie! Taylor, jak się czujesz? - podszedł do mnie i zdjął maskę tlenową.
Zaczęłam delikatnie kaszleć.
-D..dobrze - wyszeptałam.
-To wspaniale. Pewnie mnie nie poznajesz, ale byłem dobrym przyjacielem twoich rodziców.
-Po..poznałam pana - lekko się uśmiechnęłam.
-Wiesz... - usiadł obok mnie.
-Ten miły młodzieniec siedział tu dzień w dzień. Siedział i rozmawiał... Cały czas ci o wszystkim opowiadał; co się dzieje, co czuje i co jest z tobą. Gdybyś się nie obudziła to nie wiem co by zrobił.
-A jak długo spałam? - poczułam, że powoli odzyskuje siły.
-Ponad dwa tygodnie.
-Żartuje pan?!
-Byłaś z bardzo ciężkim stanie. Uderzyła w ciebie rozpędzona ciężarówka. Miałaś bardzo poważne obrażenia, zarówno wewnętrzne jak i zewnętrzne.
-Co dokładnie?
-Połamane żebra, złamana lewa ręka i nie mogliśmy cię dobudzić. Poza tym lekki wstrząs mózgu i cudem udało nam się uratować cię od wylewu... Nie będę ci tłumaczył, ale nie byliśmy pewni, czy się obudzisz. Zazwyczaj trwa to tydzień, ale właśnie wtedy musieliśmy cię operować. Były marne szanse. Andy nie mógł się z tym pogodzić i wierzył, że się obudzisz. Spał tu obok ciebie, siedział tu codziennie. Nikogo więcej nie wpuszczaliśmy. W sumie to nie wiedziałem kogo jeszcze powiadomić. Andy mówił, że nie masz kontaktu z rodziną od kiedy...
-Tak, to prawda. Są tylko dziadkowie, ale dzwonią raz na rok w urodziny - uśmiechnęłam się.
 Uśmiech i współczucie pojawiło się na twarzy lekarza.
-Byłem najlepszym przyjacielem rodziców. Jeśli masz jakiś problem, chciałem żebyś wiedziała, że możesz do mnie zawsze zadzwonić. Wiem, że się nie odzywałem, ale ja sam nie wiedziałam jak... Nie ważne. Spędzałem z tobą całe dnie jak byłaś mała, a rodziców nie było. Nie mam dzieci i to pewnie dlatego. Ale potem byłaś coraz starsza i tak wyszło...
-Dziękuję panu za wszystko. Za to co pan teraz dla mnie zrobił. Za to co wcześniej... A kiedy wyjdę ze szpitala?
-Nie pan, tylko wujek jak coś. A to kiedy wyjdziesz, to się okaże. Nie tak szybciutko Taylor. Andy zaraz wróci, a wieczorem do ciebie wpadnę - uśmiechnął się.
-Dobrze, dziękuję.

 Kiedy otworzyłam oczy Andy przyglądał mi się z uśmiechem. Z pod kołdry wystawało już mniej kabelków... To chyba dobrze.
-Lekarz mówi, że szybko zdrowiejesz - powiedział z ulgą i delikatnie mnie pocałował.
-Nawet nie wiesz, co ja tutaj przeżyłem. Zaraz po wypadku lekarz powiedział mi wprost, że jest niewielka szansa na to, że będziesz normalnie funkcjonować, albo w ogóle dasz radę jakoś funkcjonować. Nie wiedziałem, co ja zrobię, ani jak to będzie. Siedziałem tu z tobą i nie myślałem o tym. Czekałem jak się obudzisz. Cały czas powtarzałem sobie, że śpisz. Kiedy było już coraz lepiej, lekarz powiedział że odstałaś jakiegoś wylewu, czy czegoś i teraz to już nie wiedzą, czy dadzą radę coś zrobić... To było straszne. Ale kiedy zobaczyłem, jak na mnie popatrzyłaś kilka godzin temu, to poczułem się tak...
-Szczęśliwie? - pomogłam mu z uśmiechem.
-Tak, dokładnie - zaczął się śmiać.
-Twój wujek mówi, że teraz jest bardzo dobrze. Jak spałaś to zrobił ci jakieś badania i powiedział, że wyniki są rewelacyjne i że za jakieś dwa dni wstaniesz z łóżka.
-Uff.. A powiadomiłeś kogoś, że tu jesteś.
-Tak, nie martw się. Napisałem do Will'a.
-Haha, dziękuję.
-Nie ma za co.
-Taylor?! Jezu! Naprawdę?! Czyli to jednak prawda?! Jak ja spojrzę jej w oczy?! - z korytarza słychać było czyjąś rozmowę.
-Sprawdzę, co się tam dzieje.. - powiedział Andy.
-Nie, poczekaj...
-Taylor?! - do sali wpadł George.
-Proszę pana tam nie wolno!
-W porządku wujku - powiedziałam.
 Nie wiedziałam o co chodzi. Co tu robił Geo? Prawie w ogóle go nie znałam...
-Taylor, ja cię tam przepraszam...
-Ale co się stało?
-To mój tata cię potrącił. Kiedy powiedział twoje imię to na początku nie skojarzyłem, ale potem... Tak cię za to przepraszam.
-Przestań, przecież to nie twoja wina, ani twojego taty. To ja bezmyślnie wbiegłam na ulice.
-A tak na prawdę to ja cię o to poprosiłem - powiedział załamany Andy.
-Nie prawda. Radziłeś mi przejść na drugą stronę, a ja wbiegłam, była mgła nie było za bardzo nic widać... To dlatego.
-Miałem nadzieję, że to nie ty, ale jednak... Tak mi głupio.. - zaczął mówić George.
-Wszystko jest w porządku, naprawdę. W ogóle miło mi, że tu przyszedłeś.
-Wolałbym nie w takich okolicznościach...
-Ej, nie przejmuj się! To nie jest niczyja wina, tylko moja! A tak z innej beczki, Geo poznaj mojego chłopaka Andy'iego.
-Siema, przepraszam, że nawet się nie przedstawiłem ,ale tak..
-Jasne, spoko! - przybili tą swoją 'męską piątkę'.
-Trochę głupio, że tak się poznaliśmy - dodał George.
-Trochę lipa - zaśmiali się oboje.
-Ja muszę już iść... Wpadnę za kilka dni, jeśli tylko mogę.
-Jasne, zapraszam! Dziękuję, że przyszedłeś. Do zobaczenia!
-Na razie!
 Na sali zapanowała cisza.
-Niezły gość - zażartował Andy.
-Tak. Hahaha, najpierw obrania mnie przed Ashley'em, a potem potrąca mnie jego tata. W sumie jest fajnie - zaczęłam się śmiać.
-Nie no, żarty żartami, ale Geo jest naprawdę fajnym facetem. Widać nawet, jak ładnie się dzisiaj zachował.
-Ładnie, ładnie. To ten z plotek Alexandri, że niby chciał pobić Ash'a?
-Tak - zaczęliśmy się śmiać.
 Wtedy właśnie do sali wpadł Ashley. Niestety...


