-No co ty.. - odpowiedział sarkastycznie.
-Zobacz, co mi napisał - pokazałam mu telefon.
-Chcesz się z nim spotkać? - zapytał.
-Sama nie wiem.
-Wiesz.. - odwrócił się w moją stronę i oparł o blat.
-Ja nie chcę się wtrącać pomiędzy ciebie, a Andy'iego, ponieważ to nie moja sprawa, ale jeśli mogę coś powiedzieć, to zastanów się Tay i to bardzo poważnie. Wasz związek wisi na włosku.
-To co ja mam zrobić?
-Przeszliście z Andy'im bardzo dużo... Przez pewien czas, tylko on istniał dla ciebie. Gdy nie miałaś nikogo - on zawsze był przy tobie.
-Czyli mam się z nim spotkać?
-Uważam, że tak.
Gdy zbliżałam się do kawiarni, zobaczyłam jego zaparkowany samochód. Musiał być w środku. Byłam bardzo, ale to bardzo zdenerwowana. Powoli otworzyłam drzwi i w końcu go zauważyłam.
Usiadłam na przeciwko.
-Cześć Taylor - powiedział bez żadnego entuzjazmu.
-Hej.
-Chcesz coś do picia?
-Nie, dziękuję.
-Musimy pogadać - zrobił się bardzo poważny.
Kiwnęłam głową.
-Ostatnio ostro przegiąłem i zdaję sobie tego sprawę. Nigdy nie powinienem tak o tobie mówić, ale wpadłem w szał, jak się dowiedziałem, że jesteś z Will'em.
-Dlaczego?
-Jak to dlaczego?! Pokłóciłaś się ze mną, po czym poszłaś do innego faceta! - krzyknął na całą kawiarnię.
-Przepraszam - dodał, ale tym razem cichym tonem.
-Wyjeżdżamy i po prostu chciałem się z tobą spotkać, by rozstać się w zgodzie.
-Co?! - tym razem, to ja podniosłam głos.
-Mamy trasę koncertową po Europie. Black Veil Brides wraca do pracy - delikatnie się uśmiechnął.
-Gratuluję.
-To kiedy się znowu zobaczymy?
-Myślę, że powinniśmy dać sobie spokój. Będziemy dawać koncerty przez jakieś dwa miesiące, po czym jeszcze na miesiąc zostajemy w Londynie, bo tam zaczniemy przygotowania do następnej płyty i chcemy nagrać teledysk.
-Więc zobaczymy się dopiero za trzy miesiące?!
-Masz przecież Will'a i kochasz go. Ja to wiem. Czuję to, gdy o nim mówisz, bo tak samo mówiłaś o mnie. Broniłaś mnie, tak jak i teraz jego. Nie ma osoby, który by cię lepiej znała. Zapomnijmy o sobie i ułóżmy sobie życie od nowa - w tym momencie wstał, podszedł do mnie, delikatnie dał buziaka w policzek i odszedł.
Ja siedziałam, jak wryta. To był już koniec.
Przez dłuższy czas nie byłam w stanie nawet wyjść z kawiarni. Nigdy tak się nie czułam. Nie byłam smutna, zła, wesoła, byłam nijaka.
Nagle ktoś usiadł naprzeciwko mnie. Uniosłam wzrok. Był to George.
-Hej! Przechodziłem obok i zauważyłem jak sama siedzisz! Czekasz na kogoś?
-Nie - w tym momencie poczułam, że łza cieknie mi po policzku.
-Coś się stało? - zapytał.
Pokręciłam przecząco głową.
-Nie, raczej chyba nie - wytarłam policzek i sztucznie się uśmiechnęłam.
-Mhm. Czy ja wyglądam na idiotę? Co jest? Andy? Słuchaj on cię kocha serio. Rozmawiałem z nim i...
-On odszedł.
-Co? Nie za bardzo rozumiem.
-Wyjechał z zespołem w trasę. Ja go już straciłam - zabrałam swoje rzeczy i wyszłam z kawiarni.
Słyszałam, jak Geo za mną szedł. Mimo to, nie zatrzymałam się. Nie chciałam o tym rozmawiać.
-To niemożliwe. On wróci - zaczął do mnie mówić.
Łzy leciały mi z oczu jak z jakiegoś wodospadu. Nie mogłam w to wszystko uwierzyć.
