środa, 19 czerwca 2013

Let You Down







   Harry cały czas patrzył się w stronę Andy'iego, nic się nie odzywając. Nagle zaczął płakać. Tak po prostu. Bez niczego. Bez powodu ?
  Nigdy nie widziałam czegoś takiego. Takiego dziwnego, tajemniczego człowieka. W tym całym sierocińcu traktowano go, jak dziwaka. Sami się do tego przyczynili. On był bezsilny. Pamiętam ten moment, kiedy wybiegł stamtąd. Oddychał tak ciężko. Nie miał siły biec. Przez dwa lata siedział tam, zamknięty, samotny. Życie nieźle dało mu popalić.
-Co się stało ? - podeszłam do niego.
-Nic, nic, nic - zaczął szeptać.
  Andy patrzył na niego, opierając się o drzwi.
-Chcesz wejść do środka ? - zapytałam.
-Tak, proszę. Szybko - odpowiedział takim samym tonem, jak poprzednio.
  Wzięłam go za rękę. Stanęliśmy przed Andy'im, który nie pozwolił nam przejść.
-Andy, co ty robisz ?
-Nie lepiej, jak pojedziecie do domu ?
-Ashley zawieziesz ich do mojego domu ? - dodał, nie czekając na moją odpowiedz.
 

-Zostać z wami ? - zapytał, troskliwie Ash.
-Nie, wracaj do studia. Macie tam dużo pracy. Nie przejmuj się nami - odpowiedziałam, lekko się uśmiechając.
  Zaprowadziłam Harry'ego do mojego pokoju.
-Tu będziesz spał, dobrze ?
  Mój pokój niczym nie różnił się od pozostałych. Nie był szczególnie dziewczęcy. Nie gustowałam w różowych ścianach.
-Dobrze - usiadł na łóżku.
    Nagle do pokoju wpadła policja.
  Harry patrzył na nich przestraszonym wzrokiem.
-Co tu.. ?! Harry ? - podszedł do nas jeden z funkcjonariuszy.
-Nic ci nie jest ?
  Chłopak pokiwał przecząco głową.
-A ty jesteś..
-Taylor. Taylor Evans.
-A co on tutaj robi ?
-Pomogła mi - odpowiedział Harry.
-Gdzie ty byłeś przez tyle czasu ? Co się z tobą działo ?
  Chłopak w odpowiedzi westchnął, dając znać, że nie chce o tym mówić.
 Po chwili do pokoju wpadł Ash, a za nim dwoje mężczyzn w mundurach. Popatrzyłam się na niego, wystraszonym wzrokiem.
-Puśćcie go.
  Ashley biegiem usiadł obok mnie.
-O co tu chodzi ? - zapytał, po cichu.
-Nie mam pojęcia..
-Mogę cię na chwilkę prosić ? - zapytał policjant, patrząc w moją stronę.
-Tak - odpowiedziałam, trochę przerażonym głosem.
    Poszliśmy do kuchni, b móc porozmawiać w spokoju.
-Ja chciałem cię tylko poprosić, abyście się nim opiekowali, on tego potrzebuje.
-A może mi pan powiedzieć, kim on jest ?
-Niech on sam ci o tym powie. A ! No i nie będziecie mieć już żadnych problemów. Dostaliśmy tylko zgłoszenie, że kogoś porwano, a nie uratowano.
  Lekko się uśmiechnęłam.
Kiedy wszystko ucichło, każdy poszedł w swoją stronę.
-W końcu trochę spokoju - odparłam, siadając obok skulonego Harry'ego.
-Tu nigdy nie jest spokojnie - szepnął.
  Przerażał mnie, kiedy tak mówił.
-Czemu tak uważasz ?
-Nie boisz się wyjść na ulicę ? - mówił cały czas, takim samym tonem.
-Nie, czemu ?
-A nie boisz się, że zostaniesz sama ?
   Nic nie odpowiedziałam.
 Harry był naprawdę dziwnym człowiekiem. Było w nim coś wyjątkowego i tego nie dało się, nie zauważyć.