*********************************************************************************
Przepraszam, że rozdział jest króciutki, ale wynikło to z braku czasu. Praktycznie ciągle gdzieś wyjeżdżam i po prostu nie mam kiedy pisać... :< 
Od jutra także nie będzie mnie w domu, także nowy rozdział pojawi się jakoś w przyszłym tygodniu... Jadę nad morze i będzie trochę problem z dostępem do internetu, dlatego nie wiem kiedy wezmę się za pisanie, jednakże postaram się Was na bieżąco informować :)
Dziękuję wszystkim którzy czytają mojego bloga, ponieważ jest to dla mnie bardzo, ale to bardzo ważne. 
Czekam na komentarze, ponieważ wtedy wiem, czy podoba się Wam to co piszę, także bardzo proszę o komentarze
Jeśli ktoś ma do mnie jakieś pytania, czy może po prostu chce pogadać proszę pisać do mnie na GG: 
48979303

niedziela, 27 kwietnia 2014

Stay

 Rano obudziłam się u boku Andy'iego. Znowu było jak dawniej. O to mi właśnie chodziło, mino, że nie wierzyłam, że damy jeszcze jakoś radę. Tym razem nie obudził mnie żaden telefon, żadna zła wiadomość, tylko promienie słońca wpadające przez okno.
Usiadłam na łóżku i lekko się przeciągnęłam.
Po cichu udałam się do łazienki, a następnie do kuchni, by zrobić jakieś pyszne śniadanie.
-Hej Taylor - podszedł do mnie zaspany i lekko pocałował mnie w czoło.
-Hej, siadaj już. Zaraz będzie śniadanie.
-Brakowało mi tego - uśmiechnął się.
-Domyślam się.
Zajęłam miejsce naprzeciwko.
-To... Masz jakieś plany na dzisiaj? - zapytał.
-W sumie to tak. Zastanawiałam się trochę i chyba muszę zacząć szukać pracy. Nie to że nie mam pieniędzy, ale po prostu jest mi głupio.
-Dlaczego?
-Żyje za pieniądze rodziców, na które oni ciężko pracowali. Ja też powinnam się trochę wysilić. A ty jakie masz plany?
-Myślałem, że jakieś związane z tobą...
-No cóż... Możesz pomóc mi szukać pracy - uśmiechnęłam się.
-Najpierw to chyba sam sobie muszę ją znaleźć - zaśmiał się.
-Nie rozumiem...
-Zespół się rozpada. Wystarczy, że sama spojrzysz na Ashley'a. Na to, co się z nim stało.
-Na nic jeszcze nie jest za późno - w tym momencie zadzwonił mi telefon.
-Przepraszam - rzuciłam pośpiesznie i wyszłam z kuchni.
-Słucham?
-Cześć Taylor. Jak tam? Wczoraj nie chciałem dzwonić, żeby wam nie przeszkadzać. Bardzo się denerwowałaś, więc jak się trzymasz?
-W porządku Will. Nawet bardzo w porządku. Pogodziłam się z Andy'im.
-Ym.. To wspaniale! - w jego głosi słychać było, że wcale się nie cieszy.
-Czyli jesteście znowu razem? - dodał.
-Spokojnie. Nie tak prędko. Musimy jakoś to wszystko ogarnąć, wiesz...
-Tak, rozumiem. Hmm... Co dzisiaj porabiasz?
-Mam zamiar iść poszukać nowej pracy, a ty?
-Ja siedzę w domu. A jeśli chodzi o tą pracę to chyba jestem w stanie ci pomóc.
-Serio? Co masz na myśli?
-Znam pewną osobę, która może ci załatwić pracę twoich marzeń, tylko jest jeden problem. W tym momencie nie ma jej w mieście.
-Jejku, Will dziękuję ci bardzo! Nigdzie mi się nie śpieszy, także żaden problem. Ważne żeby była.
-To może umówimy się dzisiaj, żeby to uczcić?
-Dzisiaj za bardzo nie mam czasu, ale jak będę miała już pracę to oczywiście, że to uczcimy! Będę ci bardzo wdzięczna Will.
-Nie ma sprawy - słychać było, że lekko posmutniał.
-Chyba, że pasowałoby ci, żebyśmy spotkali się jutro? Nie mam żadnych planów.
-Tak? No to super! Widzimy się jutro! - rozchmurzył się.
-Tak! Do zobaczenia!

-Coś się stało? - zapytał Andy, sprzątając po kolacji.
-Nie, wręcz przeciwnie! Dzwonił Will, że ma dla mnie jakąś super ofertę pracy! Jejku, jak się ciesze!
-No to super! To ten twój koleszka, tak?
-Tak, a co? Coś nie tak?
-Nie, nie.
-Andy, proszę cię. On jest moim bardzo dobrym kolegą, może nawet i przyjacielem. Pomógł mi znaleźć mieszkanie, pomagał mi, jak wy się ode mnie odwróciliście, ale nic więcej.
-Taylor, ja nigdy się od ciebie nie odwróciłem. Ty odwróciłaś się ode mnie.
-Będziemy o tym rozmawiać? Myślałam, że daliśmy sobie szansę i będziemy dążyć do tego, by zapomnieć o tym wszystkim.
-Tak będzie - podszedł do mnie i delikatnie mnie objął.
-Mam nadzieję i... - w tym momencie ktoś zadzwonił do drzwi.
-Otworzę - szepnął.
 Kiwnęłam głową.
-O dobrze, że jesteś Andy!
Wszędzie rozpoznałabym głos Alexandrii.
-O co chodzi? - zapytał lekko poirytowany.
-Mam nowe ploty. Podobno Taylor spała z Will'em, wiesz... Wczoraj, kiedy została u niego na noc. A tak w ogóle, jak po spotkaniu z tą kłamczuchą? Co ci tam naopowiadała?
-Na pewno prawdę - nie wytrzymałam i podeszłam do drzwi.
-O Taylor... Hmm... Czyli ułożyło wam się, tak? No to super! - uśmiechnęła się sztucznie.
-Tak bardzo super - Andy mnie do siebie przyciągnął i pocałował.
-Taylor wcale nie spała z Will'em, a ty wcale nie jesteś jej przyjaciółką i nigdy, jak widać, nie byłaś - puścił jej złośliwe oczko.
-Emm... Oczywiście. Żebyś tylko kiedyś do mnie nie przyszedł, bo nie masz co ze sobą zrobić.
-Nigdy tak nie zrobiłem i nie zrobię, także jakbyś mogła już sobie wyjść - gestem dłoni, wskazał na drzwi.
-Dziękuję wam za gościnność, w tej kwestii to faktycznie jesteście dobraną parą.
-W każdej kwestii jesteśmy dobraną parą.
-To się okażę - wymamrotała.
-Bardzo ci jeszcze raz dziękujemy, że nas odwiedziłaś, ale możesz już wyjść - powiedział ponownie.
Tym razem skierowała się w stronę drzwi i ostatecznie postanowiła w końcu wyjść. Andy trzasnął drzwiami i westchnął.
Zbliżyłam się do niego.
-Skąd wiesz, że z nim nie spałam? - zapytałam.
-Bo cię kocham i wiem, że ty mnie też - szepnął, zabierając kosmyk włosów z mojej twarzy.
Pocałowaliśmy się. Tym razem nie na pokaz.

