-Wchodź! Zaraz zrobię ci coś ciepłego do picia. Chyba przemarzłaś...
Nic nie odpowiedziałam, tylko podeszłam do niego i mocno go przytuliłam.
-Wszystko w porządku? - usiedliśmy na kanapie, a Will dał mi kubek gorącej herbaty.
-Nie do końca - odpowiedziałam.
-Czemu się nie odzywałaś przez te dwa tygodnie?
-Jak to czemu. Andy do ciebie nie dzwonił?
-Nie... Czemu miałby dzwonić?
-To ty nic nie wiesz?!
-Ale o czym?
-Byłam w szpitalu..
-Co?!
-Miałam wypadek. Potrąciła mnie ciężarówka i cudem z tego wyszłam.
-Dlaczego ja nic o tym nie wiedziałem..?
-Kiedy się ocknęłam, uwierz mi od razu zapytałam go czy do ciebie dzwonił, a on stwierdził, że cię powiadomił.
-Niestety...
To było troszkę dziwne. Czemu Andy miałby mnie okłamywać?
-Nic już nie rozumiem.. - podsumowałam.
-Ale skoro miałaś tak poważny wypadek, to dlaczego nie jesteś w szpitalu?
-Uciekłam - odpowiedziałam szeptem.
-Słucham?! Nie ma mowy! Natychmiast wracamy!
-Nie, Will proszę - chwyciłam go za rękę.
-Wszystko jest już w porządku. Po jutrze miałam i tak wracać do domu.
-A Andy wie o wszystkim?
-A czy to ważne? Okłamywał mnie. Nie dotrzymał słowa. Mieliśmy sobie o wszystkim, ale to wszystkim mówić.
-Ale i tak cię tu znajdą. I co jak będę miał jakieś problemy? Albo co gorsza tobie się coś stanie? Zachorujesz, czy cokolwiek i będzie to moja wina..
-Obiecuję, że nic się nie stanie. Biorę wszystko na siebie. Wszystko możliwe konsekwencje.
-Miejmy nadzieję, że nic się nie stanie. Mimo to, nie możesz tutaj zostać, bo przecież Andy się domyśli.
-Wspominałeś kiedyś o jakimś domku nad jeziorem...
Szybko pojechaliśmy do mojego domu, po jakieś ciuchy. Will stał przed domem i obserwował, czy nikt nie nadjeżdża. Na szczęście na ulicy wiało pustkami. Czym prędzej zabrałam wszystko co potrzebne i pojechaliśmy.
-Ucieczka nie jest rozwiązaniem Tay.
-Wiem. Ja nie uciekam.
-A co robisz?
-Chcę spędzić z tobą trochę czasu.
-Jasne - zaczął się śmiać.
-Nie ufasz mi?
-Tobie? Oczywiście, że ufam.
Uśmiechnęłam się.
Może i była to w pewnym sensie ucieczka, ale nie do końca. Chciałam oderwać się od tego wszystkiego, Pobyć z kimś, kto naprawdę mnie rozumie, a w tej sytuacji czułam, że to jest Will.
Domek był przepiękny. Daleko od wszystkiego. Tylko cisza i spokój. Duży, drewniany, ale w tym bardzo nowoczesny, dom przy samiutkim jeziorze. Tego właśnie było mi trzeba.
-To jest twój pokój - Will wskazał mi drzwi na piętrze.
-Rozgość się. Ja jestem za ścianą, jakby coś...
-Dziękuję bardzo.
Pokój był dość duży i jak zwykle urządzony w bardzo nowoczesnym stylu. Po środku, znajdowało sie ogromne dwuosobowe łóżko, na którym leżała biała pościel. Wszystkie meble także były podobnych jasnych odcieni. Było po prostu ślicznie i przytulnie.
-Może zadzwonisz do Andy'iego? - zapytał Will.
Usiadł obok mnie, na malutkim 'molo' przy jego domku.
-Sama nie wiem..
-A tak w ogóle.. Jeśli oczywiście mogę wiedzieć, to dlaczego uciekłaś? Co się stało?
-Niby wszystko było już w porządku, ale wtedy pojawiła się moja była przyjaciółka. Jej zazdrość, co do mojego związku z Andy'im, chyba ja lekko przerosła. Nie udało jej się nigdy znaleźć tej jedynej osoby. Chciała pocałować Andy'iego.
-Ale.. Ale pocałowała?
-Tak.
-Jesteś tego pewna?