W końcu ktoś zapukał do drzwi.
-Andy ! W końcu - uśmiechnęłam się sama do siebie i popędziłam do drzwi.
-No hej - przywitał się z uśmiechem i po chwili mocno mnie przytulił.
 Właśnie za to go kochałam.
-Rozgościliście się już ? - dodał po chwili, rzucając się na kanapę.
-No jasne ! - odpowiedziałam, siadając obok.
-Zrobić kolację ?
-Jeśli pizza nie przyjedzie za pół godziny to tak.
-No cóż..To ja może skoczę po Harry'ego.
-Weź z nim uważaj. Ash powiedział, że jutro weźmie go do siebie.
-Czemu ?
-Ja tam się go boje.

  Harry siedział na balkonie. Oparty o ścianę, wpatrywał się w piękny ogród z basenem.
-Ślicznie, no nie ?
-Dawno czegoś takiego nie widziałem..
 Pierwszy raz, odwzajemnił uśmiech.
-A jeszcze wczoraj tam siedziałem.. Nigdy bym się nie spodziewał.. Dziękuję.
Miałam ochotę go mocno przytulić.
Nastała niezręczna cisza.
-Przyniosę ci coś na przebranie.
-Jesteś wielka - wstał i delikatnie, pocałował mnie w policzek.

  Kolacje zjedliśmy w ciszy. Każdy był zmęczony po dniu pełnym wrażeń. Jak zawsze wieczorem, Andy wyszedł go ogrodu zapalić. Ja w tym czasie wszystko ogarnęłam. Potem, zmęczona, postanowiłam do niego dołączyć. Po chwili zrezygnowałam z tego pomysłu. Stanęłam za ścianą i wsłuchałam się w konwersację chłopaków.
-Czyli jak ty się tam znalazłeś ?
-Rodzice mi umarli.
  Nastała chwila ciszy.
-Mieliśmy masę problemów. Któregoś dnia rodzice stracili pracę, zaufanie do siebie.. To wszystko stało się tak nagle. Włączyli się w jakiś nielegalny handel.. Nie wiem dokładnie. Grozili im, mi. Nie chodziłem do szkoły. Zacząłem mieć problemy z prawem. Wiesz.. Ciągle się zrywałem, byłem trochę.. Drażliwy. któregoś dnia tata strasznie się nachlał. Mam asie zdenerwowała.. Wywaliła go z domu.. On wpadł pod samochód, następnego dnia mama..
-Spoko - Andy wyraźnie widział, że Harry nie chce już o tym mówić.
-Taylor jest wielka, że cie tam znalazła - wokalista próbował rozluźnić atmosferę.
-Jestem jej bardzo wdzięczny.


^^^
Wiem, że obiecałam, że rozdziały będą już normalnie, więc bardzo przepraszam. 
Mam jeszcze trochę do roboty i to dlatego. Ale teraz już naprawdę wszystko się uspokaja, więc wracam do 'normalności' :) . 
Z boku bloga ---> od teraz będą informację o datach nowych postów, którym będę przestrzegała !
Bardzo wszystkim dziękuję za czytanie mojego bloga ! 
Jesteście kochani !!! <3 