Na zewnątrz unosiła się lekka mgła, ale mimo to było bardzo przyjemnie. W sam raz na spacer.
Szliśmy razem, trzymając się za ręce i wspólnie rozmawiając o wszystkim, co nas ominęło.

-Alexandria była pod wpływem narkotyków - zmienił temat.
-Słucham?
-Wiem coś o tym. Sam byłem w to wplątany.
-To dlatego się tak zachowuje?
-No nie do końca, ale to na pewno też ma na to jakiś wpływ.
-Wiesz coś więcej? - zapytałam.
 Kiwnął głową.
-Mów!
-Alexandria zniknęła, ponieważ miała ogromne problemy z Oliver'em. Byli razem kilka miesięcy, a ona zakochała się w nim na zabój. Chciała, żeby oni byli tacy jak my teraz. By byli szczęśliwą, kochającą się parą.
-I co się stało?
-Stan Oliver'a bardzo się pogorszył. Zachorował na anoreksje, a ona była z tym wszystkim sama. Jej rodzice się rozstali, więc nie miała kogo prosić o pomoc. Jej rodzina nie była jakoś szczególnie bogata, wręcz przeciwnie. Oliver nie miał praktycznie nikogo poza nią, bardzo jej potrzebował, ale jak się później okazało, tylko w kwestii pieniężnej. Planował z nią przyszłość i tak dalej... Ona znalazła pracę, by opłacić ośrodek... Znalazła jego brata.
-Oli miał brata?!
-Tak. Starszy o dwa lata. Mimo, że młody to ma bardzo dużo pieniędzy. Jak się później okazało, zanim Oliver'a oddano do rodziny zastępczej, to rodzice przepisali im majątek. Jednak jego nowi rodzice nie zostali o tym poinformowani. Jego brat dostał wszystko.
-Nie byli w jednej rodzinie?
-Nie. Wmówiono im, że tak będzie dla nich lepiej. Zapomną, ale przecież nie byli już tacy mali, żeby o tym zapomnieć. Jego brat szukał go bardzo długo, ale dopiero z pomocą Alexandrii to się udało. Tak więc, gdy się zjawił od razu zajął się chorym bratem. Opłacił całe leczenie i zabrał go do siebie, a Oliver nawet nie podziękował jej za pomoc. Zostawił ją samą.
-Nie wiedziałam...
-Ja też... Do niedawna. Rozmawiałem z Sykes'em, on go przecież dobrze znał i opowiedział mi o wszystkim.
-Nadal ma z nim kontakt?
-Tak. Dzwonił do mnie, bo Oliver przekazał mu, że chciałby się z tobą spotkać, jednak wtedy byliśmy... No wiesz... W 'separacji'.
-O nie - zmieniłam temat.
-Co jest?
-Ashley.
-O matko... Dobra, przejdź na drugą stronę, ja z nim pogadam.
-Co? Dlaczego?
-Nie chcę, żebyś słuchała, jak się kłócimy. Powiem mu, że poszłaś do sklepu.
-Dobra!
 W okolicy nie było żadnych pasów. Rozejrzałam się i 'wskoczyłam' na ulicę. Zapomniałam, że tuż za rogiem jest skręt. W tym momencie usłyszałam tylko, że ktoś zaczął mocno trąbić. Odwróciłam się i zobaczyłam ogromne światła pędzącej w moja stronę ciężarówki.
-Taylor! Uważaj!


piątek, 25 kwietnia 2014

Fake friends

-Jakim cudem Andy chce się spotkać, skoro Ashley mówił że wyjechał... - zaczęłam głośno myśleć.
-O co tu chodzi?
 Nie minęło zbyt wiele czasu, gdy nagle ktoś zapukał do drzwi.
-Hej Taylor - za progiem stał uśmiechnięty Will z bukiecikiem róż.
-Hej Will - lekko się zarumieniłam.
-Chyba nie sadziłaś, że będziesz sama do mnie jechać. Nie pozwoliłbym ci.
-Nie musiałeś przyjeżdżać. Dałabym sobie radę!
-Nie wątpię. Ale potem byś musiała sama wracać po nocach.
-W sumie racja - uśmiechnęłam się.
-A! To dla ciebie - podał mi bukiet pięknych, krwistoczerwonych kwiatów.
-Dziękuję bardzo. Są śliczne. Ym... Wejdź na sekundkę, a ja szybko włożę je do wody i możemy jechać.


   Will naprawdę się postarał. Kolacja była przepyszna. Wszystko było przygotowane i ustalone do perfekcji. To był jeden z najprzyjemniejszych wieczorów od dłuższego czasu. Zapomniałam o wszystkich problemach... Ciągłych kłopotach i stresującym spotkaniu z Andy'im. Było wspaniale.

-Smakowało? - zapytał po skończonej kolacji.
-Było pyszne! Jesteś wspaniałym kucharzem!
-Nie wydaje mi się... - zaczął się śmiać.
-A powinno!
-Hmm.. To jak? Pomogę ci posprzątać i pojadę do domu.
-Jest już dość późno. Może zostaniesz u mnie na noc?
 To pytanie całkowicie mnie zszokowało. Nie znałam go zbyt dobrze, tak naprawdę prawie wcale. Był znajomym... Kolegą, którego bardzo lubiłam, ale chyba to nie był dobry pomysł, by zostawać u niego na noc.
Chyba zauważył, że sama nie wiem co odpowiedzieć.
-Znaczy... Przepraszam, że tak z tym wyskoczyłem. Nie znamy się dobrze, to fakt. Tak jakoś...
-Nic się nie stało.
-Zawiozę cię - lekko się zasmucił.
Wydaje mi się, że zrobiło mu się głupio.
-Zaraz, zaraz... Will chyba jest mały problem - nagle sobie coś uświadomiłam.
-Piliśmy wino i to całkiem sporo. Chyba nie dasz rady zawieźć mnie do domu.
-Zadzwonisz po kogoś? Chyba, że cię odprowadzę, ale to trochę daleko...
Gdybym jeszcze miała po kogo zadzwonić...
-To chyba nie mam wyjścia. Muszę zostać - uśmiechnęłam się.

Po posprzątaniu brudnych naczyń, postanowiliśmy obejrzeć jakiś film. Nie ukrywam... Było bardzo przyjemnie. Will okazał się czułym, delikatnym, uprzejmym chłopakiem. Był jednak całkowitym przeciwieństwem Andy'iego. Nie bawiła go zabawa w klubach, głośne imprezy, palenie, czy inne. Był tak zwanym 'grzecznym chłopcem', co miało wiele plusów. Wszystkie wątpliwości, co do niego, po prostu zniknęły.
Po filmie Will naszykował mi czystą pościel i zaprowadził mnie do pokoju gościnnego. Ogromne dwuosobowe łóżko, nowoczesne białe meble... Było tam ślicznie. W sumie tak jak i w całym domu. Will był niezwykły.

