-Chyba.. Chyba musimy już wracać - powiedziałam, wpatrując się w las.
-Czemu?
-Jutro wielki dzień.
-Dla nich - uzupełnił Harry.
Popatrzyłam na niego, lekko zdziwiona.
-No, dla mnie w sumie też. Jadę z nimi.
-Racja. Przepraszam, nie chciałem cię urazić.
-W porządku. Szkoda, że nie jedziesz z nami. Kurcze.. Zobaczymy się dopiero za kilka miesięcy.
-No wiem... Co ja tu bez was będę robił?
Lekko się do niego uśmiechnęłam.
-Jakoś damy radę. Będziemy dzwonić i w ogóle..
-A nie wolałabyś zostać. Zostaniemy razem, trochę od tego wszystkiego odpoczniemy..
-Nie mogę... Rozumiesz..
-No wiesz, ale nikt ciebie nie zmusza.
-Nie zostawię chłopaków. Są dla mnie jak rodzina i bardzo bym za nimi tęskniła.
-A ze mną nie będziesz?
-Będę.. i to jeszcze jak, ale zobacz.. Ich jest piątka, ty jeden - próbowałam się jakoś wymigać.
-Dobra, już nie ważne. Jak chcesz, to możemy już jechać - wstał.
-Nie, Harry. Posiedźmy tu jeszcze chwilkę. Tu jest tak przyjemnie - uśmiechnęliśmy się do siebie.
Ułożyłam głowę, na jego ramieniu i rozmyślałam, jak to jutro będzie. Wyjechać stąd na kilka miesięcy, zostawiając Harry'ego, Oliver'a, Alexandrię. No właśnie! Co się z nimi dzieje?!
-Coś się stało? - zapytał, troskliwym głosem.
-Nic, nic. Jakoś sobie tego nie wyobrażam.
-No co ty. W sumie, to musisz z nimi jechać. Bez ciebie nie będą mogli śpiewać piosenek.
-JEDNEJ.
-No, ale za to najpiękniejszej.
-Wiesz co się stało wczoraj?
-Co takiego?
-Odezwał się do mnie mój kumpel. Boże! Ile ja go nie widziałem?! Jutro się spotkamy, więc nie będę sam. Wszystko będzie w porządku - schował kosmyk moich włosów, za uchem.
-Ale będę bardzo, ale to bardzo za tobą tęskniła. Może uda mi się, jakoś namówić chłopaków.. Kurcze, jest jeszcze czas. Musisz z nami jechać!
-Co? Nie, to chyba nie jest dobry pomysł Taylor. Ja i trasa koncertowa? A z resztą, Andy pomyśli, ze się wpraszam i w ogóle.
-Nie, no co ty. Wszystko mu wytłumaczę. Powiem, że ty nic o tym nie wiesz i poproszę go, aby sam cię o to zapytał. Nie zostawimy cie. Nawet nie ma mowy. Chodź, jedziemy!
Siedząc w samochodzie, zastanawiałam się, czy dobrze robię. A może, Harry, nie powinien z nami jechać?
Sama nie wiem. Ale w sumie, to niby dlaczego?
Mimo wszystko, coś w środku, kazało mi to wszystko odkręcić.
-Wiesz.. Być może będzie fajnie - zagadał, z uśmiechem, Harry.
-Taaak, no a czemu by nie? - sztucznie się uśmiechnęłam.
-Wszystko gra?
-Taaak. Zaraz pogadam z Andy'im.
-No, jesteście! Boże, co wy?! Gwałciliście się w tym lesie?!
-Nie?
-Dobra, to jeszcze trzeba się spakować i w ogóle. Harry a ty... - zaczął mówić Andy.
-Andy, mogę z tobą pogadać? - zapytałam, lekko zdenerwowana.
-Jasne.
-To ja was zostawię.
-Jutro wielki dzień.
-Dla nich - uzupełnił Harry.
Popatrzyłam na niego, lekko zdziwiona.
-No, dla mnie w sumie też. Jadę z nimi.
-Racja. Przepraszam, nie chciałem cię urazić.
