sobota, 29 grudnia 2012

Knives and pens






Po kilku godzinach drogi, byliśmy na miejscu. Duży dom na wielkim osiedlu domków jednorodzinnych, niedaleko od centrum. Nawet fajnie, ale cały czas nie mogłam zapomnieć o tym, co wydarzyło się wczoraj, przedwczoraj.. Jak to możliwe ?

  Zadzwonił dzwonek. Nowa szkoła, nowa klasa i tak dalej.. Usiadłam w ostatniej ławce, blisko okna. Nauczyciel przedstawił mnie, oczywiście musiałam wtedy wstać, przywitać się z innymi i ośmieszać się. Na początku myślałam, że nauczyciele przymknął na mnie oko, że jestem nowa, nikogo tu nie znam.. Ale wcale tak nie było. Ciągle chodziłam do tablicy, ciągle byłam pytana. Jednak po tygodniu odpuścili sobie.
  Niestety w nowym otoczeniu nie znalazłam osoby podobnej do mnie. W większości były tam zwykłe dziewczyny, więc była jeszcze jakaś nadzieja. Żeby lepiej się z nimi zapoznać musiałam niestety trochę zabawić się w 'śmiechową' nastolatkę. Ale okazało się to bardzo skuteczne. Na przerwach nie siedziałam już sama, nie wracałam samotnie do domu, na stołówce wiele osób wołało mnie, żebym z nimi usiadła.. Spoko.
  Sytuacja w domu się nie zmieniła. Chociaż może troszeczkę.. Ale na gorsze. Rodziców ciągle nie było w domu.
  Któregoś dnia wracając ze szkoły, zauważyłam plakat koncertu Black Veil Brides. Koło mnie stanął jakiś chłopak.
-Znowu oni ? - zapytał zdziwiony.
-A co ? Nie lubisz ich ?
-Nic do nich nie mam, ale mogliby dać Bring Me The Horizon. Ostatnio byli dwa miesiące temu !
-Łał. Tak często są tu koncerty takich zespołów ? - zdziwiłam się.
-Nowa ?
-Yhym..
-To Nowy Jork maleńka ! Ty są codziennie koncerty !
Po chwili chłopak odszedł. Uśmiechnęłam się do siebie. Nowy Jork zrobił na mnie od razu ogranome wrażenie.
     Kiedy wróciłam do domu, o dziwo w kuchni była mama.
-Cześć ! No i jak tam w szkole ?
-Spoko. Mamo.. Słuchaj mogę iść na koncert ?
-Jaki ?
-No Black Veil Brides.
-To ten zespół, którego tak ciągle słuchasz ?
-Yhym..
-Hmm.. Zobaczymy. Zależy od ocen. Zresztą tutaj są ciągle jakieś koncerty.. Wszystko zależy od ocen..
  Gorszej odpowiedzi to już otrzymać nie mogłam.
-Dobra.. Idę do pracy Jak coś to dzwoń.
-A kiedy wrócicie ?
-Nie wiem Taylor. Będziemy dzwonić.
Mama przytuliła mnie na pożegnanie i pojechała.

sobota, 22 grudnia 2012

Never give in


>Z góry przepraszam, za naprawdę długą przerwę w pisaniu. Szczerze mówiąc, przestałam pisać, bo na początku bardzo mało osób czytało mojego bloga i dzisiaj z ciekawości sobie tu wchodzę, a tu : ŁAŁ ! Więc powracam z nowymi pomysłami, nie będę tak pędziła >komentarze :)< i mam nadzieję, że wam się spodoba<





  Tą noc spędziłam jeszcze u Andy'ego. Następnego dnia skołowałam klucze od babci i w końcu weszłam do domu. Tego dnia ostatni raz widziałam Andy'ego.

Rano obudził mnie telefon. Chciałam zadzwonić do Andy'ego. O dziwo nie miałam jego numeru.. Po śniadaniu poszłam na 'naszą' ławeczkę. Pusto.. Następnie, wiadomo, poszłam do klubu. Nikogo nie ma. 'Klub' wygląda, jak zwykłe, opustoszałe.. Złomowisko ? To było bardzo, bardzo dziwne.
Wróciłam do domu. Wszystko zaczęło mi się mieszać. Przecież nie mogło mi się to przyśnić ? Chociaż.. Nie. Nie możliwe. Ale jak to ? Postanowiłam pójść do szkoły. W klasie, dziwni ludzie, jak zwykle. Ale Andy'ego nie było nawet w dzienniku.
Zaciekawiona podeszłam do nauczyciele i zapytałam co z Andy'm. Popatrzył na mnie, jak na głupią i stwierdził, że nikogo takiego nigdy u nas w szkole nie było.
Po pierwszej lekcji poszłam do domu. Nic już z tego nie rozumiałam. Kilka minut po moim przyjściu do domu weszli rodzice.
-A wy nie w górach ? - zapytałam.
-Wróciliśmy. Słuchaj.. Musimy porozmawiać.. - powiedziała mama.
Usiedliśmy na kanapie.
-Przeprowadzamy się do Nowego York'u. Znaleźliśmy tam wspaniałą pracę.
  Z jednej strony cieszyłam się, że w końcu przeprowadzamy się do wielkiego miasta, ale co z Andy'm ?
-Cieszysz się ? - wtrącił się tata.
-Tak..
-To zaczynamy się pakować !
Poszłam do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku. 'Jak to możliwe ? Przecież Andy, Alex, klub.. Ja sobie tego nie wymyśliłam. Przecież..' Po jakimś czasie przyszła moja mama i sprawdziła, czy wszystko spakowałam. Pomogła mi i po chwili wszystko było ładnie zapakowane. Podjechały ciężarówki i mężczyźni zaczęli znosić meble.
Po godzinie byliśmy w samochodzie. Miałam łzy w oczach. 'Andy zadzwoni' wmawiałam sobie.