Rano obudził mnie jak zwykle telefon. Tym razem nie był to Will, ani Ashley (uff), lecz Alexadria.
-Słucham? - zapytałam, pocierając oczy.
-Hej Taylor! Chyba cie nie obudziłam, co?
-Nie, no coś ty. Jest 8 rano, a ja już dawno na nogach.
-To dobrze - odpowiedziała.
Chyba nie zrozumiała mojego sarkazmu...
-Kiedy byśmy mogły się spotkać? Stęskniłam się!
-Hmm... Mogłybyśmy się umówić na telefon? Bo dzisiaj jeszcze miałam spotkać się z Andy'im i w ogóle.
-To może ja ci się pomogę ogarnąć? Bo jestem właśnie przed twoim domem! Przyjechałam już, bo wcześnie wstałam i wiesz... Myślałam, że jak śpisz to zrobię ci śniadanko i tak dalej!
-Kochana jesteś, ale nie ma mnie w domu.
-A gdzie jesteś? Przecież słyszę, że dopiero wstałaś?
-U przyjaciela.
-O ile się orientuje, dopiero co rozstałaś się z Andy'im, a już śpisz u jakiegoś faceta?! Nieźle.
-To nie tak. To jest mój przyjaciel.
-Ashely opowiadał mi o ...Jak mu tam? Will?
-Co Will?! Jezu, czy wy macie jakąś schizę?! - chyba lekko przesadziłam.
-Co ty się tak bulwersujesz?! Czyli jednak mam rację. Jesteś u niego.
-Może i jestem, bo jest on jedyną mi bliską osobą.
-Tak i ten twój przystojny facet, który obronił cię przed Ash'em?! To tak się traktuje dawnych przyjaciół?! Może na mnie też kogoś naślesz, co?!
-O czym ty mówisz?! Nie wiesz jak to było, a się wtrącasz!
-Chłopaki mi wszystko opowiedzieli. Myślisz, że oni nie wiedzą? Andy cię zostawił to szukasz innego. W sumie, nieźle ci idzie. Ten twój 'Ian Somerhalder' i Will to niezłe ciacha, ale chyba szybko o kimś zapomniałaś.
-Nie odzywałaś się przez tyle czasu, zostawiłaś mnie, nagle się pojawisz, udajesz przyjaciółkę, a teraz mówisz mi co mam robić?! Wracaj sobie tam, skąd przyjechałaś, bo bez ciebie było mi tu lepiej! - zdenerwowana, odłożyłam słuchawkę.
Dawno nikt mnie tak nie zdenerwował. Ashley opowiedział jej o wszystkim i to jeszcze w taki sposób, żeby to jemu było wygodnie. To było niewiarygodne.
Wyszłam z pokoju i jak najszybciej chciałam dostać się do łazienki. Oczywiście wpadłam na Will'a.
-Coś się stało? - zapytał wpatrując się we mnie.
-Ja... Nie wiem sama - w końcu nie wytrzymałam i popłakałam się.
Bez wahania, podszedł do mnie i mocno mnie przytulił.
-Nie martw się.
-Ale ty nie rozumiesz... Straciłam wszystkich swoich przyjaciół Will. Nie mam już prawie nikogo - ledwo powiedziałam.
-Masz mnie. Pomogę ci jak tylko będę mógł - odparł patrząc się głęboko w moje oczy.
-Obiecuję.


  Po tym wszystkim ledwo zdążyłam na spotkanie z Andy'im. Widać było, że był bardzo zdenerwowany. Nikogo z nim nie było, siedział sam.
-Hej Andy - lekko się uśmiechnęłam i usiadłam na przeciwko jego.
-O jesteś. Myślałem, że już nie przyjdziesz.
-Dlaczego miałabym nie przyjść? Też chciałam się z tobą spotkać. Wszystko w porządku?
-A co miałoby być w porządku? - zapytał lekko drwiącym głosem.
-Ashley mówił, że wyjechałeś, dlatego lekko zdziwiło mnie to, że...
-Gdzie wyjechałem niby?! Serio tak ci powiedział?!
-Tak. Mi też coś tam właśnie nie pasowało. Za dobrze cie znam. Wiedziałam, że nigdzie nie pojechałeś.
-Potem z nim o tym porozmawiam, bo dość długo nie gadaliśmy. Ashley się zmienił. Lata za tymi pustymi dziewuchami i nic poza tym.
-I jeszcze mnie okłamuje - dodałam.
-Dokładnie.
 Nastała chwila ciszy.
-Ale jak mniemam nie po to mnie tu zaprosiłeś, prawda?
 Westchnął.
-Chcesz coś do picia?
-Herbaty.
-Dwa razy herbatę poproszę - odpowiedział kelnerce.
-Zaraz będzie - uśmiechnęła się.
-Więc o czym chciałeś pogadać?
-A jak myślisz? Słyszałem, że znalazłaś sobie innego partnera. Will'a tak? A no i jeszcze jakiś gość chciał pobić Ash'a i...
-Nikt go nie chciał pobić Andy! Ashley kłamie. Przez niego pokłóciłam się z Alexandrią!
-Alexandria mi o tym wszystkim opowiedziała. Wiedziała pewnie od niego. Ale to tak trochę do niej nie podobne, że na ciebie 'naskarżyła'.
-Wiesz, zniknęła z mojego życia, nagle się pojawia i wszędzie się wtrąca i nagabuje wszystkich przeciwko mnie. Tak jak Ashley, więc...
-Pójdziemy się przejść? - przerwał.
-Coś się stało? - zapytałam.
-Nie, ale chodźmy.
  Na dworze było bardzo przyjemnie. Robiło się już powoli ciemno, ale bezchmurne niebo odsłaniało ogromny księżyc. Andy zaprowadził mnie na jakąś promenadę. Cały czas rozmawialiśmy o tym, co się stało. Było wyjątkowo miło. Opowiedziałam mu o Will'u. O tym, jak to było naprawdę. Wyjaśniliśmy sobie wiele spraw. Przysięgał mi, że skończył już ze ćpaniem, że na nic nie jest za późno.
 Usiedliśmy sobie na skraju promenady. Andy odwrócił się w moją stronę i zaczął mi się przyglądać.
-Bo się zarumienię - zaczęłam się śmiać.
-Może właśnie o to mi chodzi - uśmiechnął się.
-Wiesz, że mi ciebie bardzo brakowało? - zapytał po chwili.
-Mi ciebie też.
-Kocham cię.
Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Odwróciłam wzrok. Po chwili... Pocałowaliśmy się. Oboje popatrzyliśmy na siebie z uśmiechem.
-Idziemy do mnie? - zapytał.
Dawno nie widziałam kogoś tak szczęśliwego.
Pokiwałam głową i poszliśmy, trzymając się za ręce.

sobota, 19 kwietnia 2014

'Stupid' love

-Andy... - drzwi od jego domu były otwarte.
Weszłam do środka. Pełno porozrzucanych papierów, ubrań, jednym słowem ogromny bałagan. Tylko... Gdzie jest Andy?
-Halo! Jest tu ktoś?! - zaczęłam krzyczeć.
-Nie widzisz, że nikogo tu nie ma? - zapytała jakaś postać stojąca za mną.
 Powoli się odwróciłam.
-Andy...?
-Ashley ci nie mówił, że to już koniec? - odparł spokojnie.
-Miałeś wyjechać, a jesteś tutaj... Czyli to jednak nie koniec! Możemy to wszystko naprawić!
-Nie Taylor... Już nie. Mnie tu nie ma.
-Ale... Ale jak to?
-Jego tu nie ma - przede mną stanął Ashley.
-Ashley? Co ty wyprawiasz? Gdzie.. Gdzie Andy?! Co się tutaj dzieje?!
-Chyba wyraźnie ci powiedziałem, żebyś się od niego odwaliła, prawda?