czwartek, 13 czerwca 2013

Up In The Air






 Tak.. Pewnie zabierze mnie do jakiegoś klubu, upije się i tak dalej.. Ale to Ashley. I tak był dla mnie kimś ważnym, szczególnie teraz. Po tym wszystkim.
   Po chwili siedzieliśmy już w samochodzie.
-Masz jakieś plany na wieczór ? - zapytał.
-Nie - odpowiedziałam, zamykając drzwi.
-To teraz już masz. Daj znać Andy'iemu, że nie wrócimy na noc - puścił do mnie oko i odpalił samochód.
   Boże !
-A czy możesz mi powiedzieć, gdzie my jedziemy ?
-Dowiesz się niedługo.
          Po dwóch godzinach jazdy, miałam dość. Byliśmy nie wiadomo gdzie, nie wiadomo po co.
-No i jesteśmy - Ashley wjechał w jakąś starą, zaniedbaną uliczkę.
-No i gdzie my.. ?
   Nagle, przed nami, pojawił się wielki budynek z napisem 'SIEROCINIEC'. Był obrośnięty roślinami, zniszczony, ale wciąż działający. Słychać było płacz dzieci, a w około rozpływał się smutek.
-Czy to ?
-To był nasz dom - odpowiedział Ashley, opierając się o samochód.
-Wejdziemy tam ? - zapytałam, drżącym głosem.
-Pewnie, zapraszam.
   Zadzwoniliśmy do drzwi. Otworzyła nam uśmiechnięta pani.
-Słucham ? Chcecie adoptować ?
  Uśmiechnęłam się pod nosem. Aż prosiło się, żeby odpowiedzieć :' Tak, chcemy'.
-Nie.. My tutaj mieszkaliśmy.
  Pani popatrzyła na nas zdziwiona.
-Nazywam się Ashley Purdy, a to Taylor Evans.
-Naprawdę ? - kobieta popatrzyła na nas przez przeszklone oczy.
-Tyle lat, a wy nadal razem - dodała z uśmiechem.
-Wejdźcie.
    Wszędzie wokół było pełno dzieci. Śmiał się, bawiły, nie były świadome tego, gdzie są. Nagle podbiegł do nas malutki chłopiec.
-Kiedy przyjdzie mamusia ? - zapytał, łapiąc mnie za rękę.
  Myślał, że to ja jestem opiekunką. Kucnęłam przed nim.
-Niedługo - odpowiedziałam, głaszcząc go po malutkiej główce.
  Wyobraziłam sobie siebie, kilkanaście lat temu. Pewnie pytałam się o to samo. Po policzku przepłynęła mi łza.
-Co się stało ? Po ciebie też przyjdzie - odpowiedział z uśmiechem.
-Niewątpliwie.
-Chodźcie, porozmawiamy sobie w spokoju - zaprosiła nas kobieta.
-A czy mogłabym pobyć chwilkę tu ? - zapytałam.
-Oczywiście.
-To ja też zostanę z Taylor - dodał Ashley.
-To ja za jakąś godzinkę po was przyjdę, a w razie czego, jestem na górze.