-Geo ty nie rozumiesz! To wszystko to moja wina! Ja robiłam mu awantury o byle co! Może Alexandria go pocałowała, może on ją, ale w sumie to ja spędzałam czas z Will'em! To ja poszłam do niego i zostałam u niego na noc po tym jak pokłóciłam się z Andy'im! On by tego nie zrobił! Chciał to naprawić, a ja uważałam się za jakąś świętość! Nie wysłuchałam, więc on też dał sobie spokój! Ja nie mam już nic! Nie żartuje! Co z tego, że mam pieniądze, nie muszę pracować?! Mam je po rodzicach, którzy zginęli! Ale kto był wtedy przy mnie?! Z kim miałam dzielić te pieniądze?!
-Tay! Uspokój się! - podszedł do mnie i mocno mnie przytulił.
-Nie! To jest moja wina! Spieprzyłam sprawę! - zaczęłam strasznie płakać i wyrywać się z jego objęć.
-Zostałam sama.. Zupełnie.. - powoli zaczęłam się uspokajać i wtuliłam się w jego ramie.
-Nie mów tak. Masz mnie, masz Will'a i odzyskasz tez Andy'iego. Obiecuję.
-Ale on wyjechał... Powiedział, żebyśmy ułożyli sobie życie osobno.
-Ty też tego chcesz?
-Ja go kocham. Cokolwiek by zrobił. Kocham go.
Perspektywa Andy'iego
-Kiedy mamy samolot?
W studiu panował jeden wielki bałagan. Wszyscy się pakowali, ale ja byłem 'w chmurach'. Cały czas myślałem o Taylor. Powinienem ją zrozumieć. Poza mną praktycznie nie ma nikogo. Kogo? Will'a?
-Nie mogę tego tak zostawić... - szepnąłem.
-To weź to ze sobą - powiedział Ash.
-Co? - 'wróciłem na Ziemie'.
-No to weź tą bluzkę ze sobą - wskazał na koszulkę, którą miałem w rękach.
-Stary, co jest z tobą? Weź się ogarnij! Jedziemy w trasę, a ty przeżywasz co masz zabrać!
-Tak. Tak, wezmę to ze sobą! Nie pozwolę tego zostawić! Ash jesteś moim Bogiem! - mocno go przytuliłem po czym wybiegłem.
-On coś pił? - usłyszałem za plecami.
-Halo Taylor? Taylor ja wiem, że mnie nienawidzisz. Ja to wszystko rozumiem i domyślam się, że nie chcesz mnie teraz widzieć, ale proszę cie, wysłuchaj! Jedziemy teraz do Londynu, za trzy godziny mam samolot. W Londynie będziemy do piątku, potem jedziemy do Niemczech. Ymm.. Do poniedziałku. We wtorek Polska do czwartku. Ja nie mogę odwołać trasy, ale błagam cie. W studiu zostawiam bilet, błagam przyjedz! Ja nie mogę bez ciebie żyć, rozumiesz? Kocham cie.
-Myślisz, że przyjedzie? - podszedł do mnie Jeremy.
-Jeśli mnie kocha to przyjedzie.
-A co jeśli nie?
-To upadniemy.
-Razem?
-My zawsze będziemy razem.
-Nie mogę tego tak zostawić... - szepnąłem.
-To weź to ze sobą - powiedział Ash.
-Co? - 'wróciłem na Ziemie'.
-No to weź tą bluzkę ze sobą - wskazał na koszulkę, którą miałem w rękach.
-Stary, co jest z tobą? Weź się ogarnij! Jedziemy w trasę, a ty przeżywasz co masz zabrać!
-Tak. Tak, wezmę to ze sobą! Nie pozwolę tego zostawić! Ash jesteś moim Bogiem! - mocno go przytuliłem po czym wybiegłem.
-On coś pił? - usłyszałem za plecami.
-Halo Taylor? Taylor ja wiem, że mnie nienawidzisz. Ja to wszystko rozumiem i domyślam się, że nie chcesz mnie teraz widzieć, ale proszę cie, wysłuchaj! Jedziemy teraz do Londynu, za trzy godziny mam samolot. W Londynie będziemy do piątku, potem jedziemy do Niemczech. Ymm.. Do poniedziałku. We wtorek Polska do czwartku. Ja nie mogę odwołać trasy, ale błagam cie. W studiu zostawiam bilet, błagam przyjedz! Ja nie mogę bez ciebie żyć, rozumiesz? Kocham cie.
-Myślisz, że przyjedzie? - podszedł do mnie Jeremy.
-Jeśli mnie kocha to przyjedzie.
-A co jeśli nie?
-To upadniemy.
-Razem?
-My zawsze będziemy razem.