*********************************************************************************

-Słucham? - zaspanym głosem odebrałam telefon.
-Hej Taylor. Mam nadzieję, że cie nie obudziłem, prawda?
-Wiesz.. W sumie to wszyscy mnie budzą tymi telefonami, więc dla mnie to już norma. Szczególnie, jak dzwoni ktoś, kogo lubię - w sumie nie wiem czemu to powiedziałam.
Bardzo lubiłam Will'a i był on w sumie jedyną bliską mi teraz osobą, więc to pewnie dlatego.
-Chyba miałaś fajny sen, co? - zaczął się śmiać.
-No właśnie wręcz przeciwnie, ale nie ważne. Nie chcę o tym teraz mówić... A co tam się stało, że zadzwoniłeś?
-Chciałem cię zaprosić dzisiaj o 19.00 do mnie na kolacje i dowiedzieć się, co tam słychać. Ostatnio widziałem jakiegoś nieźle wkurzonego chłopaka, który wychodził od ciebie z domu. Przejeżdżałem akurat. Wszystko w porządku? - zapytał troskliwie.
-Tak, tak... to znaczy... Niezupełnie, ale to już inna historia. Nie do tłumaczenia przez telefon.
-Rozumiem. No to jak? Widzimy się na kolacji?
-Oczywiście.
-No to super. Do zobaczenia!
-Tak, do zobaczenia!

 Jedząc śniadanie cały czas myślałam o tym dziwnym śnie. Coś mi tu nie pasowało. Andy nigdy nie poprosiłby kogoś innego do rozwiązywania własnych problemów. Czyli, albo Ashley wpieprza się w nie swoje sprawy, albo... Albo oni wszyscy coś kręcą.
Andy nie wyglądał jakby chciał stąd wyjechać, jak ostatnio się widzieliśmy. Wręcz przeciwnie... Zachowywał się, jak miał zamiar zrobić wszystko, byśmy do siebie wrócili. Dobra! Mam już tego dosyć!

 Postanowiłam się przejść. Było wyjątkowo zimno, ale mimo to, na ulicach było pewno ludzi. Takie są właśnie uroki ogromnego miasta. Jedni szli z przyjaciółmi, inni trzymali za ręce ukochaną osobę, jeszcze inny szli w towarzystwie rodzin, a jeszcze inni sami. Tak jak ja.
Zamyślona w pewnym momencie na kogoś wpadłam.
-Jeju, przepraszam! Zamyśliłam się - popatrzyłam przed siebie.
 Przede mną  staną dobrze zbudowany chłopak. Miał czarne, potargane włosy, kilkudniowy zarost (co jest niebywale seksowne), a ubrany był w granatowy sweterek i czarne rurki. Popatrzył się na mnie lekko zawstydzonym wzrokiem.
-To ja przepraszam... Nie patrze jak chodzę - uśmiechnął się.
-Nic się przecież nie stało... To ja już...
-Tak ja też - próbowaliśmy się wyminąć, ale niezbyt nam to wychodziło.
 Ja w lewo - on w lewo, ja w prawo - on w prawo.
W końcu nie wytrzymałam i obydwoje wybuchnęliśmy śmiechem.
-Jestem George - przedstawił się w końcu i podał mi rękę.
-Taylor - śmiało potrząsnęłam jego dłonią.
-Miło.
-Mi także.
-Dokąd się wybierasz jeśli można wiedzieć?
-Skoczyć z mostu - odpowiedziałam stanowczo.
 Popatrzył na mnie z zdziwionym wzrokiem.
-Nie no, żartuje oczywiście. Wyszłam się przejść. A ty?
-Na zakupy...
-Spoko - uśmiechnęłam się.
-Coś się stało? Widzę, że coś cię gryzie. To znaczy... Wiem, że się poznaliśmy przed chwilą, ale tak już mam, że jak widzę że ktoś jest w porządku, to gadam z nim, jakbym go znał od lat. Przepraszam... - zaczął się plątać.
-Nic się nie stało! No... Nie będę cię okłamywać. Mam mały problem i jakoś sobie z nim nie radzę.
-Powiem ci tylko tyle. Jeżeli kogoś kochasz, tak bardzo, bardzo mocno, to daj mu odejść. U mnie to się sprawdziło i jakoś żyję dalej.
  Popatrzyłam na niego z zainteresowaniem.
-Nie daj sobą pomiatać Taylor - puścił mi oczko, po czym odszedł.
 Z kieszeni 'wypadła' mu wizytówka, którą po chwili podniosłam zanim wiatr zdążył zwiać ją na ulicę.
'Jeśli kogoś kochasz - daj mu wolność'. To było całkiem mądre. Nie całkiem, ale nawet bardzo.

  W pewnym momencie zauważyłam stojącego po drugiej stronie Ash'a. Obściskiwał się z jakąś plastikową blondyną. To było obrzydliwe. Strasznie się zmienił.
Chyba zbyt długo się na nich gapiłam. W pewnym momencie Ashley mnie zauważył. Natychmiast odwróciłam wzrok i weszłam do sklepu. Mój plan jednak nie wypalił.
-Hej Taylor - powiedział sarkazmem i złapał mnie za ramię.
 Odwróciłam się.
-Cześć Ashley.
-Co tam słychać? - zapytał ze sztucznym uśmiechem.
-Jakoś leci. A u ciebie?
-Bardzo dobrze. Andy wyjechał. Wiesz... Zrobiliśmy sobie taką krótką przerwę.
-Widzę, że dobrze się bawisz.
-A wiesz, że bardzo dobrze? Niezła laska, nie?
-Nie.
-Nie bądź taka. Lekko rozpierdoliłaś nam zespół, popsułaś Andy'iego i przez ciebie straciliśmy masę fanów... Nic poza tym.
-Nic wam nie zrobiłam Ash i dobrze o tym wiesz, więc daj mi w końcu spokój.
-Ty pierwsza zaczęłaś skarbie.
-Tak się zachowują dawni przyjaciele?
-Żyjemy z XXI wieku, a ty oczekujesz tu prawdziwej przyjaźni?
-Słuchaj, rozdział Black Veil Brides, został już dawno zamknięty, jeżeli chodzi oczywiście o mnie, więc odwal się, hmm?
-Kto tu zostawia przyjaciela, hmm?
-Ashley, daj mi spokój!
-Wiesz... Zanim się pojawiłaś wszystko szło nam świetnie i nagle pojawiłaś się ty. Od razu cię poznałem. Wiedziałem, że zawrócisz Andy'iemu w głowie i przeczuwałem, że tak się to wszystko skończy. Więc, czy jesteś z siebie zadowolona? - zbliżył się do mnie tak, że czułam na twarzy jego oddech.
-Przepraszam, masz może jakiś problem? - stanął za nim George.
 Poczułam niebywałą ulgę.
-A ty tu czego? Prywatny ochroniarz? - zaczął kpić Ashley.
-George, chodźmy już. Szkoda dla niego czasu - złapałam go za rękę i lekko pociągnęłam.
-Jeśli jeszcze raz zobaczę, że się do niej zbliżasz, to inaczej pogadamy - rzucił na pożegnanie i odeszliśmy.
 Weszliśmy do pierwszej lepszej kawiarni przy parku, by chwilę odetchnąć.
-Co dla państwa?
-Poprosimy dwa razy gorącą herbatkę - powiedział z uśmiechem.
-Oczywiście, zaraz podam.
 Oparłam łokcie na stole i schowałam w nich głowę. Było mi strasznie głupio. George jeszcze sobie pomyśli, że szlajam się z jakimiś facetami, którzy potem zaczepiają mnie na ulicy i..
-Wszystko w porządku? - zapytał z wyraźnym żalem.
-Tak - 'podniosłam się' ze stołu.
-To znaczy.. Niezupełnie. Jest mi strasznie głupio, że cie w to wciągnęłam, zaraz wszystko ci wyjaśnię. Nie chcę, żebyś myślał sobie o mnie, że...
-Taylor, spokojnie. Nie musisz mi się tłumaczyć. Wszystko jest w porządku.
-Nie jest Geo i właśnie tu jest problem. Ashley jest członkiem zespołu Black Veil Brides, którego wokalistą jest Andy, który był... - w ten właśnie sposób, przy odrobinie ciepłej herbaty, wyjawiłam mu całą historię, którą w końcu mogłam z siebie wyrzucić.
Mimo wszystko wydawał się bardzo zszokowany moim opowiadaniem. W sumie, nie ma się co dziwić. Można by napisać o tym niezłą książkę.
Gdy skończyłam go zanudzać, odwiózł mnie do domu. Był bardzo miły. Nawet dobrze się złożyło, że Ashley mnie wtedy zaczepił. Z jednej strony, to właśnie dzięki niemu znowu spotkałam Geo.