-W porządku. Szkoda, że nie jedziesz z nami. Kurcze.. Zobaczymy się dopiero za kilka miesięcy.
-No wiem... Co ja tu bez was będę robił?
Lekko się do niego uśmiechnęłam.
-Jakoś damy radę. Będziemy dzwonić i w ogóle..
-A nie wolałabyś zostać. Zostaniemy razem, trochę od tego wszystkiego odpoczniemy..
-Nie mogę... Rozumiesz..
-No wiesz, ale nikt ciebie nie zmusza.
-Nie zostawię chłopaków. Są dla mnie jak rodzina i bardzo bym za nimi tęskniła.
-A ze mną nie będziesz?
-Będę.. i to jeszcze jak, ale zobacz.. Ich jest piątka, ty jeden - próbowałam się jakoś wymigać.
-Dobra, już nie ważne. Jak chcesz, to możemy już jechać - wstał.
-Nie, Harry. Posiedźmy tu jeszcze chwilkę. Tu jest tak przyjemnie - uśmiechnęliśmy się do siebie.
Ułożyłam głowę, na jego ramieniu i rozmyślałam, jak to jutro będzie. Wyjechać stąd na kilka miesięcy, zostawiając Harry'ego, Oliver'a, Alexandrię. No właśnie! Co się z nimi dzieje?!
-Coś się stało? - zapytał, troskliwym głosem.
-Nic, nic. Jakoś sobie tego nie wyobrażam.
-No co ty. W sumie, to musisz z nimi jechać. Bez ciebie nie będą mogli śpiewać piosenek.
-JEDNEJ.
-No, ale za to najpiękniejszej.
-Wiesz co się stało wczoraj?
-Co takiego?
-Odezwał się do mnie mój kumpel. Boże! Ile ja go nie widziałem?! Jutro się spotkamy, więc nie będę sam. Wszystko będzie w porządku - schował kosmyk moich włosów, za uchem.
-Ale będę bardzo, ale to bardzo za tobą tęskniła. Może uda mi się, jakoś namówić chłopaków.. Kurcze, jest jeszcze czas. Musisz z nami jechać!
-Co? Nie, to chyba nie jest dobry pomysł Taylor. Ja i trasa koncertowa? A z resztą, Andy pomyśli, ze się wpraszam i w ogóle.
-Nie, no co ty. Wszystko mu wytłumaczę. Powiem, że ty nic o tym nie wiesz i poproszę go, aby sam cię o to zapytał. Nie zostawimy cie. Nawet nie ma mowy. Chodź, jedziemy!
Siedząc w samochodzie, zastanawiałam się, czy dobrze robię. A może, Harry, nie powinien z nami jechać?
Sama nie wiem. Ale w sumie, to niby dlaczego?
Mimo wszystko, coś w środku, kazało mi to wszystko odkręcić.
-Wiesz.. Być może będzie fajnie - zagadał, z uśmiechem, Harry.
-Taaak, no a czemu by nie? - sztucznie się uśmiechnęłam.
-Wszystko gra?
-Taaak. Zaraz pogadam z Andy'im.
-No, jesteście! Boże, co wy?! Gwałciliście się w tym lesie?!
-Nie?
-Dobra, to jeszcze trzeba się spakować i w ogóle. Harry a ty... - zaczął mówić Andy.
-Andy, mogę z tobą pogadać? - zapytałam, lekko zdenerwowana.
-Jasne.
-To ja was zostawię.
-Andy się zgodził! - wpadłam do pokoju Harry'ego.
-Serio? Łał, szczerze mówiąc, byłem pewien, że nic z tego nie będzie.
-Oj, bez przesady. Andy nie jest taki.
-To ja lecę się spakować! - krzyknął.
-Taylor, wstawaj - gdy się obudziłam, Andy leżał przy mnie i szeroko się uśmiechał.
-Zaraz musimy jechać - dodał.
Prędko wstałam, ubrałam się, umyłam. Gdy byłam już gotowa, zeszłam na dół i pomogłam chłopakom pakować walizki. Strasznie się denerwowałam. Nie wiem, czy lotem, czy całą tą sytuacją, ale coś mnie niepokoiło.