-George jak mi o tym mówił, stwierdził, że prawie go pocałowała. Ale jak tu jechaliśmy, pisałam z Ashley'em. Powiedział mi prawdę.
-A.. A jak na ten pocałunek zareagował Andy?
-Ash twierdzi, że ją odepchnął, ale...
-Ale?
-Ja sama nie wiem. Najbardziej boli mnie to, ze on mi nie powiedział.
-A skąd wiesz kto mówi prawdę. George, czy Ashley?
-Widziałam w oczach Geo, jak mi o tym mówił, że coś kręci. W pewnym momencie zaczął się mieszać. Myślę, że nie chciał mnie zranić, bo wiedział co przeszłam.
-Niestety...
To było troszkę dziwne. Czemu Andy miałby mnie okłamywać?
-Nic już nie rozumiem.. - podsumowałam.
-Ale skoro miałaś tak poważny wypadek, to dlaczego nie jesteś w szpitalu?
-Uciekłam - odpowiedziałam szeptem.
-Słucham?! Nie ma mowy! Natychmiast wracamy!
-Nie, Will proszę - chwyciłam go za rękę.
-Wszystko jest już w porządku. Po jutrze miałam i tak wracać do domu.
-A Andy wie o wszystkim?
-A czy to ważne? Okłamywał mnie. Nie dotrzymał słowa. Mieliśmy sobie o wszystkim, ale to wszystkim mówić.
-Ale i tak cię tu znajdą. I co jak będę miał jakieś problemy? Albo co gorsza tobie się coś stanie? Zachorujesz, czy cokolwiek i będzie to moja wina..
-Obiecuję, że nic się nie stanie. Biorę wszystko na siebie. Wszystko możliwe konsekwencje.
-Miejmy nadzieję, że nic się nie stanie. Mimo to, nie możesz tutaj zostać, bo przecież Andy się domyśli.
-Wspominałeś kiedyś o jakimś domku nad jeziorem...
Szybko pojechaliśmy do mojego domu, po jakieś ciuchy. Will stał przed domem i obserwował, czy nikt nie nadjeżdża. Na szczęście na ulicy wiało pustkami. Czym prędzej zabrałam wszystko co potrzebne i pojechaliśmy.
-Ucieczka nie jest rozwiązaniem Tay.
-Wiem. Ja nie uciekam.
-A co robisz?
-Chcę spędzić z tobą trochę czasu.
-Jasne - zaczął się śmiać.
-Nie ufasz mi?
-Tobie? Oczywiście, że ufam.
Uśmiechnęłam się.
Może i była to w pewnym sensie ucieczka, ale nie do końca. Chciałam oderwać się od tego wszystkiego, Pobyć z kimś, kto naprawdę mnie rozumie, a w tej sytuacji czułam, że to jest Will.
Domek był przepiękny. Daleko od wszystkiego. Tylko cisza i spokój. Duży, drewniany, ale w tym bardzo nowoczesny, dom przy samiutkim jeziorze. Tego właśnie było mi trzeba.
-To jest twój pokój - Will wskazał mi drzwi na piętrze.
-Rozgość się. Ja jestem za ścianą, jakby coś...
-Dziękuję bardzo.
Pokój był dość duży i jak zwykle urządzony w bardzo nowoczesnym stylu. Po środku, znajdowało sie ogromne dwuosobowe łóżko, na którym leżała biała pościel. Wszystkie meble także były podobnych jasnych odcieni. Było po prostu ślicznie i przytulnie.
-Może zadzwonisz do Andy'iego? - zapytał Will.
Usiadł obok mnie, na malutkim 'molo' przy jego domku.
-Sama nie wiem..
-A tak w ogóle.. Jeśli oczywiście mogę wiedzieć, to dlaczego uciekłaś? Co się stało?
-Niby wszystko było już w porządku, ale wtedy pojawiła się moja była przyjaciółka. Jej zazdrość, co do mojego związku z Andy'im, chyba ja lekko przerosła. Nie udało jej się nigdy znaleźć tej jedynej osoby. Chciała pocałować Andy'iego.
-Ale.. Ale pocałowała?
-Tak.
-Jesteś tego pewna?
-George jak mi o tym mówił, stwierdził, że prawie go pocałowała. Ale jak tu jechaliśmy, pisałam z Ashley'em. Powiedział mi prawdę.
-A.. A jak na ten pocałunek zareagował Andy?
-Ash twierdzi, że ją odepchnął, ale...
-Ale?