-Słucham? - dzwonił do mnie jakiś nieznajomy numer.
-Taylor?!
-Ym.. Tak. Z kim rozmawiam?
-Tu Alexandria! Boże Taylor słońce jak ja się za tobą stęskniłam! Nie wiem, jak mogę cię za to wszystko przeprosić! Musiałam pilnie wyjechać do rodziny, za granicę, no i oczywiście zgubiłam telefon, a razem z nim twój numer! Potem nie miałam już nawet głowy, żeby dzwonić do Oliver'a, czy Andy'iego. Zerwałam z nimi kontakt... Tak, jak z tobą, za to bardzo, ale to bardzo cię przepraszam.
-Bardzo się cieszę, że w końcu się odezwałaś! Myślałam, że na tym etapie nasza przyjaźń się zakończyła...
-Oczywiście, że nie! Jutro musimy się gdzieś obowiązkowo spotkać!
-Jasne! A skąd masz mój numer?
-Długa historia, jutro ci opowiem. Powiedz tak jeszcze szybciutko, jak tam Andy?
-Nie jestem już z nim...
-Jak to...?
-Jutro ci opowiem.
-Dobrze. Muszę już kończyć, także jutro zadzwonię!
-Dobra. Do usłyszenia!
 Było mi bardzo miło, że Alexandria jednak mnie nie zostawiła. Była moją przyjaciółką i bardzo mi jej brakowało.

 Zaczęłam szykować się na kolację do Will'a, gdzie nagle dostałam SMS'a:

Taylor, musimy się spotkać. Czekam jutro na ciebie w kawiarni na rogu, przy parku, tam gdzie tak uwielbialiśmy chodzić. Mam nadzieję, że się zjawisz. Andy

czwartek, 3 kwietnia 2014

Do not lie

  Andy popatrzył na mnie, jakby zobaczył ducha. Musiałam coś wymyślić, by uratować ten zespół, ale teraz sama już nie wiedziałam, czy dobrze robię.
-Masz kogoś? zapytał powtórnie, z niedowierzaniem.
-Tak...
-Czyli pewnie zostawiłaś mnie, bo kogoś miałaś, prawda?
-Andy, to nie tak, serio.
-A jak? Możesz mi wytłumaczyć jak?
-Ja starałam się zrobić wszystko, by wyciągnąć cię z tego i uratować zespół. Robiłam to tylko dla ciebie. Przecież chyba sam pamiętasz jak ci mówiłam, że gdyby nie ty byłabym sama, że nie wyobrażam sobie życia bez ciebie... To była i jest prawda.
-Ale już kogoś masz.
-Niezupełnie.
-Dobra, nie wnikajmy już w to - przerwał Ashley.
  Andy delikatnie westchnął.
-To my już chyba pójdziemy...
-Ashley.. Możesz zostawić nas samych na chwile? - dodał.
-Jasne. To ja czekam w samochodzie. Cześć Taylor i do zobaczenia! Mam nadzieje.. - mrugnął do mnie.
-Pa!
  Zaciekawiona, usiadłam obok Andy'iego. Przysunął się do mnie.
-Czyli masz już kogoś? - zapytał.
  Wiedziałam, że poruszy ten temat.
-Nie do końca.
-Taylor, chciałbym żebyś wiedziała, że ja nie pozwolę ci tak odejść. Myślisz, że po tym wszystkim cie tak wypuszczę? Jeśli tak, to bardzo się mylisz.
  Wzruszyłam delikatnie ramionami, nie wiedziałam co powiedzieć.
-To co masz zamiar zrobić? - zapytałam w końcu.
-Jeszcze nie wiem. Może wpadniesz do studia wieczorem? Nagrywamy nowy singiel, powiedziałabyś czy ci się podoba i w ogóle... Bo bez ciebie, to nie ma sensu. Może ustalmy, że zrobiliśmy sobie krótką przerwę... Trochę od siebie odpoczniemy i wrócimy.
-Andy... Wieczór mam zajęty dzisiaj.
-Aaa... To nie będę się wcinał.
-Przepraszam..
-Ale możemy to potraktować, jak przerwę?
-Muszę się nad tym zastanowić Andy. Dopiero wczoraj się rozstaliśmy, dajmy sobie czas, dobrze?
  Zasmucił się.
-Dobrze, jasne. To ja będę spadał. A tak z ciekawości... Co robisz wieczorem?
-Robię kolację i mam gościa.
-Chłopak?
-Tak.
-Dobra, to na razie!
-Pa!

-Hej! Will, mam nadzieję, że pamiętasz, że dzisiaj jesz u mnie - uśmiechnęłam się do telefonu.
-Jasne, że nie zapomniałem, ale jest taki problem... Wiesz Taylor, ja dzisiaj jednak nie mogę. Bardzo cię przepraszam... Może jutro? U mnie! Tak, to genialny pomysł. Co ty na to?
-Ym.. No w sumie w porządku.
-Mam nadzieję, że nie jesteś zła - w jego głosie słychać było niepewność.
-Nie, coś ty!
-Uff. To do jutra Taylor!
-Do jutra!

 Zmęczona, usiadłam na łóżku. Już zupełnie nie miałam siły. Nie wiedziałam co zrobić z Andy'im... Nie wiedziałam czemu urwał mi się kontakt z Alexandrią.. Czemu Oliver nas zostawił... Chciałam im wszystkim tak bardzo pomóc, że chyba zapomniałam o sobie i o tym, co ja przeszłam.
 Zasnęłam.