Na lotnisku wszystko poszło jak z płatka. Chłopaki były bardzo zadowoleni. Kilka osób nawet do nich podeszło, zrobili sobie z nimi zdjęcia, poprosili o autografy. Razem z Harry'm, z zazdrością się im przyglądaliśmy. Chyba każdy by tak chciał.
Pierwszy koncert miał odbyć się w Londynie. To tam dziś mieliśmy jechać.
W samolocie, uświadomiłam sobie, jak wiele się zmieniło od momentu, kiedy tu się przeprowadziłam. Pamiętam, jak w szkole, mówiłam, że kiedyś będę wielką gwiazdą, a wszyscy się nabijali. Co prawda, jak na razie, to żadna ze mnie gwiazda, ale może coś dzięki tej trasie się zmieni.
Kiedy wylatywaliśmy, nie wiem czemu, ale trochę tego żałowałam. Nigdy nie lubiłam oddalać się od domu. Cały czas męczyło mnie to, że wepchnęłam tu Harry'ego. Co prawda chłopaki powiedzieli, że zawsze będzie raźniej i takie tam, ale.. Chyba za krótko go znam. Ale może dzięki temu, że z nami jedzie, to się zmieni.
Teraz to już nie ma co rozmyślać.
-Wszystko w porządku? - zapytał Andy.
-Tak - odpowiedziałam, wpatrując się w okno.
-W sumie, to musi być w porządku. Niczym się nie martw i pamiętaj, że zawsze będziesz mogła na mnie liczyć. Możesz nawet w środku koncertu wskoczyć na scenę i się mnie o coś zapytać. Masz moją zgodę i myślę, że chłopaków też.
Uśmiechnęłam się.
-Bardzo ci dziękuję.
-Nie masz za co Taylor.
-To ja lecę się spakować! - krzyknął.
-Taylor, wstawaj - gdy się obudziłam, Andy leżał przy mnie i szeroko się uśmiechał.
-Zaraz musimy jechać - dodał.
Prędko wstałam, ubrałam się, umyłam. Gdy byłam już gotowa, zeszłam na dół i pomogłam chłopakom pakować walizki. Strasznie się denerwowałam. Nie wiem, czy lotem, czy całą tą sytuacją, ale coś mnie niepokoiło.
Na lotnisku wszystko poszło jak z płatka. Chłopaki były bardzo zadowoleni. Kilka osób nawet do nich podeszło, zrobili sobie z nimi zdjęcia, poprosili o autografy. Razem z Harry'm, z zazdrością się im przyglądaliśmy. Chyba każdy by tak chciał.
Pierwszy koncert miał odbyć się w Londynie. To tam dziś mieliśmy jechać.
W samolocie, uświadomiłam sobie, jak wiele się zmieniło od momentu, kiedy tu się przeprowadziłam. Pamiętam, jak w szkole, mówiłam, że kiedyś będę wielką gwiazdą, a wszyscy się nabijali. Co prawda, jak na razie, to żadna ze mnie gwiazda, ale może coś dzięki tej trasie się zmieni.
Kiedy wylatywaliśmy, nie wiem czemu, ale trochę tego żałowałam. Nigdy nie lubiłam oddalać się od domu. Cały czas męczyło mnie to, że wepchnęłam tu Harry'ego. Co prawda chłopaki powiedzieli, że zawsze będzie raźniej i takie tam, ale.. Chyba za krótko go znam. Ale może dzięki temu, że z nami jedzie, to się zmieni.
Teraz to już nie ma co rozmyślać.
-Wszystko w porządku? - zapytał Andy.
-Tak - odpowiedziałam, wpatrując się w okno.
-W sumie, to musi być w porządku. Niczym się nie martw i pamiętaj, że zawsze będziesz mogła na mnie liczyć. Możesz nawet w środku koncertu wskoczyć na scenę i się mnie o coś zapytać. Masz moją zgodę i myślę, że chłopaków też.
Uśmiechnęłam się.
-Bardzo ci dziękuję.
-Nie masz za co Taylor.