-Ja sama nie wiem. Najbardziej boli mnie to, ze on mi nie powiedział.
-A skąd wiesz kto mówi prawdę. George, czy Ashley?
-Widziałam w oczach Geo, jak mi o tym mówił, że coś kręci. W pewnym momencie zaczął się mieszać. Myślę, że nie chciał mnie zranić, bo wiedział co przeszłam.
Perspektywa Andy'iego
-Nie ma jej nigdzie... - zmęczony, usiadłem na kanapie w swoim domu.
-Serio nie wiesz, gdzie mieszka ten cały Will? - zapytał siedzący obok George.
-No mówiłem ci już, że nie... Zaraz przez wypadkiem się o nim dowiedziałem. Nie rozmawialiśmy.
-A w jej telefonie nie ma jego numeru?
-Zabrała kartę i baterie. Nie jest taka głupia - odpowiedziałem.
-Ja tak nie twierdzę.
-Byłem pewien, że pójdzie do Alexandrii. Chyba nie znam jej zbyt dobrze.
-Może jest u Will'a.
-Ale jak to sprawdzimy?!
-Nie wiem. Możesz się nie wydzierać?
-Przepraszam. Po prostu... Ona nie jest jeszcze na tyle zdrowa, żeby gdzieś uciekać... W ogóle po co jej o tym gadałeś?! To twoja wina!
-Ciesz się, że nie powiedziałem jej o tym, że naprawdę ją pocałowałeś!
-A co jej powiedziałeś? - uspokoiłem się.
-Że ona chciała, ale ty ją w porę odepchnąłeś i takie tam.
-Dzięki.
-Ale to i tak nie ma znaczenia. Nie ma jej.
-Może trzeba powiadomić policję?
W tym momencie ktoś do mnie zadzwonił. Był to nieznany numer.
-Odbieraj! - krzyknął George.
-Już, spoko. Halo?
-Andy?
-Tak... Kto.. Taylor?!
-Tak.
-Co się z tobą do cholery dzieje?! Czy ty jesteś poważna?! Jesteś chora, nie powinnaś wychodzić ze szpitala! Gdzie jesteś?! Zaraz po ciebie jadę!
-Nie. Andy.. Jestem bezpieczna i chcę odpocząć od tego wszystkiego.
-Ale co się stało?!
-Wiem, że całowałeś się z Alexandrią. Nie od Geo, więc go nie ochrzaniaj.
-Nie całowałem się! Ona mnie pocałowała.
-To nie ma znaczenia.
-Jak nie ma?! Taylor! Ogarnij się! Dopiero co do siebie wróciliśmy, a ty robisz sobie jakieś żarty!
-Nie prawda. Andy, ja zadzwoniłam tylko po to, żeby ci powiedzieć, że wszystko jest w porządku. Jestem tu bezpieczna i jest mi dobrze. Nie martw się o mnie.
-A dlaczego nie możesz mi powiedzieć gdzie jesteś? No i z kim jesteś?
-Jestem z kimś, kto bardzo dobrze mnie rozumie i jest dla mnie bardzo ważny - wyczułem w jej głosie, że do kogoś się uśmiechnęła.
-Proszę cię, nie martw się. Uznaj to za jakąś... Przerwę?
-Dopiero co mieliśmy przerwę... Taylor, jeśli nie chcesz być ze mną to powiedz mi to prosto w twarz.
-To nie jest tak. Oszukałeś mnie Andy. Mieliśmy nie mieć przed sobą żadnych tajemnic.
Najpierw z Ash'a to idiota, teraz z Andy'ego XD No kuźwa kiedy oni do końca się pogodzą? Ja tu chcę kurde wielką miłość między nimi a nie jakieś kłótnie, przerwy, rozstania. Co to ma być? XDD Ale i tak uwielbiam to opowiadanie!! <3 Powiem ci, że twój blog o BVB jest pierwszym jaki w życiu przeczytałam i dziękuję ci, że go założyłaś! <3 Zapraszam też do mnie ;3
OdpowiedzUsuńHahaha no tak bywa XDD bardzo dziękuję i już wpadam do ciebie ;*
UsuńAndy to głupi chuj :c Całować się z Alexandrią i okłamywać Tay. Nie ładnie, oj nie ładnie panie Biersack. Will! Z rozdziału na rozdział coraz bardziej go lubię.
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na kolejny rozdział i tradycyjnie życzę weny :)
Bardzo dziękuję :))
Usuń