-Halo..?- zapytałam zaspanym głosem.
-Cześć tu Ashley. Ym.. Chyba cię obudziłem..
-Nie, no co ty- odpowiedziałam ironicznie.
-Uff..
-Coś się stało?
-I to nie byle co!
-Nie rozumiem.
-Nie będę ściemniał... Powiem ci to wprost. Nasz zespół się rozpadł i to przez ciebie.
-Co?!- od razu się obudziłam.
-No chyba to co powiedziałem jest zrozumiałe. Nasz zespół się przez ciebie rozpadł.
-Jak przeze mnie?!
-Andy nigdy się tak nie zachowywał, rozumiesz?! Nawet jak ćpał, pił, został pobity nie wiem.. Zdechł mu kot.. Rozumiesz?! Nigdy! Odszedł z zespołu, bo powiedział, że wyjeżdża ze Stanów i nie chce tu nigdy więcej wracać. To koniec. Ogłosiliśmy to już na naszej stronie i w ogóle. Wszystko jest już załatwione. Po prostu po tym jak u ciebie był, wpadł do studia i powiedział to wprost. No nic. W każdym razie chciałem ci tylko podziękować za te wszystkie chwile, za to że byłaś moją przyjaciółką i w ogóle. Po prostu nie chcę już cie więcej widzieć. Zostawiłaś go, bo masz kogoś innego. Jakiegoś kurwa pedała i przez to nasz zespół się rozpadł. Przykro mi Taylor. Nie dzwoń już - rozłączył się.

 Nie byłam w stanie nic powiedzieć. Siedziałam na łóżku i wpatrywałam się w okno. Łzy delikatnie spłynęły mi po policzkach.
 Andy wyjeżdża, a ja straciłam nie tylko najbliższą mi osobę, ale także czterech najwierniejszych przyjaciół.
Musiałam coś zrobić. Co jak co, ale wiedziałam tylko jedno - nigdy nie zapomnę i nie przestanę kochać Andy'iego.

*********************************************************************************
Z pamiętnika Andy'iego
Drogi Pamiętniku
W zasadzie sam nie wiem, dlaczego wciąż cie prowadzę i pisze tu te wszystkie pierdoły. Może po prostu jest mi po tym lepiej... Sam nie wiem. Wiem tylko jedno. Nie mogę zapomnieć o Taylor. To nie może się tak skończyć. Być może sama wkrótce się o tym przekona. Ona potrzebuje mnie, a ja potrzebuje jej. Chyba wszystko jest jasne. Trzeba tylko pozbyć się konkurencji. 
Szykuje też dla Taylor mały prezent, który, mam nadzieję, pomoże mi w jej odzyskaniu.

A tak z innej beczki, całymi dniami siedzimy w studiu. Cały czas myślę o Taylor, chłopaki mówią, że jestem strasznie smutny, ale w sumie to pomaga mi w pisaniu tekstów.

Muszę do niej wrócić.
KOCHAM JĄ.


poniedziałek, 31 marca 2014

#Przeprosiny...

Kochani chciałabym was bardzo, ale to bardzo przeprosić za to, że tak bardzo zaniedbałam ten, jak i zarówno drugi blog... Wynikło to z problemów osobistych, ale wszystko wróciło już do normy, także nowe posty już się szykują :) Mam nadzieję, że mi wybaczycie!
 Niebawem mam zamiar otworzyć także nowego, troszkę innego bloga. Myślę i mam nadzieję, ze będzie ciekawie :)

  Jeszcze raz bardzo przepraszam i zaglądajcie na blogi, bo postaram się dawać posty coraz częściej!

piątek, 10 stycznia 2014

New life

-I co teraz zamierzasz? - zapytałam, bawiąc się jakimś kwiatkiem.
-Nie wiem. Zgubiłem się chyba - Andy wyjął z kieszeni papierosa, którego po chwili zapalił.
-A może zacząłbyś od początku?
-Nie rozumiem..
-Zobacz, wszystko zaczęło się od dnia w tym klubie.
-To nie ma nic do rzeczy.
-Jak nie? Zanim pojawiłam się ja, byliście zgranym zespołem za którym szalała masa fanów. Skupiłeś się na mnie zapominając o sobie...
-To bzdury... Chyba, że to ty masz już dosyć.
-Dosyć czego?
-Mnie.
-To nie tak Andy. Kocham cię najbardziej na świecie i w związku z tym, chce dla ciebie jak najlepiej.
-Czyli uważasz, że zostawienie mnie jest najlepszym rozwiązaniem? - zaśmiał się pod nosem.
-Nie.. Ja nie.. Nie wiem. Nie, chyba. Ja po prostu tak bardzo się o ciebie martwię, może.. Może powinniśmy zapomnieć..
-Zapomnieć o tym wszystkim? - popatrzył na mnie przerażonym wzrokiem.
-Ty wrócisz do zespołu, zajmiecie się tym co kochacie, zdobędziecie nowych fanów, a ja wrócę do swojego życia. Andy nie zrozum mnie źle, kocham cię bardzo, ale to jest chyba jedyne rozwiązanie. Przepraszam - czułam, jak pojedyncze łzy spływają mi po policzkach.
-Nie, nie, nie, nie, nie. Na pewno jest jakieś inne rozwiązanie.. Ja mogę..
-Andy, proszę cię. To nie może tak dłużej trwać. Nie jestem jedyną dziewczyną, znajdziesz inną, która lepiej odnajdzie się w tym świecie niż ja.
-Ale my.. My mieszkamy ze sobą, wszystko robimy razem. Taylor no co ty.. - pierwszy raz zobaczyłam jego przeszklone oczy, z których w końcu wyłoniła się łza.

-I co teraz? Mam udawać, że nic się nie stało, tak? Że się nie znamy i nigdy nie byliśmy razem?
-Andy, ja po prostu czuje, że nie jestem w stanie ci pomóc. Nie ja. Nie potrafię. Pojedzmy do domu, spakuje swoje rzeczy.
-Nie będę cię zatrzymywał siłą. Nie ciebie.
      Wtedy dotarło do mnie, co właśnie się stało. Wracam do zwykłego życia. Pewnie wynajmę sobie jakąś kawalerkę na przedmieściach, będę chodziła do pracy. Będę SAMA.
 Straciłam kogoś, kto był dla mnie najważniejszy.

-Jasne. Dziękuję bardzo, zaraz tam będę - odłożyłam telefon.
-Mam mieszkanie, jakieś nowoczesny apartament przy centrum.
  Andy kiwnął głową. Widać było, że nie za bardzo go to interesuje.
-Umówiłam się z właścicielem za godzinę. W tym czasie się spakuje.
-Jak chcesz..

   Wyjęłam największą walizkę i zaczęłam wkładać do niej wszystko po kolei. Było mi bardzo przykro, ale z drugiej strony wiedziałam, że dobrze robię. Zacznę nowe życie.

