poniedziałek, 1 lipca 2013

Victory Call




-Andy, gdzie jest Harry ? - zdenerwowana, weszłam do pokoju wokalisty.
-Nie wiem.. - odpowiedział, kryjąc się w pościeli.
-Nigdzie go nie ma.. Andy ! Wstawaj ! - szarpnęłam go za ramię.
-No już, już..
  Było dopiero po ósmej. Przeszukaliśmy wszystkie pokoje. Nigdzie ani śladu. 
-Na pewno nigdzie daleko nie poszedł..
-Skąd wiesz ? - usiadłam na łóżku.
-No gdzie by poszedł ? Bez pieniędzy ? Nie ma mowy, aby opuścił Nowy Jork. 
-A co jak.. Jak ktoś go porwał ? 
-Spokojnie. Zadzwonię do chłopaków. Może jest w studiu, albo gdzieś.. 
 W głowie gromadziły mi się tysiące pomysłów. Mówił, że ma problemy, że ktoś go kiedyś porwał, pobił.. Obiecałam, że się nim zajmę i od razu nawaliłam. Znałam go tak krótko, ale było w nim to coś. Przeżył bardzo dużo. To się zgadza. Ale to wszystko kształtuje charakter człowieka. Każdy z nas ma jakiś problem. Jeden większy, drugi mniejszy, ale ma.
 Czasem zastanawiam się, co o tym wszystkim myślą moi rodzice. Raczej.. Co by myśleli. Nie wierzę w to, że obserwują mnie tam z góry. Dorośli uczą nas, że nie istnieje coś takiego, jak magia, a potem wmawiają nam, że śmierć, to tak jakby, przeniesienie do innego świata. Oczywiście. 
  Nagle poczułam wibracje, dochodzące z mojej prawej kieszeni.
-Słucham ?
-Nie zastanawiasz się przypadkiem, gdzie jest Harry ?
-Nie rozumiem.. Z kim rozmawiam ?
-A czy to ważne ? Jeśli chcesz, żeby wrócił, to po pierwsze nie wzywaj policji.
-A co dalej ?
  W tym momencie, mężczyzna, rozłączył się.
-Nie. Nie, nie, nie, nie, nie. Ja już mam tego dosyć. Wiesz, jak to wszystko sobie na początku wyobrażałam ? - podeszłam do Andy'iego.
-Że będziemy razem, że będziemy wspólnie jeździli na koncerty, że będziemy spełniać marzenia i dojdziemy na sam szczyt. A tu..
-Ale przecież to nie jest takie proste - wtrącił się wokalista.
-A my ciągle mamy jakieś problemy. Ja mam tego dość - wyszłam, trzaskając drzwiami, i czym prędzej pobiegłam do samochodu.
-Gdzie ty jedziesz ?!
-Nie wiem.
-Nie rób sobie jaj, Taylor wracaj - Andy podszedł do mnie i złapał mnie za rękę.
  Popatrzyłam się na niego i jakby nigdy nic, wsiadłam do auta.
Tak naprawdę to nie wiem dokąd jechałam. Chciałam uciec gdzieś na jeden dzień.. Albo i na dłużej ? Co chwile dzwonił do mnie Andy, no chyba, z wiadomych przyczyn.
   Powoli robiło się ciemno. Dochodziła dziewiąta. Po okrążeniu całego miasta, zdecydowałam się zostać w centrum i pójść do jakiegoś klubu.
 W tłumie bawiących się ludzi, nie dostrzegłam nikogo znajomego. Na szczęście. Usiadłam przy barze i zaczęłam nad tym wszystkim rozmyślać.
-Co taka ładna panienka robi sama w takim klubie ? - zapytał barman, wycierając szklanki.
-Każdy czasem przeżywa kryzys w związku.
-Oczywiście. Zdradził cię ?
-Nie..
-A więc o co chodzi ? - zapytał, uśmiechając się.
  Nie był to chłopak w moim typie, w sensie, że w ogóle nie podobny do Andy'iego, ale było w nim coś bardzo miłego. Miał na sobie czarne rurki, zwykłą luźną szarą koszulkę, prześliczny, biały uśmiech i mocno brązowe włosy, układające się w fryzurę 'skejta XXI wieku'.
-Długa historia..
-Zaraz kończę swoją zmianę, więc możemy pogadać.
-Sama nie wiem, cyz chciałabym dzielić się z kimś swoimi problemami - w tym momencie doszedł do mnie SMS od Andy'iego.
Andyy ^^ : Taylor, Harry jest już w domu. Ktoś robił sobie z nas żarty. Przyjedz do domu, proszę !!.
-Wszystko się wyjaśniło ? - barman znów się uśmiechnął.
-Niezupełnie. Ale można tak powiedzieć.
  Kamień spadł mi z serca, ale mimo to, chciałam chociaż jeden wieczór pobyć sama. Nie chciałam znowu wracać. Całkowicie straciłam chęć odwiedzenia studia, które tak kiedyś uwielbiałam, nie bawiło mnie już siedzenie i słuchanie próbek piosenek BVB.. Nie miałam ochoty wysłuchiwać zmartwieć Oliver'a i Alexandrii. Przez ten cały czas nie myślałam o sobie, tylko cały czas żyłam życiem innych.
-To jak ? Poczekasz tu na mnie chwilkę ?
-Mhm. A tak w ogóle to jestem Taylor.
-Nathan. Bardzo mi miło - po chwili wszedł do pomieszczenia dla personelu.
  Wtedy stało się to, czego najbardziej się obawiałam. Wśród tańczących ludzi, zauważyłam Ash'a. Ale nie miałam zamiaru się tym przejmować.
-Coś nie tak ? - zapytał Nathan, siadając obok.
-Nie, wszystko gra - uśmiechnęłam się.
-No dobrze.. A więc, opowiesz mi teraz o tych swoich problemach ?
-Za długa historia, do której nie chcę na razie wracać..
-Hmm.. Rozumiem. Jesteś stąd ?
-No można tak powiedzieć.
-No to dobrze - uśmiechnął się.
  Nastała chwila niezręcznej ciszy.
-Chodź, pokażę ci jedno miejsce. Zawsze, jak tam chodzę, to wszystkie problemy nagle znikają - złapał mnie za rękę.
  Zmierzaliśmy w kierunku windy, kiedy ktoś złapał mnie za ramię.
-A więc, tak rozwiązuje się teraz problemy ? - zapytał Andy.
-Puść ją - dodał.
  Nathan cały czas trzymał mnie za rękę, a ja zamarłam.
-Taylor, wracasz ze mną ?
-Ja.. Ja nie wiem - popatrzyłam na barmana.
-Co ? Co się stało ? - wokalista popatrzył mi głęboko w oczy.
-Nie wiem.. Kocham cię .

^^^
No w końcu udało mi się coś napisać :)
Mam nadzieję, że nie jest źle . 
Postaram się dodać, jak najszybciej coś nowego ;**

5 komentarzy:

  1. Świetny rozdział ^^
    czekam na next'a ;D
    zapraszam do siebie :
    http://iwilldieforyouelizabeth.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Jej. Dawaj nexta. Się rozkręca widzę:-D

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział :D
    Czekam niecierpliwie na next :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Zajebisty rozdział :3.
    Czekam na next'a ^^.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jej. Świetnie. Szkoda, że wszystko się pokomplikowało, no ale w końcu każdy z nas ma te glupie chwile słabości w życiu... Przepraszam, że dopiero teraz komentuję, ale brak czasu. Buziaki kochanie :***

    OdpowiedzUsuń