Jezu ! Czy ja nie mogę znaleźć nawet chwili, żeby przeczytać ten cholerny pamiętnik ?!
W studiu, jak zwykle, panował wielki rozgardiasz. Jedni kłócili się o rysę na gitarze, drudzy mieli problem, bo pizza którą zamówili godzinę temu, jeszcze nie dotarła. Alexandria przysłała mi sms'a z powiadomieniem, że nie może jednak przyjść, gdyż jest u babci. No cóż. Tydzień temu mówiła, że zmarła. Nie wnikam.
-Andy, kiedy jedziemy do domu ?
-Mam tu jeszcze trochę roboty.. Ale jak chcesz, to cie zawiozę.
-No, miło by było.. - uśmiechnęłam się.
-Dobra, chodź - pocałował mnie w policzek i złapał za rękę.
-Dobra.. To gdzie jest ten zeszyt ?! - zaczęłam rozrzucać poduszki po całym pokoju.
-Jest !
'Jak
to się mówi : 'lepiej późno, niż wcale'.
Tak
naprawdę nie jesteś tu przypadkiem. Po prostu miałem cię
pilnować, być przy tobie. O to prosili mnie twoi rodzice, kiedy
byłaś jeszcze małą dziewczynką. No właściwie.. Właściwie nie
twoi.
Tak,
razem jesteśmy z domu dziecka. Nie pamiętasz tego, ja byłem trochę
starszy. Byliśmy takim 'rodzeństwem'. Gdzie ja, to i ty. :)'
'Pewnego
dnia, przyszli po nas. Twoi rodzice razem z przyjaciółmi.
Mieszkaliśmy
po sąsiedzku i całe dnia spędzaliśmy razem. Moi i twoi rodzice
przyjaźnili się tak bardzo, jak i my.'
'Wychowywaliśmy się razem, ale kiedy miałaś pięć lat, wyprowadziliście się. Byłaś dla mnie, jak młodsza siostra. Wolałem iść do ciebie, niż do kumpli. Dziwne co ?'
'Przez te kilkanaście lat nie utrzymywaliśmy kontaktu. Żadnego. Ja poznałem Andy'iego, dołączyłem do Black Veil Brides, a tamto to była jakaś stara historia, którą ktoś napisał, a potem wrzucił do kominka. Było i minęło. W końcu miałaś pięć lat ! Co ty mogłabyś z tego pamiętać ?'
'Któregoś dnia zauważyłem twoją mamę na ulicy. Szedłem wtedy z Andy'im.. Bez zastanowienia do niej podszedłem.
On
zupełnie mnie olała. Rzuciła tylko chłodne : 'Nie wracajmy do
tego Ash. Nie ma tutaj Taylor'.
Nie
wiem o co poszło. Może pokłócili się z moimi rodzicami. Nie
zdążyłem ich zapytać..'
'Tego
samego dnia, spotkałem także Oliver'a. Powiedział, że wybiera się
na nasz koncert, razem z jakąś Taylor. Zupełnie to olałem. TO był
taki Oliver, co nie wiedział co zrobić z życiem. Przyszedł na
imprezę z jakąś laską, która od razu wpadła mi w oko. Nawet na
myśl mi nie przyszło, że to ty. Strasznie się zmieniłaś. Po
nazwisku ? Myślisz, że je pamiętałem ? To było wieki temu..'
'Od
samego początku chciałem jakoś cię poderwać, ale ty byłaś tak
zauroczona Andy'im, że dałem sobie święty spokój. Ale tak.
Podobasz mi się. Jednak ja nie należę do tych, co podrywają każdą
laskę. Śmieszne, co nie ? ;D Ale taka jest prawda. Serio. Nigdy nie
spieprzyłbym życia Andy'iemu. Był taką moją Taylor, przez te
wszystkie lata :).'
Pamiętnik był cały pusty. Pozostały w nim tylko strzępki powyrywanych kartek. Ale nie rozumiem, czemu rodzice mi tego wszystkiego nie powiedzieli. Nie byli moimi prawdziwymi rodzicami.. Ale szczerze mówiąc w tym momencie nie miało to dla mnie aż tak wielkiego znaczenia. Może to dziwne, ale i tak kochałam ich jak prawdziwych.
Nie rozumiałam tylko dlaczego od razu mi tego nie powiedział. Bez zastanowienia wyjęłam telefon.
'Ash, za pół godziny pod domem Andy'iego'
Wiedziałam, że tam nie będziemy mogli spokojnie porozmawiać, ale ja już znam takie jedno miejsce.
Równo za 30 minut, Ashley czekał w swoim czerwonym BMW.
-Hej - uśmiechnęłam się.
-No hej. Coś się stało ?
-Chciałam pogadać.. Możemy gdzieś pojechać ?
-Jasne, wsiadaj.
Tym razem nie chciałam jechać do żadnej kawiarenki, ani innej podobnej rzeczy. To było trochę inne miejsce.Równo za 30 minut, Ashley czekał w swoim czerwonym BMW.
-Hej - uśmiechnęłam się.
-No hej. Coś się stało ?
-Chciałam pogadać.. Możemy gdzieś pojechać ?
-Jasne, wsiadaj.
Po chwili znaleźliśmy się na wielkim klifie. Usiadłam na jego krawędzi i wymachując nogami, klepnęłam miejsce obok.
-Trochę tu wysoko - Ashley usiadł niepewnie, bardzo blisko mnie.
Fale obijały się o skały tak mocno, że miałam wrażenie, że zaraz obydwoje będziemy mokrzy.
-Fajne miejsce wybrałaś. Jakbyśmy nie mogli iść na kawę.. - zaczęliśmy się śmiać.
-Nie mów, że ci się nie podoba.
-Pięknie jest - puścił do mnie oko.
-A więc o co chodzi ?
-Czytałam ten pamiętnik... To znaczy raczej list..
Ashley przerzucił wzrok na zachodzące słońce.
-Czemu nie powiedziałeś mi o tym od razu ? Nawet nie wiesz, jak byłoby mi łatwiej.
-No ale co ja ci miałem powiedzieć. Hej Taylor ! Jesteś adoptowana i znamy się od urodzenia ?
-Czemu tu przyjechaliśmy, skoro mama nie chciała mieć z tobą nic wspólnego ?
-Nie wiem. Tak samo, jak nie wiem, czemu nie chciała mieć ze mną nic wspólnego.
-Wiesz.. - zaczęłam się śmiać.
-Bałam się, że będzie tam coś w stylu, że jesteś moim bratem, albo, że..
-Cię kocham ? - znowu tak słodko się uśmiechnął.
-No..
Nastała chwili ciszy.
-Pamiętasz mnie, jak byłam mała ?
-No jasne. Ja całymi dniami z tobą przesiadywałem... Ale pamiętam, że zniszczyłaś mi moją mini gitarę ! Wzięłaś ją i rozwaliłaś o stół. To nie było miłe..
Wybuchnęłam śmiechem. Już wyobrażam to sobie.
-Bardzo śmieszne - udawał obrażonego.
-Oj, przestań - pocałowałam go w policzek.
-A to co było ?
-Na przeprosimy.
-Na przeprosiny to ja mam co innego - dodał i delikatnie się uśmiechnął.
^^^
Nowy rozdział będzie jakoś dopiero w środę/czwartek, ponieważ jestem nad morzem i za bardzo nie mam dostępu do komputera.
Liczę na komentarze ^^