-Zawieźć cię? - zapytał Andy, kiedy schodziłam po schodach.
-Zadzwonię po taksówkę.
-Jak chcesz.
  To trochę mnie zaskoczyło.
-Będziemy mieć ze sobą kontakt? - zapytałam.
-Nie lubię czegoś takiego, że rozstaje się z kimś, a on chce być moim przyjacielem także...
-Aha.
-Wiesz co.. Zdaje mi się, ze czegoś zapomniałam, zaraz wrócę.
  Znowu kiwnął głową.
   Zaczęłam grzebać w naszej (byłej) sypialni. Zdawało mi się, że w szafce nocnej zostawiłam płytę, którą dostałam od Andy'iego. Zamiast tego, znalazłam tam coś innego. Piękne pudełko, a w środku pierścionek z małym diamencikiem.
 Uśmiechnęłam się. Zrobiło mi się go żal. Ale teraz nic już nie mogłam zrobić. Wzięłam płytę, wytarłam spływającą łezkę i wyszłam.

  Andy stał w drzwiach, nie chciał wyjść, ani pomóc. Taksówkarz zapakował moje bagaże.
-Jedziemy panienko? - zapytał.
-Sekundka... - podeszłam do Andy'iego.
-No to..
-Nie - przerwał mi.
-Nie lubię takich czułych pożegnań. To jest strasznie sztuczne.
-To jak mam się z tobą pożegnać?
  Podał mi rękę.
-Pamiętasz? Nie lubię jak ktoś mnie zostawia i jeszcze chce się przytulać. Błagam.
  Andy nigdy nie był tak oschły.
-No to cześć - wyszeptałam.
-Cześć - odpowiedział i wszedł do domu.
-Jedziemy panieneczko?! - wtrącił się taksówkarz.
-Tak...

  Wysiadłam przy ślicznie położonych apartamentach ciągnących się przez całą ulice. Drzwi z numerem '24' były otwarte.
-Pomóc panience wnieść rzeczy?
-Nie, dziękuję panu bardzo - uśmiechnęłam się.
-Ja pomogę - z apartamentu wyszedł jakiś chłopak.
 Miał delikatnie kręcone włsoy, rurki i luźny, szary sweterek przez głowę. Wyglądał na max 20 lat. Był całkowitym przeciwieństwem Andy'iego. Gdy się uśmiechnął na jego twarzy pojawiły się słodkie dołeczki. Wydawał się bardzo sympatyczny.
-Nie trzeba - uśmiechnęłam się.
-Dobrze, dobrze - wziął ode mnie walizkę.

 W środku mieszkanie było jeszcze ładniejsze. Wszędzie nowiutkie, nowoczesne meble. Wokół unosił się zapach farby, który sprawił, że po chwili kichnęłam.
-Na zdrówko!
-Dziękuję - zarumieniłam się.
-Chyba nieźle ci się śpieszyło, że tak szybko zdecydowałaś się na ten apartament.
-W sumie to się zgadza.
-Spalił ci się stary? - uśmiechnął się.
-Nie, ale coś w tym stylu.
-Hmmm... Zdarza się.
-Rozstałam się z chłopakiem...
-To też się zdarza...
-Wiem..


-No to to już chyba wszystko - skończyliśmy załatwiać kwestie finansowe.
-Dobra, dziękuję bardzo - uśmiechnęłam się.
-Nie ma za co yyy..
-Taylor.
-No tak, zapomniałem.. Przepraszam.
-Żaden problem a ty...
-Will.
  Wymieniliśmy się uśmiechami.
-Może wpadłbyś do mnie na kolacje jutro? Tak z okazji nowego mieszkania.
-Hahahaha, bardzo chętnie. Nie mam żadnych planów. W sumie, to sam miałem cię zaprosić.
-No to fajnie się złożyło.
-Tak. No to.. Do jutra!
-Do jutra! Dziękuję bardzo.
-A! I tutaj jest mój numer. W razie czego, jakbyś miała jakiś problem to dzwoń.
-Dobrze, dziękuję - uśmiechnęłam się.

    Dopiero po jakiś pięciu minutach po przebudzeniu, uświadomiłam sobie gdzie jestem i co się stało. To było tak dziwne uczucie. Jeszcze wczoraj miałam kogoś najbliższego, a teraz? Teraz jestem sama i sobie z tym poradzę.
  Przy śniadaniu zaczęłam rozmyślać na temat pracy. W sumie to nie była mi ona teraz bardzo potrzebna... Rodzice zostawili mi bardzo dużą sumę pieniędzy, ale z drugiej strony, nie będę cały dzień siedzieć w domu, bo oszaleje.

-Słucham? - odebrałam telefon.
-Cześć, tu Ash.
  O nie.. Myślałam, że sprawa zakończona. Nie ma już znajomości pomiędzy MNĄ A BLACK VEIL BRIDES.
-Cześć. Coś się stało? - zapytałam jak gdyby nigdy nic.
-To chyba ja powinienem zadać ci to pytanie. Andy chce zostawić zespół.
-Ashley zrozum. To było i minęło. On nie chce mnie znać, ja chce o was zapomnieć, więc może dajmy sobie spokój.
-Nie rozumiesz, że nasz zespół się rozpada.
-I co ja mam zrobić?!
-Wrócić. Potrzebujemy cie.
-Nie! Ashley dajcie mi spokój!
-Poczekaj! To chociaż się spotkajmy.
-Gdzie?
-Przyjadę do ciebie, pasuje?
-Kiedy?
-Zaraz - odłożył słuchawkę.
 
-Jezu, czy oni nie rozumieją, że nie chce mieć już z nimi nic wspólnego, czy to jest takie trudne? - zaczęłam mamrotać pod nosem.
 Szybko się ogarnęłam i wyskoczyłam szybko do jakiegoś sklepu po coś do jedzenia. Musiałam jeszcze wymyślić coś na kolacje. Hmmm..

  W końcu ktoś zapukał do drzwi.
-Cze.. - w drzwiach stanął Ashley i Andy.
 Andy wyglądał jak jedno, wielkie nieszczęście. Ale starałam się nie zwracać na to najmniejszej uwagi.
-Cześć, możemy?
-Tak, wchodźcie.
-Mmmm.. Ładnie tu - zagadał Ash, po czym usiedli na kanapie.
-Chcecie się czegoś napić?
-Nie, dzięki.
  Usiadłam naprzeciwko nich.
-A więc my..
-Taylor, proszę cię czy możemy zapomnieć o tej sytuacji, o tych ostatnich dniach i wrócić do tego co było kiedyś? Ja bez ciebie nie daje rady.. - zaczął Andy.
-Słuchajcie, myślałam że przyszliście tu pogadać o zespole, o tym jak przywrócić fanów, a nie o tym wszystkim. Andy, sam mi wczoraj mówiłeś, że nie chcesz mnie jako przyjaciółki, przyjęłam to do wiadomości, więc ty uszanuj też to, że odeszłam.
-Czyli już mnie nie kochasz?
-Andy.. Proszę cię.
-No to jest chyba proste pytanie. Tak czy nie?
-Nie wiem sama.
-Masz kogoś? - zapytał.
-Tak...

niedziela, 5 stycznia 2014

Przerwa - przeprosiny :c

Chciałabym Was bardzo przeprosić za tak długą przerwę. Wynikało to głównie z problemów w szkole. Wszystko jednak skończyło się dobrze i chciałabym kontynuować pisanie opowiadania. Mam nadzieje, że są jeszcze osoby, które powrócą do czytania :) Liczę na WAS ! :3 Planuję także otworzyć nowy blog, który będzie bardzo różnił się od poprzednich.
  Niedługo nowy post :) Zapraszam ;*