-Czemu chciałaś zostać ? - zapytał Ash, odgarniając mi kosmyk włosów.
-Chce pobyć z tymi dziećmi.
-Pamiętasz to ? - basista podał mi dużego, białego misia.
-Nie.
   Zaczął się śmiać.
-Zawsze się kłóciliśmy czyj jest.
-No logiczne, że mój - uśmiechnęłam się.
  W pewnym momencie zauważyłam drzwi.
ZAKAZ WSTĘPU DZIECIOM
-Co tam jest ? - zapytałam.
-Lepiej tam nie wchodzić. Jak jakieś dziecko nie ukończyło 18 lat, nie może samemu opuścić domu dziecka - odpowiedziała jakaś kobieta.
-Harry to dziwny przypadek. Wszyscy mówią, że jest nawiedzony. Wiele razy próbował popełnić samobójstwo. Musieliśmy jakoś go rozdzielić. Rozważaliśmy nawet opcje wysłania go do szpitalu psychiatrycznego. 
-Gdyby przeżyła pani tyle co on, też by pani taka była ! - wybuchałam.
  Kobieta spojrzała na mnie zdziwiona.
-Przepraszam - szepnęłam.
-Nic się nie stało - odeszła.
-Strasznie się zachowałam ?
  Pokiwał przecząco głową.
-Wchodzę tam - powiedziałam bez zastanowienia.
  Dość małe, kwadratowe, szare pomieszczenie. Łóżko, biurko, książka, płacz i strach - to wszystko co można było tam dostrzec.
  Siedział na łóżku. W samej koszulce i bokserkach. Jego czarne włosy zasłaniały mu całą twarz. Jego włosy wskazywały na to, że długo nie był u fryzjera, a w związku z tym, długo nie opuszczał tego pomieszczenia. Wszędzie walały się puste butelki, potłuczone talerze..
  W końcu podniósł głowę. Jego włosy skomponowały się w fryzurę w stylu scene.
-Boże..
-Wyciągniesz mnie stąd ? - szepnął, zasłaniając się kołdrą.
  Jego ręce były całe pokaleczone. Próbował okryć je pod pościelą.
  Popatrzyłam na niego ze strachem.
-Proszę ! - zaczął krzyczeć.
  Nagle do pokoju wpadł Ashley wraz z opiekunami.
-Pij to ! - kobieta podała mu jakieś leki.
-Nie chce kurwa ! - rzucił szklanką o ścianę.
-Uspokój się !
-Wypuść mnie ! Ja chcę stąd wyjść ! Ja chcę.. - krzyczał z płaczem, powoli ściszając ton.
-Chodźcie - do pokoju weszła wcześniej spotkana pani.
  Zaprowadziła nas do swojego biura. Razem z Ash'em usiedliśmy na kanapie.
-Chcecie się czegoś napić ?
-Nie, dziękujemy.
-Co się dzieje z tym chłopakiem ? - zapytałam.
  Kobieta westchnęła.
-Za dwa tygodnie kończy 18 lat. Jak się zachowuje, już widzieliście. Trafił do nas dwa lata temu. Na jego oczach ojciec popełnij samobójstwo, mama nie wytrzymała i odeszła. Został sam. Od zawsze jego rodzina miała problemy. Został wiele razy pobity. Jego rodzice pożyczali pieniądze od ludzi.. Od ludzi, którzy potem ich prześladowali. Został porwany kilka razy. Bał się ludzi. Nadal się ich boi. A my, nie dajemy sobie z nim rady. Opowiada o rzeczach, które..
 Do pomieszczenia wpadł ochroniarz.
-Uciekł !
  Prędko zerwałam się z miejsca i wybiegłam z budynku.
Co jak wpadł na jakiś głupi pomysł ?!
-Jest !
  Biegłam jak najszybciej się dało. Wybiegł na pasy. Prosto pod samochód. Na szczęście kierowca w porę się zatrzymał. Harry padł na kolana i zasłonił twarz dłońmi. Zaczął płakać.
  Dopiero teraz było widać jaki był chudy. Wyglądał jakby nie jadł, ani nie wychodził na świeże powietrze od lat. Jego nogi, które wciągnięte były w rurki, wyglądały jak igiełki.
  Kucnęłam przy nim. Nie zareagował.
-Będzie dobrze - delikatnie go objęłam.
  On, ku mojemu zdziwieniu, przysunął się do mnie i popatrzył mi prosto w oczy. Cały się trząsł.
 Kiedy się odwróciłam, w naszą stronę, zmierzała ochrona.
-Nie pozwól mi tam wrócić. To już nie jest miejsce dla mnie. Proszę - patrzył mi głęboko w oczy.
  Bez zastanowienia chwyciłam go za rękę i pobiegliśmy do samochodu Ashley'a. Całe szczęście, ze jest na tyle nieodpowiedzialny, że to ja muszę mu nosić klucze. Nie wiem jakim cudem, ale stał przy samochodzie. Złapał kluczyki i po chwili jechaliśmy już do domu.
-Będziemy mieć przejebane - powiedział Ash.
  Harry siedział z podciągniętymi pod brodę nogami. Patrzył się na nas ze strachem i jednocześnie sprawiał wrażenie szczęśliwego.
-Nie będziecie - szepnął.
-Po tym co opowiem ludziom, będziecie bohaterami - odwróciłam się do niego i delikatnie się uśmiechnęłam.
-Nie tak wyobrażałem sobie moje przeprosiny - powiedział ze smutkiem basista.
-A mi się podobały. Dziękuję i wybaczam - pocałowałam go w policzek.
  Zaśmiał się pod nosem.
 Dalej jechaliśmy w ciszy. Nikt nie zadawał pytań, nikt się nie odzywał. Każdy przeniósł się do 'swojego świata'.
 Ashley zawiózł nas do studia. Na powitanie, wyszedł nam Andy. Mocno go przytuliłam.
-Gdzie wy byliście ? - zapytał, lekko przygryzając płatek mojego ucha.
-Kto to ?
-Harry - odpowiedział Ashley.

^^^
Z braku czasu, pisany troszeczkę na szybko, ale mam nadzieję, że nie jest tak źle. Od weekend'u notki będę się pojawiać regularnie, tak jak Bóg przykazał . 

Bardzo dziękuję wszystkim, którzy czytają ^^ !!. ;**

piątek, 7 czerwca 2013

Ogłoszenia duszpasterskie

   Wiem, że ostatnio bardzo zaniedbałam bloga, ale jest to wynikiem totalnego braku czasu. Ostatnio mam same poprawy, a w związku z tym, wiele nauki. Naprawdę nie wiem, kiedy dodam nowy post, ale postaram się jak najszybciej. Postaram się w niedzielę, ale jeśli nie zdążę, to dopiero w przyszły weekend, bo w środku tygodnia jest masakra.
   Muszę wszystko nadrobić zarówno na swoim blogu, jak i zaniedbałam czytanie innych za co bardzo, bardzo przepraszam !.
  Mam nadzieję, że zrozumiecie :))
 + Dziękuję każdemu, za czytanie mojego bloga - jest to dla mnie bardzo ważne !.
 Buziaczki ! ;* ^^